Głos Ziemi Urzędowskiej 2009


Z KART HISTORII

 

Kazimierz Cieślicki

Urzędowskie cmentarze

 

Miejscowości o starym rodowodzie charakteryzuje to, że w wielu miejscach tychże w ziemi znajdujemy szczątki ludzkie, ślady pochówków. W ciągu wielu wieków istnienia grodu w wyniku wojen, zaraz itp. miejsc takich nagromadziło się wiele. I choć niejednokrotnie na powierzchni ziemi nie zachowało się prawie nic, co by świadczyło o starożytności grodu to wyniki przypadkowych wykopów, czasem łopata archeologa, wskażą, że miejscowość ta jest starożytna. Odnosi się to również do Urzędowa.

Parafia urzędowska została założona w 1425 roku – w roku budowy pierwszego drewnianego kościoła pw. św. Michała zbudowanego przez króla Władysława Jagiełłę w miejscu, gdzie obecnie [w 1979 roku – przypis redakcji] stoi reszta pomnika J. Piłsudskiego, to znaczy na skwerku, stojąc twarzą do frontu obecnego kościoła – po lewej stronie.

Kościół ten został spalony przez Tatarów w 1499 roku. Drugi kościół, też drewniany, zbudowali starostowie Tęczyńscy w latach 1500–1520. W roku 1648 złupili go Kozacy. W roku 1707 zniszczył go pożar. Drugi pożar w 1755 roku zniszczył całkowicie kościół i plebanię.

Obecny kościół murowany pw. św. Mikołaja i św. Otylii wybudowany został w 1755 roku przez księdza Józefa Marszałkowskiego, urzędowskiego rodaka przy współudziale parafian.

Cmentarz grzebalny, wzorem ówczesnym, musiał być ulokowany wokół kościoła. Ponieważ w miejscu, gdzie stał pierwotny kościół nie było miejsca na cmentarz grzebalny, ten założono obok kościoła, ale w kierunku wschodnim – w miejscu, gdzie jest obecny cmentarz przykościelny.

To, że wokoło obecnego kościoła grzebano zmarłych, miałem możność stwierdzić naocznie. Będąc małym chłopcem, często biegałem po cmentarzu przykościelnym (mieszkałem niedaleko) i widziałem skarpę w rejonie dzwonnicy od strony szosy. Niegdyś nieuporządkowana, w świeżych obrywach ziemi w wielu miejscach ukazywała szczątki ludzkich kości.

Nieznany jest zasięg tego cmentarza w kierunku południowym do wału obronnego oraz w kierunku zachodnim w stronę rynku. Istnieje uzasadnione przypuszczenie, że teren ogrodu między kościołem a wałem obronnym od południa, tzw. księży ogród, to dawny cmentarz grzebalny. Przyszłe przypadkowe wykopy lub celowe badania archeologiczne dadzą odpowiedź na to pytanie. Tak samo rzecz się ma z zachodnim zasięgiem pierwszego cmentarza grzebalnego w Urzędowie. Jedynie wykopy przed frontem obecnego kościoła wskażą dokąd sięgał teren w kierunku zachodnim. Od północy graniczył z drogą – ważnym i obecnie gościńcem wychodzącym z rynku niegdyś przez bramę lubelską w kierunku wschodnim, do Lublina. Od wschodu cmentarz graniczył z wałem obronnym nad wąwozem, gdzie stoi obecnie organistówka. Wał ten został zsunięty w wąwóz przed budową kościoła murowanego w połowie XVIII wieku, celem poszerzenia placu pod kościół w kierunku wschodnim.

Z najstarszego cmentarza grzebalnego w Urzędowie, oprócz szczątków ludzkich kości sterczących ze skarpy przy dzwonnicy, do chwili obecnej nie dotrwało nic.

Drugim chronologicznie cmentarzem grzebalnym w Urzędowie był cmentarz usytuowany 1 km na południowy wschód od urzędowskiego rynku przy gościńcu łączącym Urzędów z Kraśnikiem (zwykła polna droga, jednak o dużym znaczeniu dla Urzędowa). W czasach mojego wczesnego dzieciństwa (pamiętam to) została wybrukowana. Po II wojnie światowej położono na niej asfalt.

Na wysoczyźnie, w miejscu gdzie droga ta zaczyna schodzić w dół do Urzędowa po lewej stronie jest dziś resztka wzgórza z drewnianą, w kształcie domku, kapliczką pw. św. Elżbiety wokoło obsadzoną starymi lipami. Obok leży duży kamień – sześcian nachylony w stronę drogi z wyrytymi dwiema krzyżującymi się kosami na sztorc i stosownym napisem na cześć Tadeusza Kościuszki. Tu stał niegdyś drewniany kościół pw. św. Elżbiety, zwany kościołem królewskim, gdyż pochodził z fundacji królewskiej. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1597 roku. Dokładny zaś opis podaje wizytacja biskupia z 1617 roku. W połowie XVII w. kościół został ograbiony. Wojny, a zwłaszcza upadek miasta, wpłynęły na upadek i rujnację tej świątyni. W 1718 roku bp Mikołaj Złotnicki wspomina, że wymaga on remontu i ogrodzenia. Nabożeństwa w tym czasie były odprawiane tylko w święta patronalne i w rocznice konsekracji. Na utrzymanie tego kościoła był podatek z pól i domów miejskich. We wspomnianej wizytacji jest też wzmianka „quod olim erat parochialis” (któryś kiedyś był kościołem parafialnym). Być może, kiedy kościół parafialny uległ zniszczeniu, ten ocalał i służył jako parafialny. W 1782 roku wizytator nakazuje go rozebrać, a materiał miał być użyty na szpital, tzn. przytułek dla ubogich.

Istnieje ciekawa legenda mówiąca o napadzie Szwedów na Urzędów. Gdy wojska szwedzkie podeszły pod Urzędów od strony Kraśnika, wówczas św. Elżbieta Szwedów oślepiła i ci nawzajem się pozabijali. Ta legenda jest znana w okolicy Urzędowa.

Wokoło kościoła był usytuowany cmentarz grzebalny. Teren cmentarza był dość rozległy. Gościniec biegnący z Urzędowa do Kraśnika przy cmentarzu skręcał w lewo i łukiem omijał go. Po I wojnie światowej, gdy kładziono bruk, ścięto znaczną część wzgórza aż do progu kapliczki – prostując gościniec. Wydobyte wtedy szczątki ludzkie umieszczono w jednym dużym dole wykopanym w pobliżu kamienia Kościuszki. Opowiadali mi o tym moi rodzice, którzy byli tego naocznymi świadkami.

Od północy, od strony Urzędowa teren cmentarza ograniczony był tzw. Wyżnicką Drogą. Była to zwykła polna droga biegnąca wąwozem skosem w prawo do gościńca i dalej na przełaj przez pola w kierunku na południowy zachód w kierunku wsi Wyżnica. W miejscu odłączenia się owej drogi od gościńca, w klinie rozpoczynał się teren cmentarza od północy. W dzieciństwie widziałem na owej skarpie na głębokości ok. 30 cm pod powierzchnią ziemi szczątki ludzkich kości.

W 1946 roku wybierano stąd ziemię i przewożono na rynek, równając jego nawierzchnię. W ziemi tej znajdowało się dużo ludzkich kości.

Teren cmentarza od zachodu ograniczała polna droga, odchodząca od Drogi Wyżnickiej na południe, by, ominąwszy kapliczkę, ponownie połączyć się z gościńcem. Nieznany jest zasięg cmentarza od południa. Obserwując jednak w dzieciństwie skarpę od strony szosy, pamiętam, że szczątki kostne pokazywały się od kapliczki na północ, w kierunku Urzędowa.

Jeśli dawny kościół stał w miejscu obecnej kapliczki – w takim razie cmentarz grzebalny byłby usytuowany przy tym kościele od strony północnej.

Również i z tego cmentarza grzebalnego do chwili obecnej nie dochowało się nic prócz szczątków kości ludzkich sterczących z resztek wzgórza. Poza tym w kapliczce św. Elżbiety był do niedawna obraz stary, ludowy, być może pochodzący z dawnego kościoła św. Elżbiety. Obraz ten znajduje się obecnie u p. Janusza Stelmaszczyka we wsi Wyżnianka k. Kraśnika. Jego ojciec Jan Stelmaszczyk, obecnie nieżyjący, był słynnym w okolicy regionalistą, kolekcjonerem i miłośnikiem dzieł sztuki ludowej. On to obraz ten zdeponował u siebie w swoich zbiorach.

Następnym chronologicznie cmentarzem grzebalnym na terenie Urzędowa był cmentarz usytuowany przy ul. Wodnej – dawnym Przedmieściu Krakowskim – w miejscu obecnej Szkoły Podstawowej. W 1447 r. został tam wybudowany drewniany kościół pw. św. Ducha i św. Leonarda erygowany przez biskupa Oleśnickiego, spalony w 1657 roku przez Szwedów. W 1667 roku wybudowano nowy murowany kościół, jeszcze odnowiony w XVIII wieku.

Równocześnie obok kościoła zbudowano tzw. szpital – w rzeczywistości przytułek dla bezdomnych starców. Jeszcze w latach 1884–1904 przebywało w nim 12 pensjonariuszy.

Obok kościoła od wschodu, równocześnie z budową świątyni, został założony cmentarz grzebalny. Zmarłych musiano tu grzebać przez dłuższy czas, gdyż przestrzeń zajęta przez szczątki ludzkie była znaczna.

Kościół ten w 2. połowie XIX wieku stał opuszczony, w częściowej ruinie. Ojciec mój, urodzony w 1867 roku, opowiadał mi, że będąc małym chłopcem szukał gniazd wróbli w dachu i ruinach tego kościoła. Kościół rozebrano w 1878 r. Cegłę z niego użyto na budowę dzwonnicy, o czym świadczy data widniejąca na jej północnej ścianie. Resztę cegły z tego kościoła użyto na budowę ogrodzenia cmentarza grzebalnego przy ul. Wodnej.

Według opowiadań starszych ludzi, na placu po kościele św. Ducha do 1915 r. stał duży drewniany dom z sienią na przestrzał, z czterema dużymi pomieszczeniami.

