Katarzyna Tomaszewska
„Krent” – kabaret
rodem z Urzędowa (1984–1991)
Kabaret „Krent” był
kontynuatorem bogatej tradycji teatralnej Urzędowa, której początków
można doszukiwać się już w I połowie XX wieku. Jednak
szczególnie ważny dla zaistnienia tego kabaretu był zespół działający
najprężniej w latach 1975–1978 przy Gminnym Ośrodku
Kultury w Urzędowie. Grupa ta w roku 1979 zawiesiła swą
działalność na dwa lata (remont budynku GOK), by od stycznia 1981 r.
wznowić swe występy pod kierownictwem Iwony Dzikowskiej (krewnej
Romana Dzikowskiego – współtwórcy kabaretu „Krent”).
Do roku 1983 amatorski zespół teatralny działał w składzie:
Bożena Chmielewska, Małgorzata Cichoń, Irena Kaczmarska, Iwona
Różycka, Maria Szumna, Krzysztof Chmielewski, Roman Dzikowski, Michał
Moryc i Józef Baran.
Od 1983 r. grupą teatralną
zaopiekował się Józef Baran – pracownik GOK-u, następca Iwony
Dzikowskiej na stanowisku instruktora kulturalno-oświatowego,
wychowanek tejże grupy. Z jego inicjatywy zespół – w nieco
odmienionym składzie – po raz pierwszy wystąpił ze swym
programem kabaretowym, zatytułowanym Wiejskie przypadki.
Program ten, opracowany przez Józefa Barana, był jakby zlepkiem
różnych tekstów z gazet oraz twórczości związanej
z działalnością zespołu teatralnego z lat 60. i 70.
Uczestnikami przedsięwzięcia byli współtwórcy dawnej grupy
teatralnej, czyli: Józef Baran, Roman Dzikowski, Michał Moryc,
Krzysztof Chmielewski oraz nowo przybyły Marek Wziątek (rezerwowy
grający na gitarze) i Jerzy Mazik (tuż po odbyciu służby
wojskowej).
Występ kabaretu, poprzedzony
rozwieszeniem plakatów informacyjnych, został bardzo dobrze przyjęty
przez społeczność lokalną, która w tamtym dniu licznie zapełniła
salę GOK-u.
Duży problem kabaretu związany z oprawą
muzyczną został rozwiązany wówczas, gdy w 1984 r.
przystąpił do zespołu Zdzisław Reszka, zatrudniony w GOK jako
instruktor fotografii. Zaczął on odgrywać rolę niebagatelną, gdyż
bardzo dobrze grał na gitarze i potrafił komponować muzykę do
przedstawień, co w dużej mierze wpłynęło na wyższy poziom
występów.
Od tego momentu można mówić
o ostatecznym zawiązaniu się zespołu, który przyjął nazwę
„Krent”. W tamtym okresie było to przezwisko jednego
z mieszkańców Urzędowa, który zdaniem członków kabaretu
najbardziej kojarzył się z ich rodzinną miejscowością. Z pewnych
źródeł wiadomo, że właściciel przezwiska nie był z tego powodu
zadowolony, a wręcz przeciwnie. Pomimo to nazwa „Krent”
została przyjęta bardzo dobrze i wkrótce zaczęła kojarzyć się
już nie tylko z jedną osobą.
„Dusza” kabaretu
i jednocześnie jego założyciel Józef Baran był autorem
większości scenariuszy, które starał się dostosowywać do aktualnych
wydarzeń. W niektórych przypadkach teksty powstawały
spontanicznie, przy współpracy wszystkich członków zespołu. Bywało
też tak, że podsuwali je ludzie spoza kabaretu, jak Zdzisław
Mazurkiewicz z Rynku czy Jacek Zieliński z Mikuszewskiego.
