Głos Ziemi Urzędowskiej 2009


Anna Wnuk

Edward Marian Pałka. Wspomnienia z zesłania na Ural

„Spod brwi zmarszczonych boleśnie oczy człowiecze patrzą:

gromady niewolników, pędzone po ścieżkach leśnych,

zwalają drzewa siekierą, pnie wydzierają z ziemi,

palcami rwą korzenie, ciągną rękoma pług

i w korytarzach podziemnych w czarnej wykutych skale

łamią kamienie spod stóp, dźwigają z nich piramidy,

bladzi przeżarci głodem, padają dozorcom do nóg

i skomląc o chleba okruchy pod świstem bata mrą”.

 

[Tadeusz Borowski Czas pogardy, 1942 r.]

 

Edward Pałka urodził się 15 stycznia 1922 r. w Kolonii Ostrów. Był synem Piotra i Katarzyny z Dudków. Rodzice byli rolnikami.

Gdy rozpoczęła się wojna, nadeszły ciężkie czasy dla rodziny. W 1943 roku Edward został zabrany do „junaków”, gdzie pracował przy budowie torów kolejowych, na odcinku Trawniki–Motycz. Przebywał tam siedem miesięcy i po ucieczce wrócił do domu.

Wstąpił do konspiracji i współpracował z Armią Krajową. Ze względu na fakt, że mieszkał blisko lasu, często do ich gospodarstwa zaglądali partyzanci. Tu otrzymywali pożywienie oraz kwaterę czyli możliwość odpoczynku, noclegu, co było szczególnie ważne zimą.

W 1944 roku, kiedy wkroczyli na Lubelszczyznę Sowieci, sytuacja Polaków zaangażowanych w działalność niepodległościową stała się bardzo trudna.

W dniu 21 listopada 1944 r. przed dom Pałków przyjechała grupa funkcjonariuszy „nowej władzy” – NKWD. Po drodze aresztowali już idącego drogą mieszkańca Ostrowa Ludwika Cichonia. W domu Pałków zastali całą rodzinę: rodziców i troje dzieci: Leona, Edwarda i Balbinę. Otoczyli budynki i zaczęli pytać o partyzantów odwiedzających te okolice i ich dom. Zostali bowiem poinformowani, że rodzina Pałków udostępnia żołnierzom AK stodołę oraz dostarcza żywność. W mieszkaniu rozpoczęto rewizję i bito mężczyzn, oczekując zeznań. W trakcie rewizji znaleziono broń, natomiast nie uzyskano żadnych informacji, dlatego zabrano synów: Leona i Edwarda na dalsze przesłuchania do Kraśnika.

Dowieziono ich do miejscowości Budzyń, gdzie stał samotny, niezamieszkały dom, wyglądający jak szopa. Było tam już ok. 40 mężczyzn. Bracia przebywali tam ok. 3 tygodni. Spali pokotem na podłodze. Przez cały ten czas, w dzień i w nocy, wywoływano ich po kolei na przesłuchania. Następnie na mocy nakazu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie zostali wywiezieni na Zamek Lubelski1.

W dniu 22 stycznia 1945 r. Edward został przekazany władzom wojskowym i wywieziony ciężarówką do stacji kolejowej w Lublinie razem z innymi więźniami. Tam około 1500–1800 osób, wśród krzyków, bicia kolbami, zapędzono do bydlęcych wagonów (po ok. 40 mężczyzn na wagon). Wejścia zaryglowano, a pociąg ruszył w nieznanym kierunku. W środku wagonu było małe, wysoko umieszczone okienko, zakratowane, zasłonięte i owinięte drutem kolczastym. Na środku był piec żelazny odprowadzający dym na zewnątrz. Przy drzwiach znajdował się otwór w podłodze, który służył do załatwiania potrzeb fizjologicznych.

Pociąg stanął w Łęcznej. Uchylono drzwi i kilku więźniów podjęło próbę ucieczki. Trzech z nich zdołało wyrwać się z niewoli i zbiec. Za karę kilka dni jechano bez otwierania wagonów. Pociąg jednak zatrzymywał się na długie postoje, szczególnie w lasach. Sowieci byli zmuszeni otworzyć niektóre wagony, ponieważ brakowało opału. Kazali więc więźniom rąbać drzewo w lesie, gdzie zatrzymali pociąg. Polakom dokuczało zimno i doskwierał głód oraz pragnienie. Często wołali wody, której dawano im jak na lekarstwo.

Po kilku dniach podróży pociąg dotarł do celu. Część więźniów wysadzono wcześniej, a resztę transportu dowieziono do obozu na Uralu. Na miejscu, oprócz około 700 Polaków, okazało się, że byli tam także wzięci do niewoli Niemcy oraz Rosjanie. Warunki bytowania były bardzo złe. Więźniowie zamieszkali w lesie, w ziemiance z małymi okienkami.

Edward pracował najpierw przy transporcie drewna, czyli znoszeniu sosen od brzegów rzeki do wyznaczonego miejsca. Przyuczał się też do pracy w kopalni. Po tym wstępnym okresie rozpoczął pracę jako górnik w Kopalni Węgla „Mołotow” na Uralu, oddalonej o ok. kilometr od ziemianki, gdzie mieszkali. Otrzymał numer 293. Jeżeli więzień wyrabiał 100% normy, to co rano dostawał rację żywnościową czyli lurę zwaną kawą i ok. 1 kg mokrego chleba. Czasami była też jakaś zupa, przypominająca śrutę zbożową dla świń (bałanda). Na 19 marca czyli imieniny Józefa Stalina łagiernicy otrzymywali po ok. 10 dkg słoniny. Więźniom przydzielono też ubranie: kufajkę i kalosze.

