Głos Ziemi Urzędowskiej 2010


Zofia Wronka-Mitrut

Józefa Katówna-Wronkowa (1904–1997) – nauczyciel z powołania

Józefa Katówna-Wronkowa była jedną z niewielu nauczycielek, która nieprzerwanie (odliczając czas okupacji niemieckiej) uczyła przez 42 lata w szkolnictwie podstawowym. Józefa Katówna urodziła się 20 października 1904 r. w Wadowicach – mieście rodzinnym naszego wielkiego rodaka, papieża Jana Pawła II, z czego zawsze była dumna. Szkołę podstawową ukończyła w Dębicy, gdzie ojciec jako urzędnik pocztowy został służbowo przeniesiony wraz z rodziną.

Od najmłodszych lat marzyła, żeby zostać nauczycielką, traktowała ten zawód jako powołanie. Naukę w tym kierunku rozpoczęła w Seminarium Nauczycielskim w Krakowie, które ukończyła z wyróżnieniem. Będąc uzdolnioną muzycznie, w seminarium grała w orkiestrze na mandolinie i skrzypcach oraz śpiewała w znanym w Krakowie chórze Walka Walewskiego. Jako osiemnastoletnia absolwentka tegoż seminarium, otrzymała przydział pracy w małej miejscowości Bęczyn koło Urzędowa (obecnie dzielnica Urzędowa) w województwie lubelskim. Z daleka od rodzinnego domu w 3-klasowej szkole podstawowej, do której uczęszczali uczniowie w różnym wieku, niejednokrotnie starsi od niej, nie było łatwo – jak wspominała – dla młodej dziewczyny z miasta. Na szczęście służbowe mieszkanie, które wynajmowała gmina dla nauczycieli u państwa Łukasiewiczów, okazało się dla niej domem rodzinnym, a oni traktowali ją jak córkę. Z rodzinnego albumu na jednym ze zdjęć jest sfotografowana rodzina państwa Łukasiewiczów. Z tyłu stoi nauczycielka Józefa Katówna w ręku z mandoliną, a za nią jej brat Stefan Kata z gitarą. Wśród siedzących na pierwszym planie są: państwo Łukasiewiczowie z córkami, księdzem Michałem i resztą rodziny. Na innym ze zdjęć fotograf ujął grupę dzieci z nauczycielką Józefą Katówną oraz z kierownikiem szkoły Piotrem Trojanowskim (ciekawe, czy żyje jeszcze ktoś z tej grupy dzieci?).

Pracując w szkole, ze swojej nauczycielskiej pensji wysyłała pieniądze na naukę siostrze Klementynie, która studiowała dwa fakultety: filologię polską i historię na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie. Klementyna Katówna po skończeniu studiów i uzyskaniu stopnia magistra, uczyła najpierw w Gimnazjum, a potem w Liceum Ogólnokształcącym w Dębicy. Jednymi z jej uczniów byli maestro Krzysztof Penderecki i jego brat. Wracając ze Lwowa (tam się urodziła) często odwiedzała swoją siostrę w Urzędowie. Zachowało się zdjęcie obu sióstr Katównych na wałach urzędowskich, siedzących na ławeczce, której pewnie już nie ma.

Józefa Katówna-Wronkowa z wielkim rozrzewnieniem przekazywała swoim dzieciom i rodzinie wspomnienia o Bęczynie, Urzędowie, o pierwszej pracy nauczycielskiej, o ludziach, których pokochała, o dobroci jaką jej okazywali. W rodzinnych rozmowach ciepło wspominała państwa Łukasiewiczów, nauczycieli: Piotra Trojanowskiego, Stefanię i Michała Pękalskich, Stefana Peimela, Adama Romaniuka, Jana Kobusa, Helenę Boniaszczukównę, Franciszka Cagarę, Jadwigę Serbinównę (serdeczną koleżankę) i Tadeusza Kuśmiderskiego, który w późniejszych latach był kierownikiem Szkoły Podstawowej w Zakrzówku.

Na początku lat trzydziestych otrzymała propozycję objęcia posady nauczycielskiej w Szkole Podstawowej w Zakrzówku, a więc otworzył się dla niej nowy rozdział życia. W Zakrzówku nie było jeszcze budynku szkolnego, a nauczanie odbywało się w wynajętych domach prywatnych, co było bardzo uciążliwe tak dla dzieci, jak dla nauczycieli. Uczyła przedmiotów humanistycznych oraz śpiewu, ćwiczeń w-f i dodatkowo poza lekcjami prowadziła kółko teatralne.

Wyszła za mąż za mieszkańca Zakrzówka – Jana Wronkę. Niebawem urodziła syna Janusza (lekarz weterynarii) a rok przed wojną córkę Zosię (artystka, piosenkarka Estrady Lubelskiej i kabaretu „Czart”).

Wracając do wcześniejszych lat, w roku 1934 rozpoczęto budowę szkoły w Zakrzówku, która została ostatecznie oddana do użytku w 1938 r. Nauczyciele oraz młodzież uczęszczająca do tej szkoły włączyli się aktywnie w zbiórkę pieniędzy na budowę szkoły, urządzając przedstawienia i imprezy szkolne. „Zadaniem głównym teatrzyku szkolnego było upowszechnianie cennej literatury, rozwijanie wrażliwości estetycznej dzieci oraz zapewnienie oprawy artystycznej licznych uroczystości szkolnych i państwowych. Szczególne osiągnięcia miało kółko teatralne prowadzone przez Józefę Wronkową”1. Oprócz zajęć związanych z nauczaniem w szkole, poza lekcjami Józefa Wronkowa uczestniczyła w prowadzeniu zajęć dodatkowych, jak: kursy wieczorowe dla analfabetów oraz dokształcanie w świetlicy uczniów mających trudności w nauce.

