Głos Ziemi Urzędowskiej 2010 |
Tadeusz Surdacki Jubileusze stanowią dobre okazje do refleksji a także podsumowania dokonań w upływającym odcinku czasu. Okres dwudziestu pięciu lat to znaczny czas w życiu człowieka – to jedno pokolenie, licząc od urodzenia do okresu dojrzałego. Patrząc z tej perspektywy na 25-lecie Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej, możemy mieć przekonanie, że wraz z nami czy też przy nas ukształtowało się i wyrosło jedno pokolenie urzędowian. Na to pokolenie wpływ – większy, czy mniejszy – miała działalność naszego Towarzystwa. Dla młodych mieszkańców ziemi urzędowskiej byliśmy od zawsze. Z naszych wydawnictw czerpali całymi garściami wiedzę o naszej bogatej przeszłości, sięgającej ponad sześćset lat. Przy okazji tego pięknego jubileuszu należy sięgnąć pamięcią do genezy tego przedsięwzięcia, czasu w którym narodziła się taka myśl, ludzi którzy podjęli się tego dzieła, a także dokonań. Moim zamiarem nie jest przedstawienie wnikliwego sprawozdania z tego okresu. Mniej lub bardziej szczegółowe dane zamieszczone były przy różnych okazjach na łamach naszych wydawnictw. Będę starał się przypomnieć pewne fakty jako świadek i uczestnik przedsięwzięć, podejmowanych prac, oraz tych, którzy wywierali piętno na ukształtowanie Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej. Wcześniej sięgnę do czasu bardziej odległego. Otóż, na początku lat 70. miałem sposobność wglądu do spuścizny aktowej po Aleksandrze Golińskim. W tym bogatym zasobie, w którym oprócz dokumentów historycznych, w tym jeden pochodzący z połowy XV wieku, znajdowały się zapiski i materiały aktowe wytworzone przez Golińskiego. Z wielkim zaskoczeniem dowiedziałem się, że ten działacz polityczny, miłośnik historii, działacz kultury i oświaty, podjął się założenia Związku Urzędowian, którego celem miało być wspieranie inicjatyw na rzecz rozwoju kulturalnego, oświatowego i gospodarczego mieszkańców Urzędowa. Opracowany przez niego projekt statutu rozesłał do kilkudziesięciu wykształconych urzędowian, rozsianych po kraju. Niestety zjazd założycielski, który miał się odbyć w Lublinie, nie doszedł do skutku, gdyż napłynęło tylko kilka zgłoszeń. Osamotniony w działaniu na rzecz swojego środowiska, rozżalony, w innym miejscu zanotował, że z Urzędowa wywodzi się wielu wykształconych ludzi, zajmujących wysokie stanowiska „...i cóż z tego, Urzędów oprócz czczej sławy nic z tego nie ma”. Moim zdaniem, prekursorem Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej był Aleksander Goliński. Na jego apel wystosowany w latach 30. XX wieku intuicyjnie odpowiedziała inteligencja urzędowska następnego pokolenia, wykształcona po II wojnie światowej. Lata jej młodości przypadały na czas wojny i okupacji niemieckiej, a później prześladowań komunistycznych. To pokolenie, jak mało które, było ukształtowane w duchu patriotycznym i narodowym. Ci ludzie na progu swojej młodości musieli zdawać egzamin dojrzałości ze swoich szczytnych ideałów. Te trudne doświadczenia scementowały ich na całe życie. Rozproszeni po kraju i za granicą, na różnych stanowiskach i w różnych zawodach, byli zawsze gotowi powrócić do miejsca dzieciństwa i młodości, by podzielić się zdobytą wiedzą i służyć wielorakim działaniem na rzecz swojego środowiska. Zamysł dojrzewał. Sprzyjały temu przedsięwzięciu władze gminy. Jak wiadomo, wszelkie wstępne formalności związane z powołaniem Towarzystwa miały miejsce w drugiej połowie 1984 roku. To I Zjazd Założycielski Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej, odbyty