Katorżnicza praca w zalanej wodą kopalni wielu więźniom nadszarpnęła zdrowie. Niejeden ciężko chorował. Do odwiertów używano specjalnych świdrów. Węgiel wywożono wózkami, potem zamontowano windę.

Po jakimś czasie polscy więźniowie wybudowali prowizoryczne czworaki, w których zamieszkali. Nie było w nich łóżek, ani prycz oraz żadnej pościeli. To co mieli na i przy sobie w chwili zabrania z domu służyło im za ubranie i przykrycie w ciągu całego okresu pobytu na zesłaniu.

Praca w kopalni trwała przeciętnie 12 godzin na dobę, codziennie, nie wyłączając niedziel i świąt. Jedyny wyjątek stanowiły dni 6 grudnia 1945 i 1946 r., kiedy to z okazji rocznic urodzin Stalina dano więźniom odczuć, że jest „prazdnik”. Był to chwyt propagandowy mający wywrzeć na psychice więźniów wrażenie, że towarzysz Stalin jest wielki i wspaniałomyślny.

Na początku 1947 roku zapadła decyzja, na podstawie której część polskich więźniów została zwolniona i odesłana do Polski. Wszystkich Polaków kierowano do łaźni, ale tylko część załadowano do wagonów i skierowano do ojczyzny. Edward niestety nie znalazł się w tym pierwszym transporcie i wrócił z powrotem do pracy w kopalni. Zdążył jednak poprosić jednego ze współwięźniów, który został skierowany do Polski, aby przekazał jego rodzicom informację, że ich syn żyje. Ten towarzysz niedoli dotrzymał słowa i przybył do Ostrowa do domu Pałków. Żeby zdobyć ich zaufanie musiał najpierw przekonać ich, że rozmawiał z Edwardem i dzielił z nim trudy tułaczki. Mówił więc o wielu szczegółach, które ten opowiadał mu o rodzinie, gospodarstwie, np. gdzie matka trzyma mleko, chleb itp. Po krótkiej rozmowie rodzice uwierzyli, że widział się z synem i dziękowali Opatrzności za to, że żyje. Leon już wtedy był w domu, ponieważ po siedmiomiesięcznym pobycie na Zamku Lubelskim zwolniono go.

W końcu także Edwarda skierowano do przygotowania się do podróży „na rodinu” – łaźnia i załadowanie do wagonu. Teraz już nie pilnowano tak dokładnie transportu i otwierano wagony na stacjach. Pałka powrócił do Polski 14 listopada 1947 r. Byłych zesłańców przywieziono na stację do Białej Podlaskiej. Tu zajęły się nimi pielęgniarki i lekarze. Otrzymali też jedzenie. Przebywali jakiś czas w barakach pod nadzorem. Następnie otrzymali bilety kolejowe z nakazem powrotu do domów rodzinnych. Edward z towarzyszem z zesłania, przedwojennym kolejarzem, Piotrem Paśnikowskim, z radością wracali w rodzinne strony i w nocy dotarli do Lublina. Około trzech tygodni nie mogli się rozstać i Edward przebywał u gościnnej rodziny państwa Paśnikowskich.

W końcu postanowił wrócić do domu rodzinnego. Z Lublina do Wilkołaza przyjechał pociągiem i szedł pieszo ze stacji do domu rodzinnego w Ostrowie. Podczas nieobecności syna rodzice systematycznie dawali na msze św. do kościoła w Popkowicach za żyjącego lub zmarłego Edwarda. Radości z powrotu było dużo. Jednak za kilka dni do domu Pałków znów zawitali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i zabrali Edwarda na przesłuchanie do Urzędowa. Pytali o pobyt na Uralu, warunki pracy oraz powiązania z księdzem Pawłem Pałką, który wywodził się z Białowody (stryjeczny brat Edwarda). Sugestywne pytania nie uśpiły czujności byłego zesłańca, który nie skarżył się na ciężkie warunki oraz cierpienia jakie towarzyszyły więzieniu i wywózce. Nie potwierdził też kontaktów z księdzem Pałką. Od tego czasu mógł żyć spokojnie i prowadzić rodzinne gospodarstwo rolne przekazane przez rodziców. Założył rodzinę i wierzył w to, że jego patriotyczna postawa i poświęcenie dla ojczyzny zostaną kiedyś docenione.

Od 1989 roku Edward Pałka jest członkiem Związku Sybiraków Oddział w Lublinie. Przez wiele lat nie opowiadał o swoim zesłaniu, obawiając się przykrości i represji. Opatrzność sprawiła, że dożył czasów, kiedy Polska odzyskała pełną suwerenność i wreszcie można mówić o losach wielu tysięcy Polaków skrzywdzonych przez okrutny sowiecki reżim.

Deportowani do ZSRR byli również mieszkańcy wsi Leszczyna, żołnierze AK: Józef Błażej, Bolesław Misztal, Jan Sapuła, Dominik Wołoszyn (zmarł w obozie w 1946 roku), Józef Wołoszyn (zmarł w Leszczynie w 1979 roku). Miejscem deportacji były obozy: Jegolsk, Ujście i inne miejscowości w rejonie miasta Borowicze w obwodzie nowogrodzkim. Zostali wywiezieni w listopadzie 1944 r.2.

Wykorzystano materiały: Relacje Edwarda Pałki oraz Decyzja ministra sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 23 lipca 1997 r.

 

Przypisy:

1 Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, Instytut Pamięci Narodowej, Okręgowa Komisja w Lublinie; pismo z dnia 9 września 1995 r.

2 T. Moch, Działo się po wojnie..., „Głos Ziemi Urzędowskiej” 1989, s. 26–27.

  Edward Pałka

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |