Głos Ziemi Urzędowskiej 2010 |
Henryk Gmiterek Śmierć w początkach lipca 1572 r. króla Zygmunta Augusta, ostatniego Jagiellona na polskim tronie, rozbudziła na wielu dworach europejskich nadzieje na sięgnięcie po polską koronę. Oczekiwania takie najbardziej chyba widoczne były wówczas na dworze wiedeńskim, a sam cesarz i król czesko-węgierski Maksymilian II otwarcie formułował myśl połączenia Polski z Austrią pod berłem jednego ze swoich synów, traktując to jako jedno z zasadniczych zadań ówczesnej dyplomacji Habsburgów. Nie dziwi zatem, że oprócz zakulisowych zabiegów i prowadzonej gry dyplomatycznej, cesarz zdecydował się na wysłanie do Polski poselstwa, które swym rozmachem, znakomitością osób, zakresem przedstawianej stronie polskiej oferty dorównywać miało randze planów dworu cesarskiego. Charakterystyczne przy tym, że w realizacji tej polityki Maksymilian II główną rolę postanowił przypisać swoim czeskim poddanym. Nie było to naturalnie rzeczą przypadku. Z jednej strony mieli oni stanowić żywy argument przeciwko rozpowszechnionym w Polsce opiniom o ucisku i niewoli wręcz Czechów pod berłem habsburskim, z drugiej zaś szło o wykorzystanie pokrewieństwa narodowego i językowego Polaków i Czechów oraz bogatej tradycji bliskich związków obydwu narodów. Nawiązanie do tych elementów stanowić mogło – w przekonaniu Wiednia – ważny atut w rozgrywce o polski tron. Szczególną rolę w realizacji cesarskich planów miał odegrać Wilhelm z Rożemberka (Vilém z Rožmberka), najwyższy burgrabia czeski, stojący w istocie na czele hierarchii czeskich urzędów państwowych. Znał on już nieco Polskę z pobytu w 1553 roku na uroczystościach zaślubin Katarzyny Habsburskiej z królem Zygmuntem Augustem, miał tu nieco przyjaciół, a poprzez drugą żonę Zofię, córkę Jadwigi Jagiellonki i Joachima II Brandenburskiego, był spowinowacony dość blisko z polskimi Jagiellonami. Na jego bogatym doświadczeniu politycznym, rozwadze, sympatiach, jakimi się w Polsce cieszył, spoczywać miało w znacznej mierze powodzenie powierzonej mu misji. Poselstwo cesarskie, na którego czele stał czeski wielmoża, prezentowało się nader okazale. Orszak liczył – wraz z czeladzią i służbą – około 700 osób i 80 wozów. Od pierwszych niemal chwil po wjeździe do Polski, co nastąpiło w drugiej połowie sierpnia 1572 r., Wilhelm z Rożemberka musiał jednak dojść do przeświadczenia, iż misja jego nie będzie łatwa, a poselstwo przybyło co najmniej za wcześnie. Kraj ogarnięty był ostrą walką polityczną, przy czym mimo rozbicia wśród szlachty w wielu innych kwestiach, wszędzie dominowały nastroje germanofobii i obaw związanych z utożsamianym z Habsburgami absolutyzmem. Główni aktorzy toczącej się gry politycznej, do których zaliczyć należy prymasa Jakuba Uchańskiego, marszałka wielkiego koronnego i wojewodę krakowskiego Jana Firleja czy wojewodę sandomierskiego Piotra Zborowskiego, zabiegając o względy szlachty, nie byli skłonni do nawiązywania kontaktów i podejmowania kroków, które mogły zakończyć się krachem ich politycznych planów. Próby nawiązania przez poselstwo kontaktów z dostojnikami polskimi nie przynosiły w tej sytuacji rezultatów. Sam Jan Firlej w liście skierowanym do Rożemberka z końca sierpnia pisał, że najchętniej widziałby zawrócenie posłów do ich kraju. Jeżeli jednak nie jest to możliwe, to wyznaczał im na pobyt Urzędów, miasto nieźle zaopatrzone i umocnione, a jednocześnie położone w pewnej odległości tak od Krakowa, jak i Lublina – spodziewanego miejsca przyszłej elekcji. Rożemberk ze swym orszakiem krążył jednak nadal po Małopolsce, chcąc nawiązać kontakty z wiarygodnymi dostojnikami polskimi. Gdy wreszcie skierował się w stronę Urzędowa, wysłana przodem służba została przez administratora miasta kasztelana połanieckiego Stanisława Czyżowskiego wypędzona, samo miasto zaś przed posłami zamknięte. Wynikało to najprawdopodobniej stąd, iż do Czyżowskiego nie dotarły wieści o przekazanej posłom dyspozycji Firleja, wyrażającej stanowisko uczestników niedawnego zjazdu w Knyszynie, oraz innych, późniejszych decyzjach. Orszak przybył pod Lublin; panująca tutaj zaraza powstrzymywała jednak posłów przed wejściem do miasta. Na pewien czas zatrzymali się w należącej do Firlejów Dąbrowicy, część poselstwa znalazła również schronienie w dobrach podczaszego lubelskiego Krzysztofa Lasoty. 25 października 1572 r. w mazowieckich Kaskach doszło wreszcie do pierwszego w czasie bezkrólewia wspólnego spotkania senatorów Wielkopolski i Małopolski. Liczącego na posłuchanie Rożemberka, który przybył pod Warszawę już w początkach października, i tym razem spotkało rozczarowanie. Uczestnicy zjazdu w Kaskach wysłali do Dziekanowa, gdzie Rożemberk oczekiwał na oficjalną audiencję, biskupa poznańskiego Adama Konarskiego, wojewodę lubelskiego Mikołaja Maciejowskiego i kasztelana lubelskiego Stanisława Słupeckiego, którzy mieli przekazać posłom stanowisko zebranych senatorów krytycznie oceniające ich dotychczasowe poczynania i raz jeszcze wyznaczające im Urzędów jako miejsce pobytu. Tam mieli oczekiwać na zejście się sejmu elekcyjnego, a ich honorowym opiekunem i oficjalnym pośrednikiem w kontaktach z senatem Królestwa wyznaczony został wspomniany Stanisław Słupecki. W tej sytuacji Rożemberkowi nie pozostawało nic innego, jak zastosować się do przekazanych mu decyzji. Spędziwszy jeszcze kilkanaście listopadowych dni w okolicach Warszawy, odwiedziwszy na krótko samo miasto, 1 grudnia Rożemberk ze swym orszakiem zawitał do przydzielonego mu na miejsce pobytu Urzędowa. Wiele wskazywało na to, że w Urzędowie przyjdzie cesarskiemu poselstwu zainstalować się na dłużej, należało więc przygotować się należycie na trudne miesiące zimowe, nie tracąc przy tym z oczu zasadniczego celu misji. Urzędów zdawał się przy tym stwarzać w miarę dobre warunki tak dla samego pobytu, jak i dla prowadzenia agitacji i pozyskiwania zwolenników dla kandydatury habsburskiej. Było to wówczas miasto tętniące życiem i dysponujące wystarczającym zapleczem aprowizacyjnym. Mieszczanie dysponowali przeszło 90 łanami ziemi, rozwijało się rzemiosło. Lustracja z 1565 roku wykazywała w mieście m.in. 25 piekarzy, 10 rzeźników i 20 szewców. Pobliskie wsie miały obowiązek podwód, co ułatwiało komunikację. Dodatkowe możliwości zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z zaopatrzeniem stwarzało bliskie stosunkowo położenie względem Lublina z jego rozwiniętym i tętniącym w tym czasie życiem rynkiem. Jednocześnie położenie Urzędowa, jakby na uboczu od głównych centrów życia politycznego, stwarzało dodatkowe szanse. Nie zwracając na siebie tak powszechnej uwagi, mogli posłowie starać się naprawić popełnione do tej pory błędy i próbować wyprowadzić sprawy na pomyślniejsze dla siebie drogi. Zadanie było jednak o tyle utrudnione, że dla prowadzenia akcji propagandowej i agitacyjnej pozostawała jedynie korespondencja i pośrednictwo osób trzecich, dysponujących swobodą ruchu. Pobyt legacji w Urzędowie przeciągnął się niemal do końca marca 1573 r. Do posłów cesarskich dołączyli tutaj nadto wysłannicy sejmu czeskiego z Ladislavem Lobkovicem na czele. Sam Wilhelm z Rożemberka zapewne nie przebywał w mieście przez cały ten czas. Jego nadworny kronikarz Vaclav Březan pisał, że ze względu na panujące morowe powietrze Rożemberk jeżdżąc „z jednych miejsc w tym Królestwie [Polskim] w drugie [...] od Pana Boga uchroniony i przy zdrowiu zachowany został”. Spośród dostojników polskich najbliższymi jego sąsiadami byli wspomniani już Mikołaj Maciejowski, wojewoda lubelski oraz kasztelan lubelski Stanisław Słupecki. Niewątpliwie Rożemberk z obydwoma często się spotykał, bawił w ich majętnościach, skoro obydwaj zostali w efekcie zjednani dla kandydatury habsburskiej. Ich to głównie musiał mieć na myśli, gdy żartował w liście do brata Petra Voka w lutym 1573 r., by jadąc do Polski z młodym królem Ernestem zaopatrzył się w dwa żołądki, ponieważ w gościnie u Polaków jednego nie wystarcza. Rozwinął też korespondencję z senatorami całej Rzeczypospolitej: wojewodą sieradzkim Olbrachtem Łaskim, wojewodą podolskim Mikołajem Mieleckim, kasztelanem krakowskim Jordanem Spytkiem, sandomierskim Hieronimem Ossolińskim, kaliskim Janem Konarskim, przemyskim Jakowem Rokosowskim, marszałkiem wielkim litewskim Mikołajem Krzysztofem Radziwiłłem i wielu innymi. W listach sygnowanych z Urzędowa powoływał się na dawną przyjaźń i braterstwo polsko-czeskie, prosił o przychylność i zaufanie dla kandydata habsburskiego, wskazując na gospodarcze i polityczne korzyści, jakie i Polska, i Czechy mogłyby odnieść pozostając pod panowaniem jednego władcy. Wiele wysiłku posłowie włożyli w pozyskanie wpływowego wojewody krakowskiego Jana Firleja. Zasłużyli się tu zwłaszcza oddani legatom podkomorzy lubelski Jan Bogusz oraz kanonik krakowski Łukasz Podoski, spełniający rolę pośredników w kontaktach, a nadto agitujący za Habsburgiem po całej Małopolsce. Przychylność dla swej misji zyskiwali wysłannicy cesarscy bogatymi podarunkami i zwyczajnym przekupstwem. Piotrowi Zborowskiemu, wojewodzie sandomierskiemu, obiecywano na przykład 10 tys. zł i wiele wskazuje na to, że – mimo początkowej awersji – mógł on podczas elekcji poprzeć kandydaturę arcyksięcia Ernesta. 100 dukatów wręczył Wilhelm „za pewne usługi” przybyłemu do Urzędowa znanemu poecie ariańskiemu Erazmowi Otwinowskiemu. Jako upominki wykorzystywano nie tylko pieniądze. W początkach marca dziękował Rożemberk bratu za przysłane mu z Czech charty, kordy, rusznice i inne dobra, które niewątpliwie rozpłynęły się potem wśród polskiej szlachty. Wszystko to musiało przynosić częściowe przynajmniej rezultaty i krąg zwolenników obozu habsburskiego ulegał poszerzeniu. Przy okazji popularność zyskiwała osoba samego Wilhelma z Rożemberka. Gdy przyszło bowiem do samej elekcji wysunięto wśród innych również jego kandydaturę do polskiego tronu, a czołowym jej eksponentem stał się kasztelan biecki Stanisław Szafraniec. Przedłużający się pobyt w Urzędowie i związana z tym możliwość bardziej szczegółowego rozeznania się w nastrojach szerszych rzesz szlachty nie nastrajały jednak Rożemberka nazbyt optymistycznie co do widoków na powodzenie misji. Dawał temu wyraz w listach do brata. Jego samopoczucie pogarszały uciążliwości, jakie niosły z sobą trudne warunki zimowe. W lutym sekretarz Rożemberka Pavel Helm wyprawiony został do Lublina w celu poczynienia typowo zimowych zakupów. Na skóry, kożuchy, bele bawełny i podobne artykuły wydatkowano wówczas niebagatelną sumę przeszło 1763 zł. Sam Wilhelm pisał w marcu 1573 r., że tęskno mu już za bliskimi i chciałby się jak najrychlej z nimi zobaczyć. Z ulgą zatem musiano w Urzędowie przyjąć długo oczekiwane zaproszenie na sejm do Warszawy. 136 koni z wozami i ludźmi wyruszyło traktem na Kazimierz, gdzie 28 marca przeprawiono się przez Wisłę i cztery dni później poselstwo stanęło pod Warszawą. 9 kwietnia wobec zebranej na elekcję szlachty wygłosił Rożemberk mowę za arcyksięciem Ernestem, ale zdawał sobie niewątpliwie już wówczas sprawę, że kandydat, za którym przemawia, nie ma szans elekcji. 7 maja 1573 r. królem wybrany został Francuz Henryk Walezy.
Wilhelm z Rożemberka |