Podczas I wojny światowej, w 1915 roku w trakcie ciężkich walk Rosjan z Austriakami, jakie przewaliły się przez Urzędów, budynek ten, czyli szpital, został zniszczony całkowicie. Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam, że w miejscu gdzie obecnie stoi budynek Szkoły Podstawowej był niewielki wzgórek z cegieł i gruzu – rumowisko porosłe pokrzywami – jedyna pozostałość po budynku dawnego szpitala. Głębiej na tym placu, bliżej stawu na wzgórku, pamiętam chatę „przytułku” wybudowanego po I wojnie światowej. Chata ta, z drzewa, kryta słomą, za mojej pamięci była już bardzo zniszczona. Mieszkała w niej jedyna ,,pensjonariuszka” – starsza kobieta z córką, nazwiskiem Ziorkowa. Na tym placu pocmentarnym kobieta ta pełniła posługę przy parafii. Zamiatała kościół, pomagała kościelnemu sprzątać w kościele. W święta Wielkiej Nocy i Zielonych Świątek, gdy rzesze wiernych szły do kapliczki św. Otylii przemywać oczy, Ziorkowa urzędowała w kapliczce, nabierając wody do wiadra i obdzielając nią ludzi.

Jedynym przypomnieniem, że było to miejsce sakralne, był drewniany wyniosły krzyż tuż przy ul. Wodnej.

W 1947 roku rozpoczęto tu budowę Szkoły Podstawowej. Przy niwelacji terenu, przy dokonywaniu wykopów pod fundamenty odsłonięto dużą przestrzeń pokrytą równo ułożonymi na jednym poziomie szkieletami ludzkimi. Kości te razem z ziemią spychacz zsunął w obniżenie terenu od strony łąk, wyrównując teren pod szkołę, ale niezbyt chlubnie świadcząc o ojcach miasta i ich szacunku dla przeszłości.

W 1980 roku w rozmowie z p. Latosem – byłym dyrektorem Szkoły Podstawowej w Urzędowie, dowiedziałem się, że gdy w latach siedemdziesiątych przed frontem szkoły kopano rowy pod rury kanalizacyjne odsłonięto znaczny ciąg murów przyziemia owego kościoła. Oczywiście po założeniu rur mur ten został zasypany ziemią – na pożytek przyszłym archeologom.

W 1981 r. syn p. Pikuły z ul. Wodnej, biegając po placu za szkołą w kierunku rzeki, w miejscu gdzie zostały zsunięte kości ze starego cmentarza znalazł starą dużą srebrną monetę króla Zygmunta Starego z połowy XVI wieku. Widocznie moneta ta pozostała w kieszeni zmarłego urzędowiaka i z nią go pochowano. W tej chwili jest ona wskaźnikiem datującym używanie cmentarza przy ul. Wodnej w Urzędowie w miejscu obecnej szkoły.

Dziś w miejscu gdzie stał kościół pw. św. Ducha stoi duży budynek Szkoły Podstawowej. Krzyż przesunięto na skraj placu. Obecnie i jego już nie ma – rozpadł się.

Ocalały jeszcze dwa ciekawe przedmioty kultu z kościoła św. Ducha. Jeden to obraz Madonny z Dzieciątkiem z przełomu XVIII–XIX wieku. Ciekawe są ramy tego obrazu. Posiadają puste przestrzenie pokryte szkłem. Pod szkłem znajdują się zwitki pergaminu z wypisanymi na nich wersetami Biblii oraz relikwiami świętych.

Po rozebraniu kościoła św. Ducha obraz ten przez blisko 100 lat wisiał w kościele parafialnym w prawej nawie pod chórem. Nastała moda na zabytki – ktoś poznał, że to stary obraz, wyciął go z ram i ukradł. Dziś trudno dociec, jak to się stało. Jednak, dzięki staraniom ks. proboszcza Bacy, obraz ten powrócił do kościoła. Po gruntownym odnowieniu, zawieszony na prawym filarze, ozdobiony kwiatami i oświetlony światłem elektrycznym, pięknie zdobi świątynię.

Drugim zabytkiem zachowanym do dziś z kościoła św. Ducha jest mała rzeźba w drewnie przedstawiająca popiersie amorka. Niżej pasa rzeźba ta przechodzi w konsolę zdobioną stylizowanymi liśćmi akantu. Zabytek ten, ładnie zachowany, ostatnio fachowo odnowiony i pomalowany, znaleziony został niegdyś w ruinach kościoła św. Ducha. Obecnie jest w posiadaniu p. Janusza Stelmaszczyka. Jego ojciec Jan Stelmaszczyk w okresie międzywojennym pozyskał go od znalazcy do swojej kolekcji.

Ostatni, aktualnie użytkowany, cmentarz grzebalny w Urzędowie założony został w 1815 roku również przy ul. Wodnej, ale na samej granicy gruntów gminy Urzędów1. Od granicy gruntów oddzielała go polna droga odchodząca od ul. Wodnej w pole w kierunku wsi Wyżnica.

Od wschodu granica tego cmentarza przebiegała przez środek pola mojego ojca. W związku z tym w naszej rodzinie utrzymała się wiadomość przekazana od mojego dziadka Jana Cieślickiego, że z chwilą zakładania cmentarza w tym miejscu, gdy inni właściciele pól równej wielkości otrzymali od władz carskich za swoje pole po 100 rubli, moi dziadkowie otrzymali 60 rubli, gdyż niecałe pole zostało włączone w teren cmentarza.

Pozostał wąski pas pola – przy ul. Wodnej szerszy, dalej wąski. Porosły wierzbami pozostał nieużytkiem do czasu II wojny światowej. Na tym nieużytku, tuż przy murze cmentarnym, w pobliżu ul. Wodnej było niewielkie piaszczyste wzniesienie. Będąc dzieckiem, bawiłem się tam w piasku. Raz, pamiętam, wykopałem szczątki kostne dziecka. Ojciec mój, Walenty Cieślicki, ur. 1867 r., gdy to zobaczył, przypomniał sobie i zaczął opowiadać, że ,,za cara” na tym wzgórku był mały cmentarz prawosławny. Na nim grzebano nielicznych zmarłych religii prawosławnej, jak: żołnierzy rosyjskich, żandarmów, nauczycieli Rosjan i ich rodziny. Ojciec opowiadał, jak młode małżeństwo rosyjskie pochowało tu swoje zmarłe dziecko. Był tego świadkiem. Po zakończeniu pogrzebu wracali pieszo do Urzędowa, oglądając się na ów wzgórek cmentarny, jak długo go było widać.

Nieco dalej od ul. Wodnej, na tym nieużytku było niewielkie wgłębienie terenu. Tu na murze cmentarnym czerwoną farbą niezdarnie napisany widniał w okresie międzywojennym napis po polsku: ,,Rosja przepada” a obok – duży, czerwony kleks.

Aktualnie używany cmentarz grzebalny to obszar 2 hektarów 55 arów. Otoczony jest starym murem, przykrytym czerwoną dachówką o zarysie czworobocznym ze ściętymi narożnikami, od frontu ze sztachetkami. Na osi znajduje się bramka o charakterze późnobarokowym, gruntownie przebudowana w 1880 i po 1915 roku. Z tego czasu pochodzi rekonstrukcja szczytu trójprzelotowa, o wejściu środkowym wyższym i szerszym przeznaczonym dla pojazdów. Po bokach są mniejsze furtki dla pieszych. Całość przykryta jest czerwoną dachówką. Nad głównym wjazdem znajduje się dość wysoka wnęka. We wnęce w tej chwili umieszczony jest gipsowy odlew świątka. Pamiętam, że jeszcze po II wojnie światowej we wnęce tej była piękna rzeźba w drewnie, ludowa, przedstawiająca Chrystusa Frasobliwego umieszczonego w czymś, co przypominało ogródek. Przed rzeźbą umieszczony był ozdobny płotek.

W latach sześćdziesiątych, gdy nawiązałem kontakt z p. Janem Stelmaszczykiem ze wsi Wyżnianka, podczas pobytu u niego spostrzegłem wspomnianego świątka w jego zbiorach. Opowiedział mi, że świątek jest już bardzo zniszczony. W porozumieniu z ks. Janem Łazickim p. J. Stelmaszczyk zdjął świątka z bramy cmentarnej i włączył do swoich zbiorów, ratując go przed całkowitym zniszczeniem. W jego miejsce wstawił gipsowy odlew figury świętego, który stoi do dziś.

Po lewej stronie cmentarza, niedaleko od ul. Wodnej stoi kaplica grobowa kryta czerwoną dachówką – zbudowana w 1845 roku z fundacji M. Żyszkiewiczowej i A. Skowrońskiego, murowana, otynkowana, prostokątna. Od frontu (strona północna) znajduje się trójkątny szczyt ze spływami wylotowymi po bokach. Na frontonie pod dachem widnieje data „1845”. Dach jest dwuspadowy, z szerokim gzymsem. W ołtarzu znajduje się drewniany krucyfiks z 1. połowy XIX wieku.

Po przeszło 100 latach istnienia, mocno nadwyrężoną zębem czasu, ówczesny ks. proboszcz J. Łazicki chciał ją wyremontować i przejąć na własność parafii. Potomkowie fundatorów – rodzina Gruchalskich – nie wyraziła jednak na to zgody. Własnym sumptem ją wyremontowała i zamknęła na klucz. Raz w roku, w Dzień Zaduszny odbywa się w niej nabożeństwo.

W kaplicy cmentarnej są pochowani: M. Żyszkiewiczowa – wdowa po Macieju Żyszkiewiczu, stolarzu – fundatorka kaplicy, Maciej Żyszkiewicz – jej mąż, Maria z Żyszkiewiczów Gruchalska, Jan Żyszkiewicz i jego żona oraz żona Leopolda Gruchalskiego.

Aleja główna przebiega przez środek cmentarza. Po bokach alei rosną stare drzewa. Jeszcze starsze drzewa, w większości lipy, rosną wokoło cmentarza przy murze ogrodzenia.

Najstarsza część cmentarza znajduje się w sąsiedztwie kaplicy grobowej, gdzie nagrobki posiadają najstarsze daty. Najwcześniejszą datą na tym cmentarzu jest data budowy kaplicy umieszczona na jej frontonie: „1845”.

Cmentarz, jak już pisałem, został założony w 1815 roku, ale w owym czasie nagrobek murowany był rzadkością. Był za drogi na kieszeń przeciętnego urzędowiaka. A z drugiej strony – murowany nagrobek, nawet w pierwszych latach istnienia cmentarza zbudowany, nie zawsze dotrwał do naszych czasów. Pamiętam, przy końcu alei głównej po lewej stronie stał ciekawy nagrobek – monolit z czerwonego granitu. Widniało na nim nazwisko Warchał. Ostatnio, kilka lat temu, nagrobek ten jeszcze stał, ale był mocno przechylony. W 1979 roku zwiedzałem cmentarz – tego nagrobka już nie było. Ktoś zabrał go celem ponownego przerobienia na nagrobek komu innemu, a to był jeden z najstarszych nagrobków.

W tej chwili najstarszym nagrobkiem znalezionym na cmentarzu w rejonie kaplicy jest nagrobek z napisem: „Wincenty Wlaźlacki, zm. 1853 r.”.

Dalej są następne stare nagrobki, według dat zgonów:

Teresa z Wrońskich Wlaźlacka, zm. 1862 r.,

D.O.M. Wincenty Goliński, zm. 1865 r.,

Marianna z Wrońskich Golińska, zm. 1895 r.,

Marianna z Szymczyków Chruścielewska Jacniacka, zm. 1904 r.,

Julianna z Surdackich Golińska, zm. 1916 r.

Te nagrobki są koło kaplicy.

Tuż przy wejściu na cmentarz, na prawo od alei głównej, są następujące stare nagrobki:

Tekla z Pomorskich Grzebulska, zm. 1877 r.,

Magdalena z Gozdalskich Chęcińska, zm. 1880 r.,

Katarzyna Gozdalska, zm. 1890 r.,

Jan Wiączkowski, zm. 1894 r.,

Tekla z Pożycińskich Pomorska, zm. 1895 r.,

Andrzej Grzebulski, zm. 1898 r.,

Katarzyna z Chęcińskich Sienkielewska, zm. 1902 r.,

Julia Garlicka, zm. 1903 r.,

Wojciech Więckowski, zm. 1903 r.,

Jan Sieńkielewski, zm. 1904 r.,

Feliks Zakrzewski – urzędnik pocztowy, zm. 1906 r.,

Marianna z Kapałów Kuśmiderska, zm. 1908 r.,

Anna Andruszkiewicz, zm. 1916 r.,

Barbara Gładkowska, zm. 1916 r.,

Stanisław Pomorski, zm. 1921 r.

W rejonie pierwszej alei bocznej prawej:

Łucja z Domańskich Perczyńska, zm. 1879 r.,

Jan Wiączkowski, zm. 1894 r.,

Piotr Wiączkowski, zm. 1904 r.

Z części cmentarnej cmentarza na lewo od alei głównej:

Jan Żyszkiewicz, zm. 1905 r.,

Antonina z Wójcickich Mital, zm. 1905 r.,

Julianna z Prawickich Łukasiewiczowa, zm. 1906 r.,

Marianna z Juraków Dziesławowa, zm. 1907 r.,

Franciszka z Cieślickich Siekaczyńska, zm. 1907 r.

Spośród ciekawszych grobów tego cmentarza wymienić należy groby uczestników powstania styczniowego. Udział urzędowiaków w powstaniu był znaczny – około 55 osób (według materiałów zebranych przez A. Golińskiego). Część z nich zginęła na Syberii lub padła w bitwach z dala od Urzędowa. Większość jednak zmarła śmiercią naturalną i mogiły ich są zapomniane na tym cmentarzu.

Trzy mogiły są zachowane do dziś. Jedna w pobliżu kaplicy. Tu leży powstaniec Iwanicki Marcin, uczestnik bitwy pod Fajsławicami w Krasnostawskim. Druga mogiła powstańca jest usytuowana w centrum cmentarza, przy głównej alei po jej prawej stronie. Tu leży powstaniec Jan Więckowski. Trzeciego nazwiska nie pamiętam. Wszyscy trzej doczekali niepodległej Polski. Rodzice opowiadali, że już w wolnej Polsce dostali piękne mundury, odznaczenia i w nich chodzili po miasteczku. Do niedawna w pobliżu kaplicy była jeszcze czwarta mogiła powstańcza. Tu leżał Wojciech Siekaczyński – mój dziadek. Zmarł w 1917 roku. Obecnie mogiła uległa zapomnieniu, a w tym miejscu został ponownie pogrzebany ktoś inny.

A oto lista urzędowiaków biorących udział w powstaniu 1863 roku:

Ambrożkiewicz Piotr,

Banaszek Franciszek – walczył pod Chruśliną, był w niewoli,

Brożek Ignacy – walczył pod Chruśliną,

Burda Jan – był w niewoli,

Cieślicki Franciszek – walczył pod Fajsławicami,

Chudzicki Edmund,

Chudzicki Józef,

Gajewski Augustyn – walczył pod Żyrzynem,

Gładkowski Konstanty – zwiadowca,

Gozdalski Wojciech – zginął,

Gruchalski Konstanty – zwiadowca,

Iwanicki Marcin – walczył pod Fajsławicami,

Karasiński – szynkarz z karczmy ,,Brama”,

Kamyk Jakub – walczył pod Żyrzynem,

Łabudzik Marcin – kominiarz, zginął w Moniakach,

Marzec Łukasz,

Michota Andrzej,

Miłkowski Stanisław – był w niewoli,

Miłkowski Wincenty,

ks. Pajdowski Walenty,

ks. Pożyciński Szymon,

Pyz Jan – zginął pod Słupią,

Przysucha Michał – był w niewoli,

Rachoń Józef – walczył pod Chruśliną, zginął pod Żyrzynem,

Rutkowski Franciszek,

Rogoza Michał – rekrutował powstańców,

Siekaczyński Wojciech,

Świerczyński Stanisław,

Wiącek Andrzej – walczył pod Fajsławicami,

Więckowski Jan,

Witek Leon – walczył pod Chruśliną,

Wojtuszkiewicz Antoni – walczył pod Żyrzynem,

Zając Mateusz,

Żyszkiewicz Marcin,

Marszałkowski Bogusz – był w niewoli.

Wykaz opracowano na podstawie materiałów zebranych przez A. Golińskiego. Spis ten nie jest pełny. W walkach powstańczych uczestniczyło jeszcze około 20 urzędowiaków.

Na tym cmentarzu zostało pogrzebanych wielu księży – urzędowiaków z pochodzenia i obcych będących proboszczami w tutejszej parafii. Według spisu dokonanego przez ks. Aleksandra Bacę, następujący księża zmarli i zostali pogrzebani na tutejszym cmentarzu:

Księża urzędowiacy z pochodzenia:

ks. Franciszek Chęciński, 1851–1918 r.,

ks. Bolesław Tomaszewski,

ks. Jan Sadowski, 1893–1962 r.,

ks. Michał Łukasiewicz, 1904–1966 r.,

ks. Szymon Tomaszewski, 1886–1957 r.,

ks. pułk. Mikołaj Puacz, 1909–1978 r.

Księża obcy z pochodzenia, proboszczowie tutejszej parafii:

ks. Adam Drzewicki, pobyt w parafii 1735–1745 r., mogiła niezachowana,

ks. Leon Jurkowski, 1815 r., mogiła niezachowana,

ks. Antoni Ogonowski, 1815–1825 r., mogiła niezachowana,

ks. Józef Świtalski, 1825–1831 r., mogiła niezachowana,

ks. Józef Borowski, 1832–1856 r., mogiła niezachowana,

ks. Marcin Wolski, 1858–1891 r., mogiła zachowana,

ks. Jakub Szaniawski, 1891–1896 r., mogiła zachowana,

ks. Ludwik Hera, 1906–1911 r., mogiła zachowana,

ks. Ignacy Domański, ur. 1870, zm. 1915 r., mogiła zachowana,

ks. Edward Fiołek, 1916–1920 r., mogiła zachowana,

ks. Józef Baranowski, zm. 1972 r., mogiła zachowana.

Z ciekawszych a zasłużonych ludzi leżących na tutejszym cmentarzu należy wymienić mogiłę dr. med. Alojzego Hewelke – potomka słynnego astronoma z XVII wieku Jana Heweliusza z Gdańska. Dr A. Hewelke, urodzony w 1911 roku, jako młody lekarz wypędzony z rodzinnego Pomorza przez Niemców, w 1939 roku osiadł w Urzędowie. Tu spędził resztę życia. Zmarł w 1973 roku. Słynny na okolicę lekarz z powołania i wielki człowiek.

Przy głównej alei po jej prawej stronie znajduje się symboliczna mogiła Błażeja Dzikowskiego, urodzonego w 1881 roku. Ciekawa to była postać, zasłużona. Pod zaborem rosyjskim aktywny członek POW. Gdy Legiony Piłsudskiego wkraczały do Urzędowa w 1915 roku, na ul. Wodnej koło słynnej starej studni Aleksandra Golińskiego witał Piłsudskiego Błażej Dzikowski. Chciał dołączyć do Legionów, ale Piłsudski powiedział: ,,Nie, ty Błażek będziesz potrzebny tu”. Po odzyskaniu niepodległości był dwukrotnie posłem na Sejm. Za działalność polityczną i społeczną odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta. Z chwilą zajęcia Polski przez Niemców jeszcze w 1939 roku przy jego współudziale, jako doświadczonego konspiratora z okresu I wojny światowej, zorganizowano w Urzędowie zalążek organizacji niepodległościowej ,,Służba Zwycięstwu Polski” późniejsze ZWZ. Gestapo wyśledziło tę organizację i 10 czerwca 1940 roku aresztowało niemal wszystkich jej członków. Trzem udało się zbiec. Aresztowani zostali wywiezieni do więzienia w Lublinie na Zamku i, po straszliwym śledztwie, 15 sierpnia 1940 roku zostali rozstrzelani. Z nimi zamordowany został i Błażej Dzikowski. Pamiętam go jako niewysokiego, tęgiego staruszka o czerstwej czerwonej twarzy.

Dziś na cmentarzu na prawo od alei głównej jest nagrobek Władysławy Dzikowskiej, żony Błażeja. Zaś poniżej jest umieszczony napis: „Cieniom św. pamięci Błażeja Dzikowskiego, którego prochy kryje zbiorowa mogiła w Lublinie. Żył lat 59. Rozstrzelany 15 VIII 1940 r. Członek Rządu w 1919 r. Poseł na Sejm w latach 1919–1923”.

Spośród całej gamy pięknych, szlachetnych nazwisk widniejących na nagrobkach są i takie, których przedstawicieli już nie ma wśród żywych mieszkańców miasteczka. Oto nazwiska ginące w Urzędowie: Andruszkiewicz, Perczyński, Garlicki, Sieńkielewski, Pożyciński, Rozwadowski, Dąbrowski, Prawicki, Bijasiewicz.

Z ciekawszych nagrobków można by jeszcze wymienić nagrobek Stanisława Jagiełło usytuowany przy końcu alei głównej, po prawej stronie. Ów Stanisław Jagiełło żył równe 100 lat. Zmarł w 1936 roku. Pamiętałem go z dzieciństwa, jak wracał z kościoła. Szedł już bardzo chwiejnie, potykając się o najmniejszą grudę ziemi.

Podczas I wojny światowej, w 1915 roku w najbliższej okolicy i w samym Urzędowie było znaczne nasilenie walk między wycofującym się wojskiem rosyjskim a wchodzącym do Urzędowa wojskiem austriackim. Przy boku tej armii walczyli legioniści pod wodzą J. Piłsudskiego. Urzędów został wtedy spalony prawie w 90%. Straty w ludziach po obu stronach walczących armii były znaczne. Podczas walk padłych żołnierzy grzebano w miejscu, gdzie zginęli. Dopiero po zakończeniu wojny w latach dwudziestych szczątki ich pozbierano z okolicznych pól i lasów i w rogu cmentarza tuż przy ul. Wodnej, ale od strony Dzierzkowickiego Lasu, w jednej dużej wspólnej mogile ponownie pogrzebano. Dziś śladu nie ma po tej mogile.

Podczas II wojny światowej szczególnie wielu mieszkańców Urzędowa zginęło śmiercią tragiczną. Cała kwatera, będąca w samym rogu między ul. Wodną i skrajem cmentarza od strony Dzierzkowic, zajęta jest w większości przez zmarłych tragicznie podczas okupacji. W kilku mogiłach pochowani są cywile, w wielu – partyzanci. Urzędów słynął z patriotyzmu.

Przy końcu alei głównej, po prawej stronie pod murem ogrodzenia, podczas okupacji niemieckiej 1939–1945, Niemcy pogrzebali swojego żołnierza, podobno samobójcę. Pamiętam, że na imię miał Antoni. Na jego mogile widniał płaski drewniany krzyż z imieniem i nazwiskiem oraz datą zgonu. Do dziś nie zachowała się.

Naprzeciw wejścia na cmentarz, po drugiej stronie ul. Wodnej, od strony łąk stoi krzyż przy płycie pamiątkowej. Tu leży 15 legionistów Piłsudskiego poległych w walce o wolność w rejonie Urzędowa w 1915 roku. Oto ich nazwiska:

 1.       Mioduszewski Edward z Zawiercia, 7 p. V baon. I komp. III plut., zm. 17.7.1915 r.

 2.       Nawrocki Mieczysław, 7 p., zm. 18.7.1915 r.

 3.       Szczęch Jan (Sokół), 2 p. I baon, zm. 16.7.1915 r.

 4.       Jawornik Aleksander, zm. 17.7.1915 r.

 5.       Gruszczyński Antoni, zm. 16.7.1915 r.

 6.       Kasprzyk Józef, zm. 14.7.1915 r.

 7.       Karcz Andrzej, zm. 16.7.1915 r.

 8.       Łuszcz Stanisław, zm. 16.7.1915 r.

 9.       Ryż Bronisław, 5 p.

10.       Grochowski Franciszek, zm. 18.7.1915 r.

11.       Gałkowski Walery, 2 p. III baon 8 plut., zm. 16.7. 1915 r.

12.       Górski Antoni (Łuba), 7 p. sierż. V baon 8 plut., zm. 16.7.1915 r.

13.       Świątek Jan, 7 p. VI baon., zm. 16.7.1915 r.

14.       Rybarski Leon, por. 2 p. 2 baon I komp., zm. 16.7. 1915 r.

15.       Jakubowicz Dawid, 5 p. 3 komp., zm. 16.7.1915 r.

(Centralne Archiwum Wojsk pismem z 26 stycznia 1927 roku do Zarz. kl. Szk. Powsz. w Urzędowie. Wyciąg ze zbiorów Aleksandra Golińskiego.)

Tym miejscem pamięci narodowej, stosownie oznakowanym, opiekują się dzieci z miejscowej Szkoły Podstawowej.