w dniach 12–13 maja 1985 r., otworzył jego działalność. Można powiedzieć „wybuchło” Towarzystwo Ziemi Urzędowskiej. Uczestnikami tego Zjazdu zawładnął niebywały entuzjazm, mnożyły się pomysły na podjęcie wielorakich przedsięwzięć. I trzeba po latach przyznać, że nie była to tylko euforia chwili. Pod przewodnictwem prezesa prof. Ignacego Wośko, z nieocenionym wsparciem Tadeusza Mocha, Towarzystwo rozpoczęło swoją gigantyczną pracę. Wypracowano trzy główne kierunki działania w obrębie rocznego cyklu: – Dni Urzędowa, odbywające się w okresie wiosennym – maj/czerwiec, – Tygodnie Kultury Zdrowotnej z Dniami Konsultacji Medycznych w listopadzie, – Dni Kultury Rolnej w okresie zimowym. Działalność wydawnicza Towarzystwa stanowi szczególną formę popularyzacji w utrwaleniu, dokumentowaniu wiedzy o ziemi urzędowskiej, o ludziach wywodzących się z niej i związanych z tym terenem – znanych i mniej znanych. Kilkadziesiąt wydanych opracowań zawiera nieocenioną wiedzę o naszej małej ojczyźnie. Mieszkańcy ziemi urzędowskiej w następnych pokoleniach będą mogli nieustannie czerpać wiedzę o swoich korzeniach – odległej i bogatej historii Urzędowa. Taki bezcenny spadek pozostawia po sobie Towarzystwo Ziemi Urzędowskiej. Na owocną pracę Towarzystwa w mijającym ćwierćwieczu złożyło się poświęcenie kilkudziesięciu osób, które nie szczędziły swojego czasu, wykorzystując swoją wiedzę i talenty do pracy dla szczytnego celu. To dzieło nie byłoby możliwe do wykonania, gdyby nie zgodne współdziałanie. Moim zdaniem, prace te były rozłożone wyjątkowo szczęśliwie. Zasób intelektualny znaczących osobistości rozsianych po kraju nie mógłby wiele zdziałać, gdyby nie znalazła się grupa miejscowych osób gotowych włączyć się do tego dzieła. Taki układ jeszcze nie gwarantował sukcesu gdyby nie pełne wsparcie miejscowych władz gminnych. Musiały więc zadziałać te trzy elementy. Pierwszoplanową postacią, która wywarła wpływ na dynamikę prac Towarzystwa była osoba prof. n. med. Ignacego Wośko. Jego autorytet w środowisku naukowym Lublina, talent w kierowaniu ludźmi, dar zjednywania sobie osób z różnych środowisk, otwartość dla każdego – stanowiły niezbędny kapitał do osiągania zamierzonych celów. Pod jego kierownictwem Towarzystwo musiało odnosić sukcesy. I odnosiło. Bowiem w krótkim czasie od rozpoczęcia działalności nasze Towarzystwo było wiodące w skali województwa i zaliczane do jednego z najbardziej prężnie działających w kraju. Zalety organizacyjne Profesora wykorzystała Wojewódzka Rada Towarzystw Regionalnych w Lublinie, gdzie pełnił funkcję przewodniczącego w latach 1988–1991, a później do czasu niespodziewanej śmierci w roku 1997 – był wiceprzewodniczącym. Niezmiernie ważny wpływ na tok prac Towarzystwa miał Tadeusz Moch. To on do roku 1997 pełnił funkcję redaktora naczelnego „Głosu Ziemi Urzędowskiej” – ten tytuł, to jego pomysł. Cały zamieszczony materiał przechodził przez jego ręce. Wypracował kształt tego wydawnictwa. W różnych recenzjach podkreślano wysokie walory naukowe, ogólnokulturowe i rzetelność warsztatową. On podsuwał tematy i nakreślał zadania dla bieżących prac Towarzystwa. Choć był z wykształcenia leśnikiem, to miał nieprzeciętny talent literacki. W jego dorobku znalazło się wiele cennych artykułów z dziedziny literatury, historii i kultury. Był autorem tomiku wierszy z czasów okupacji. Nie będę wymieniał innych osób, które w różny sposób włączały się do prac w ramach Towarzystwa. Byli to nauczyciele akademiccy, pracownicy różnych instytucji z Lublina, Warszawy, Szczecina, Wrocławia i innych miast. Był to duży potencjał intelektualny chętny do angażowania się na rzecz podejmowanych zadań. Grunt pod to przedsięwzięcie był dobrze przygotowany w miejscowym środowisku. Nieocenione wsparcie stanowił proboszcz parafii ks. kan. Aleksander Baca. Zauroczony historią Urzędowa i parafii, krzewił i popularyzował w różny sposób TZU. Sam był autorem wielu artykułów w „Głosie Ziemi Urzędowskiej”. Występował z referatami podczas licznych uroczystości. Plebania była miejscem spotkań różnych osób, goszczących w Urzędowie. Tam też rodziły się pomysły dalszych przedsięwzięć. Nie sposób nie wspomnieć o doktorze Mirosławie Bortkiewiczu, który z niezwykłym entuzjazmem i zapałem współuczestniczył we wszystkich przedsięwzięciach. Szczególnie podczas organizacji Tygodni Kultury Zdrowotnej, do tych zadań z sercem i poświęceniem włączał się mgr farmacji Henryk Dąbrowski. Ważną rolę odegrał później dr Wojciech Serafin, który po śmierci prof. Wośko przez dwie kadencje był prezesem TZU. Tu na miejscu było duże grono osób, które nie szczędziły własnego czasu na wykonywanie różnych czynności, które były niezbędne podczas organizacji wszelakich uroczystości – nie sposób ich wymienić. Uważam, że efekty naszego działania nie byłyby możliwe w takim zakresie bez życzliwego podejścia i pomocy władz gminnych. Wielka w tym zasługa wójta gminy mgr. inż. Jana Woźniaka, który zawsze w każdej sytuacji służył pomocą i radą w rozwiązaniu problemów. Wspólnie mieliśmy świadomość, że prace Towarzystwa nakierowane są i służą naszej lokalnej społeczności. Bardzo ważną rolę odgrywał i w dalszym ciągu spełnia Gminny Ośrodek Kultury pod kierownictwem Tomasza Wyki. To on znalazł się w gronie założycieli Towarzystwa i wówczas miał wiodącą rolę. Od I Walnego Zgromadzenia był w gronie władz, będąc sekretarzem, wiceprezesem, a w roku 2003 został wybrany prezesem. Od założenia Towarzystwa GOK wykonuje wszystkie prace biurowe i kancelaryjne związane z naszą działalnością. Trudno sobie wyobrazić, aby te czynności mogły sprawnie wykonywać inne osoby dochodzące. Zdaję sobie sprawę, że dokonane przeze mnie spostrzeżenia są subiektywne. Uważam jednak, że mam prawo do takich refleksji z perspektywy 25 lat, bowiem w różny sposób w tych najważniejszych przedsięwzięciach w mniejszym lub większym stopniu uczestniczyłem. Poczytuję sobie jako wyróżnienie, że mogłem z tymi pierwszoplanowymi postaciami ściśle współpracować. Te znaczące osobistości cechowała otwartość i ujmujący sposób bycia. Te cechy pozwoliły na zawiązanie koleżeńskich zażyłości. Takie relacje występujące wśród wielu osób musiały przynosić spodziewane owoce. Tamto pokolenie było przeświadczone, że wypełnia szczególną misję w swoim życiu, adresowaną do kolejnych pokoleń. Pierwszy prezes i jego małżonka dr Domicela Pomykalska-Wośko są przykładami wybitnego oddania i poświęcenia swojego czasu dla rozsławienia ziemi urzędowskiej. Jestem spokojny o kontynuację rozpoczętych przed 25 laty prac Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej. Ukształtowało się już grono osób dobrze przygotowanych do przyjęcia zadań, które niosą ze sobą nowe uwarunkowania. Zmieniające się czasy zapewne zmuszą do poszukiwania innych form i obszarów działania. Są to wyzwania, które mam nadzieję będą z powodzeniem podjęte. Niech następne jubileusze staną się okazją do świętowania dalszych owocnych osiągnięć.
Przejazd pod pomnik Kościuszki w 1991 r. W wozie siedzą m.in. prof. Ignacy Wośko, ks. Aleksander Baca i dr Domicela Pomykalska-Wośko |