Wraz z wybuchem wojny, tak jak wielu nauczycieli, pozostała bez środków do życia, a w 1940 roku została zwolniona z pracy „w konsekwencji przyjętych w szkolnictwie Generalnej Guberni zarządzeń III Rzeszy”2. Po roku 1940 schroniła się wraz z rodziną w Dębicy, gdzie mieszkała matka i siostra, ponieważ mąż Jan Wronka był podejrzany przez Niemców o współpracę z partyzantami i figurował na liście do rozstrzelania. Tam też w 1943 r. urodziła drugiego syna – Jerzego (pracownik umysłowy w gminie w Zakrzówku). Po skończeniu działań wojennych piechotą, wozami konnymi, otwartymi wagonami kolejowymi wraz z całą rodziną powróciła do Zakrzówka.

W wyzwolonej Polsce w pożyczonej od szwagierki sukience (sama wszystko straciła) stawiła się w szkole, by rozpocząć nauczanie dzieci. Za pracę w tym okresie nauczyciele nie otrzymywali pensji, tylko paczki żywnościowe z tzw. Unry, dzięki którym i przy pomocy teściów można było jakoś przeżyć i utrzymać rodzinę. Mieszkając z pięcioosobową rodziną w jednym pokoju z kuchnią węglową bez wygód i bieżącej wody, po skończonych lekcjach wracała do domu, gdzie zajmowała się trójką swoich dzieci, paleniem w piecu, gotowaniem, a wieczorem do późnych godzin przygotowywaniem się do lekcji, pisaniem konspektów (czy ktoś to dzisiaj robi?), poprawianiem zeszytów i klasówek. Mąż Jan Wronka – inspektor plantacyjny Cukrowni Lublin – tygodniami pracował w terenie poza Zakrzówkiem, co wiązało się z rzadkimi pobytami w domu. Sporo więc obowiązków, oprócz szkolnych zajęć, związanych z prowadzeniem domu i wychowaniem trójki dzieci spadało na jej barki.

Kiedy w czasie „komuny” naciskano ją, żeby zapisała się do partii, nigdy się na to nie chciała zgodzić. Odmówiła też udziału w nakazanym przez Inspektorat Oświaty kursie marksistowsko-leninowskim, który wszyscy nauczyciele obowiązkowo musieli zaliczyć. W szkoleniach co prawda uczestniczyła, ale do egzaminu nie przystąpiła, choć liczyła się z konsekwencjami. Na szczęście ktoś mądry z kuratorium nie wyciągnął tej sprawy na światło dzienne. Z podniesionym czołem co niedzielę wraz z rodziną uczęszczała do kościoła na mszę św., brała udział w uroczystościach kościelnych i w duchu chrześcijańskim wychowała też swoje dzieci. Może dlatego, mimo 42-letniego stażu pracy, nigdy nie awansowała w hierarchii szkolnej, ale akurat nigdy o to nie zabiegała.

Będąc wychowawczynią wielu roczników siódmych klas kończących w tamtych latach szkołę podstawową, swoich uczniów przy końcu roku broniła jak lwica. Ucząc najczęściej języka polskiego, zwracała dużą uwagę na ortografię i gramatykę. Swoje lekcje prowadziła zdecydowanym głosem, bez taryfy ulgowej, nikt na jej lekcjach nie miał prawa „spać” – jak wspominają byli wychowankowie. Wystarczyło w czasie godzin lekcyjnych przejść przez korytarz szkolny i już wiadomo było, w której klasie uczy pani Wronkowa.

Nauczanie, kontakt z ludźmi i młodzieżą, nigdy nie był dla niej ciężarem, a wielką radością i pasją. Gdy musiała przejść na emeryturę w 1968 r., bardzo to przeżyła. Miała propozycję przejścia do pracy w Lublinie, uważała jednak, że tu jest jej miejsce, tu miała rodzinę, znajomych. Lubiana przez sąsiadów, umiała wysłuchać ich zwierzeń i zachować je dla siebie. Zawsze uśmiechnięta, elegancka i przyjazna dla ludzi była do końca swoich dni. Była członkiem Związku Nauczycielstwa Polskiego od 1 września 1945 r. aż do odejścia na emeryturę. Uchwałą Rady Państwa odznaczona została za trzydziestoletnią, szczególnie wyróżniającą się, pracę pedagogiczną Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Józefa Wronkowa zmarła 7 czerwca 1997 r. w Lublinie, gdzie została pochowana na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Agnieszki na Kalinowszczyźnie.

Postać Józefy (Zutki) Katównej-Wronkowej przybliżyli: córka Zofia Wronka-Mitrut, synowie Janusz i Jerzy Wronka oraz wychowankowie VII klas Szkoły Podstawowej w Zakrzówku.

Przypisy:

 1 Henryk Krawiec, Szkoła Podstawowa im. Jana Kochanowskiego w Zakrzówku 1899–1999. Zarys dziejów.

 2 Tamże.




fot. Józefa Katówna z bratem Stefanem, rodzina Łukasiewiczów oraz ks. Michał (Bęczyn, 1928 r.)



fot. Uczniowie szkoły trzyklasowej w Bęczynie z wychowawczynią Józefą Katówną i kierownikiem szkoły Piotrem Trojanowskim (28 III 1928 r.)



fot. Młoda nauczycielka Józefa Katówna



fot. Z siostrą Klementyną na wałach urzędowskich (24 II 1930 r.)