J. Baran był także aktorem, występując na scenie w monologach
oraz jako prowadzący dialogi z J. Mazikiem. Charakterystykę
odgrywanej przez niego postaci najpełniej obrazuje artykuł z 1985 r.,
zamieszczony w nieistniejącym już czasopiśmie „Nowa Wieś”:
„Józek robi w kabarecie za nieśmiałego i trochę
niedorozwiniętego chłopaka z wiochy zabitej dechami. Zjeżony
włos (na cukier), zgrzebna, siermiężna koszulina do kolan”.
Jerzy Mazik słynął w zespole
z najlepszej mimiki twarzy. „Jurek to cwaniak
i kombinator. Może być cinkciarzem. Kamizelka, wranglerowskie
przetarte dżinsy, za duże gumowce i sponiewierany kapelusz”.
Takimi właśnie słowami autorka wspomnianego artykułu opisuje z kolei
jego rolę. Do zespołu trafił on dzięki Romanowi Dzikowskiemu, który
odkrył w koledze wrodzony komizm i zdolności parodystyczne.
Roman Dzikowski już od 1981 r. był
zaangażowany w pracę artystyczną w zespole Iwony
Dzikowskiej. Jako członek kabaretu „Krent” występował na
scenie zazwyczaj w pojedynkę, grając role uzupełniające, niejako
dopełniające cały program. W „Nowej Wsi” o granej
przez niego postaci można przeczytać: „Romek też cwaniak, ale
wsiowy elegant, w garniturze z krawatem, za to bez koszuli.
Może być zabijaką, moczymordą czyli w lokalnym żargonie –
cwelem”.
Filarem muzycznym zespołu był –
pochodzący spoza Urzędowa – Zdzisław Reszka, który według J.
Barana był niezastąpiony jako gitarzysta, kompozytor oraz solista.
Charakterystyczne było to, że ten sam program w jego wykonaniu
brzmiał za każdym razem inaczej i w trakcie występu
potrafił tworzyć nową oprawę muzyczną. „Zdzisiek gra siebie. I
to wystarczy. Na ogół jest bosy, w spodniach do kolan, wymiętym
prochowcu, kapeluszu i ciemnych okularach. W zasadzie gra
na gitarze, ale przy rodzimych bluesach wpada w ekstazę
i rozbija tamburyny” – pisze autorka w „Nowej
Wsi”.
Zachęcony sukcesami zespół swój program
zaczął prezentować również poza Urzędowem, np. we wsi Elżbieta pod
Opolem Lubelskim (1984), który był ich zarówno pierwszym występem
wyjazdowym, jak i debiutem pod względem składu (Józef Baran,
Jerzy Mazik, Roman Dzikowski, Zdzisław Reszka). Członkowie kabaretu,
aby tam wystąpić, musieli podjąć trud wysprzątania remizy, co
w rezultacie opłaciło się, gdyż zainteresowanie ich występem
było duże.
Pod koniec czerwca 1984 r., mając
za sobą 12 występów, młodzi „kabareciarze” zaczęli
przygotowywać nowy program (TVP-3) już pod kątem przeglądu
ogólnopolskiego, który miał się odbyć w Krynicy Górskiej.
Impreza ta nosiła nazwę Konfrontacje Artystyczne Wsi Polskiej.
Tematem przewodnim scenariusza było to, co się działo aktualnie wokół
nich, czyli życie na wsi w latach 80. XX wieku, i nie
tylko. W zamyśle miało to być częściowo przedstawienie
teatralne, a częściowo kabaret. W założeniu J. Barana w ten
sposób chciano pożegnać się z dawną tradycją teatralną i ludźmi,
którzy ją tworzyli. Obszerną relację z krynickiego kabaretonu
Wielkie pranie pokazała krakowska TV. Był to bardzo udany
debiut urzędowskich artystów na „szklanym ekranie”.
Program zaprezentowany na przeglądzie
został jakby na przekór ówczesnym czasom nazwany TVP-3, gdyż
wówczas jak wiadomo w jedynej telewizji publicznej istniały
tylko dwa kanały: TVP-1 i TVP-2. W programie, oprócz
głównej czwórki wystąpili K. Chmielewski i M. Moryc, którzy
zagrali wraz ze Zdzisławem Reszką w przedstawieniu teatralnym
pt. Pieniądze biją w mennicy.
Z kolejnymi występami, których do
1986 r. było około 200, urzędowski zespół gościł m.in. w Krynicy
Morskiej, w Zadębcach (woj. zamojskie), Nałęczowie, Lubartowie,
Lublinie, Bychawie, Kraśniku, na dożynkach we wsi Boby. Przebywając
w Starym Siedlisku (Warmia) mieli okazję wziąć udział w imprezie
zatytułowanej „Siedem Tłustych Dni na Rzecz Wsi”, która
organizowana jest do dnia dzisiejszego. Swym zasięgiem obejmowała
ona, oprócz Starego Siedliska również Krynicę Morską, Frombork
i Elbląg, gdzie kabaret wystąpił na wojewódzkich dożynkach.
Członkowie kabaretu dawali wówczas dwa występy w ciągu jednego
dnia przez okres jednego tygodnia.
Na II i III Ogólnopolski Przegląd
Kabaretów Wiejskich w 1985 i 1986 r. chłopcy udali się
do Zawoi (Beskidy, woj. małopolskie). Dużym sukcesem zakończył się
dla nich II Przegląd, w którym to zajęli trzecie miejsce
(nagroda pieniężna Zarządu Głównego RSW „Prasa, Książka, Ruch”)
na kilkanaście kabaretów biorących udział w imprezie. Program,
który został tam zaprezentowany oparty był wyłącznie na tekstach
autorskich członków kabaretu i nosił tytuł Spotkanie na
manowcach.
Zespół zyskał wówczas duży rozgłos
w mediach – telewizji, radiu i prasie. Przez
kilkanaście miesięcy w programie I TVP w magazynie
rolniczym „Tydzień” oraz w I programie
Polskiego Radia („Kiermasz pod kogutkiem”) pokazywano
krótkie scenki z udziałem kabaretu. W tym samym czasie
ukazał się również artykuł w „Nowej Wsi”
zatytułowany Malina blues.
W 1986 r. „kabareciarze”,
oprócz występów w Zawoi, mieli okazję zaprezentować się również
na Łęczyńskim Jarmarku Humoru i Satyry w Łęcznej, na
Święcie Kwitnących Sadów w Józefowie nad Wisłą oraz w Kraśniku.
Co prawda po roku 1989 kabaret „Krent”
był już wolny od cenzora, a co za tym idzie od bezustannej
kontroli tekstów, jednak przed tym rokiem żaden z programów nie
mógł być upubliczniony bez akceptacji odpowiedniego urzędu i jego
pieczątki. Warunkiem zakwalifikowania się na przegląd kabaretów było
wcześniejsze wysłanie do miejscowości, w której miała być
impreza, opieczętowanego przez Okręgowy Urząd Kontroli Publikacji
i Widowisk w Lublinie scenariusza. Ponadto w trakcie
każdego z występów kabaret musiał posiadać opieczętowane przez
cenzora teksty, które nie raz ponownie były sprawdzane w danej
miejscowości (gdy wyjechali do innego województwa). Zespół miał
jednak na to bardzo prosty sposób: legitymując się nieco innymi
scenariuszami od tych, które były w rzeczywistości przez nich
wystawiane. Jednak nie zawsze się to udawało, czasem trzeba było po
prostu dostosować się do „wskazówek” przedstawiciela
władzy.
Pod względem materialnym kabaret nie
pozyskiwał z występów większych korzyści, poza niewielkimi
honorariami od organizatorów imprez. Ponadto finansowaniem wyjazdów
chłopcy musieli zająć się sami, przemieszczając się najczęściej
„dużym” fiatem ojca pana Reszki, nysą (właścicielem był
mieszkaniec Urzędowa Romek Jacniacki), żukiem udostępnionym przez RSP
ze Skorczyc oraz w jednym przypadku syrenką marki „Bosto”.
Na dłuższe trasy wybierali szybszy środek lokomocji, czyli pociągi.
Podczas licznych podróży zespół nie
uniknął nieprzyjemnych, a czasem zabawnych przygód. Jedna z nich
miała miejsce w czasie powrotu z przeglądu kabaretów
w Zawoi. Znalazłszy się na dworcu PKP w Krakowie chłopcy
(jeszcze dokładnie nie poprzebierani po występie), po wykupieniu
biletów do Kraśnika, udali się na obiad do tamtejszego baru. W czasie
posiłku w owym barze zauważyli, że są obserwowani przez patrol
milicji, który w tym czasie również tam przebywał. Po wyjściu
z baru zostali przez wspomniany patrol zatrzymani jako
potencjalnie „podejrzani”. Udali się na dworcowy
komisariat, gdzie zostali dokładnie wylegitymowani. Jednak i w takiej
sytuacji dało o sobie znać ich poczucie humoru. Pomiędzy nimi,
a milicjantem został nawiązany ubogi w słowa dialog
następującej treści:
„Reszka, to wy?” –
zapytał milicjant.
„Tak” – odpowiedział
Z. Reszka.
„Dzikowski, to wy?” –
zapytał ponownie.
„Tak” – odpowiedział
zgodnie z prawdą R. Dzikowski.
„Baran, to wy?” –
zwrócił się do kolejnego z członków zespołu.
„Tak” – odpowiedział
szef kabaretu.
„Mazik, to wy?” –
usłyszał pytanie ostatni z uczestników zajścia.
„My” – odpowiedział
posłusznie J. Mazik.
Następnie milicjant zapytał o powód,
dla którego znaleźli się właśnie na dworcu w Krakowie, na co J.
Baran bez zastanowienia odpowiedział, że wracają z gościnnych
występów. Milicjant przybrał jeszcze bardziej srogą minę, gdyż w owym
czasie w gwarze złodziejaszków „gościnny występ”
oznaczał „napad”. Po chwili jednak wyjaśniło się, że
„gościnne występy” oznaczają występy kabaretowe. Cała
grupka odetchnęła, gdy w tym momencie groźny ton głosu
milicjanta złagodniał, a co więcej otrzymali propozycję
wystąpienia na dworcu. Jednak J. Baran stanowczo odmówił, gdyż uznał,
że to nie jest właściwe miejsce na przedstawienia kabaretowe. Niemiła
na początku przygoda zakończyła się w rezultacie na wesoło.
Kolejne zdarzenie rozegrało się również
w czasie podróży (do Krynicy Górskiej), lecz tym razem w samym
pociągu. Wówczas, umilając sobie podróż, Z. Reszka zaczął grać na
gitarze, co nie spodobało się pozostałym pasażerom. Na jednej ze
stacji podeszli do nich sokiści (pracownicy Straży Ochrony Kolei).
Jeden z nich zwrócił się do J. Barana z zarzutem, że jest
on pijany, co zostało skwitowane przez jego kolegów śmiechem (szef
zespołu był zagorzałym abstynentem). Wszyscy zostali poproszeni
o opuszczenie pociągu na następnej stacji. Wówczas chłopcy
zaczęli tłumaczyć, iż muszą zdążyć na bardzo ważny dla nich przegląd
kabaretów. W tym czasie do rozmowy wtrącił się R. Dzikowski,
wiozący w plecaku ogromny zapas słodkich galaretek
(produkowanych w nieistniejącej już firmie Fructopol, gdzie
pracował), którymi zaczął częstować pracownika SOK. Ponieważ
o słodycze w tamtych czasach było trudno, sokista chętnie
skorzystał z propozycji R. Dzikowskiego, a jego postawa
uległa w tym momencie diametralnej zmianie.
Według J. Barana czteroosobowy zespół,
który rozpoczął występy w 1984 r. miał wielkie szanse
zaistnieć na scenie krajowej i odnieść jeszcze większe sukcesy.
Odejście Z. Reszki (w 1987 r.) było bardzo niekorzystne dla
istnienia kabaretu i zapoczątkowało – według szefa zespołu
– jego nieuchronny rozpad. Jednak pomimo wynikłych z tego
tytułu kłopotów kabaret do roku 1991 dał jeszcze kilkanaście
występów, chociaż jego skład w ciągu tego okresu czasem się
zmieniał. Nieobecnego Z. Reszkę zastąpił wówczas Marek Wziątek.
W tamtym czasie dużym urozmaiceniem występów kabaretu była gra
na skrzypcach w wykonaniu Stanisława Józefczaka z Granic,
który od czasu do czasu pojawiał się na wyjazdach kabaretowej grupy.
W lutym 1991 r. pod egidą J.
Barana zespół, w odmienionym, znacznie młodszym składzie
(Mariola Boczek, Alicja i Katarzyna Stec, Mirek Kasperski,
Tomasz Zdybel) ale również z dwoma członkami starszej ekipy
(Roman Dzikowski, Marek Wziątek), wystąpił w miejscowości Rajcza
(Beskidy) na imprezie zatytułowanej „Narciarski Rajd Chłopski”.
Urzędowianie mieli zaszczyt reprezentować tam całe województwo
lubelskie w konkurencji kulturalnej, czego się nikt nie
powstydził, gdyż zajęli I miejsce, a więc był to kolejny
duży sukces kabaretu już w ostatnim roku jego istnienia.
Uczestnicy imprezy mogli również wykazać się umiejętnością jazdy na
nartach, co w porównaniu z występami artystycznymi
wychodziło im, a szczególnie szefowi zespołu (po raz pierwszy na
nartach), ze zmiennym szczęściem.
Ostatni, tak jakby pożegnalny występ
zespołu, również w innym składzie i bez J. Barana
(nieobecność spowodowana śmiercią jego ojca), miał miejsce
w Warszawie na ogólnokrajowym przeglądzie kabaretów w dniu
13 kwietnia 1991 r.
Obecnie J. Baranowi, który nadal
pracuje w GOK-u jako instruktor do spraw kultury, pozostaje
jedynie śledzenie występów kabaretów, ukazujących się w polskiej
telewizji. Zapytany o reaktywację „Krenta”
odpowiedział, że bardzo chciałby aby taki zespół satyryczny zaistniał
ponownie na urzędowskiej scenie, a może nie tylko na niej.
Jednak takie wznowienie działalności wymaga przynajmniej paru
chętnych, o których dziś trudno.
Zaistnienie i działalność
artystyczna zespołu były czymś wyjątkowym w tamtych trudnych
czasach. Jest to jeden z wielu fragmentów życia kulturalnego
Urzędowa, którym urzędowianie mogą się poszczycić. Bardzo liczne
teksty pisane z myślą o kabarecie, pomimo że satyryczne, są
niejako źródłem wiedzy o tamtych czasach, szczególnie o życiu
ludzi na wsi.
Pozostaje mieć nadzieję na wznowienie
działalności artystycznej kabaretu „Krent” lub na to, że
ta wspaniała tradycja znajdzie swych następców w postaci całkiem
innego kabaretu na miarę naszej rzeczywistości.
Źródła:
1. Rozmowa z Józefem Baranem,
Romanem Dzikowskim i Jerzym Mazikiem.
2. Elżbieta Żurawska, Malina blues,
„Nowa Wieś” 1985, nr 38, s. 16–17.
3. Józef Baran, Tradycje teatralne
w Urzędowie w latach 1939–1986, „WDK –
Informacja Kulturalna” 1987, nr 3, s. 52–60.
fot. Roman Dzikowski, Jerzy Mazik i
Józef Baran w akcji
fot. Scenariusz programu
kabaretowego zatwierdzony przez cenzurę
|