Za cmentarzem grzebalnym, po lewej stronie od drogi na wzgórku, gdzie jest obecnie pole uprawne, za czasów mojej młodości rosła stara lipa, której spróchniały pień z biegiem lat powalił wiatr. Z korzenia wyrosły nowe odrosty otoczone wieńcem pokrzyw. Jest to miejsce i ślad po niewielkim kościółku-kaplicy, który stał tu niegdyś. Był to „Budynek duży z drzewa, a do niego przymurowana kaplica z ołtarzem w rodzaju prezbiterium z zakrystią murowaną. Na kościele kopuła z krzyżem. W kaplicy był obraz cudowny św. Otylii”2. Wcześniejsza wzmianka o tej kaplicy pochodzi z 1718 roku3.

Biskup Załuski, wizytujący parafię Urzędów w 1748 roku, wspomina o obrazie cudownym św. Otylii, który jednak nie ma żadnych dokumentów. Ludność jednak czciła bardzo św. Otylię. W tej kaplicy były nawet sprawowane sakramenty święte. Dekret reformacyjny biskupa Załuskiego zabraniał pod karą interdyktu lokalnego odprawiać msze św. i udzielać sakramentów. Można było odprawiać tylko msze św. czytane na żądanie wiernych, ale po uzyskaniu pozwolenia od władz4. Dekret reformacyjny z roku 1781 nakazywał ten obraz przenieść do kościoła parafialnego, a to w tym celu, aby była większa chwała Boża, a ludzie pielgrzymujący z okolicy mieli większą wygodę.

Od połowy XVII wieku miasto Urzędów przeżywa już regres. Kościoły idą w ruinę. Nic więc dziwnego, że biskupi krakowscy nakazywali kościoły pozaparafialne rozbierać, a szczególną troską otoczyć kościół parafialny. Rozebrano więc i kaplicę św. Otylii, obraz przeniesiono do kościoła parafialnego. W 1801 roku kaplicy św. Otylii już nie ma5.

Jak głosi wieść gminna, statua św. Otylii wielokrotnie „wędrowała” na łąki nad źródło, skutkiem czego w 1890 roku w tym miejscu wybudowano nową kapliczkę i w niej pozostawiono statuę. Stara kaplica, jako bezużyteczna, niszczała powoli. Ruiny jej rozebrano w ostatnim dziesiątku lat XIX wieku.

Dziś obok kępy młodych pędów lipy i pokrzyw odróżniają się w zaoranej roli kawałki cegieł i wapienia – pozostałość po fundamencie kaplicy. W lipcu 1979 roku wśród tych fragmentów cegieł rozwleczonych po roli znalazłem monetę miedzianą z 1768 roku – ½ grosza króla Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz kości ludzkie wyorane pługiem, jako widomy znak uczęszczania ludności do kaplicy oraz grzebania tu zmarłych.

Wskutek przepełnienia aktualnie używanego cmentarza przy ul. Wodnej w 1979 roku ks. A. Baca, proboszcz Urzędowa, poszerzył teren cmentarza w kierunku zachodnim o 0,62 ha, opasując go murem ogrodzenia. Teren ten, niegdyś średniowieczne targowisko, potem miejsce, na którym stała kaplica, będzie stopniowo zajmowany przez nowe mogiły.

Ostatnim cmentarzem na terenie Urzędowa egzystującym do końca II wojny światowej był cmentarz żydowski, tzw. kierkut.

Królewskie miasto Urzędów przez wiele wieków swego istnienia skutecznie opierało się osiedlaniu Żydów na jego terenie. Król Zygmunt August przywilejem z 1566 roku, między innymi, zabronił Żydom osiedlać się w Urzędowie. Król Stefan Batory w 1588 roku również zabronił Żydom osiedlać się w tym mieście, choć ówcześni starostowie często łamali ten zakaz. Król Zygmunt III w 1616 roku surowo zalecił starostom urzędowskim nie wpuszczać Żydów do miasta. Do 1860 roku była w Urzędowie jedna rodzina żydowska nazwiskiem Morgenberser licząca 12 osób. W okresie rządów Wielopolskiego Żydzi stopniowo zaczęli napływać do Urzędowa w większej ilości. W 1889 roku było tu już 242 Żydów. W 1939 roku mieszkało w Urzędowie 425 Żydów6.

Przez wiele lat Żydzi urzędowscy grzebali swoich zmarłych w pobliskim Kraśniku. Tam mieli swoją synagogę i duży cmentarz. Ale nie było to dla nich wygodne i dlatego w początkach XX wieku na polach, 1 km na południe od Urzędowa, w pobliżu tzw. Wyżnickiej Drogi, urzędowscy Żydzi od rolników: Grudzińskiego Czesława, Krasińskiego Józefa i Wojtuszkiewicza Adolfa zakupili kawałek pola. Ogrodzili go szczelnie drewnianymi sztachetami, a w południowowschodnim rogu wybudowali z desek budynek dla celów sakralnych i gospodarczych. Od ok. 1910 roku zaczęli tam grzebać zmarłych.

Pamiętam żydowskie pogrzeby. Kondukt pogrzebowy szedł niepoprzedzany żadnymi emblematami religijnymi. Zawodziły tylko płaczki.

W przeciwieństwie do katolickiego, gdzie dominuje powaga, niemalże dostojeństwo, żydowski kondukt żałobny posuwał się w kierunku cmentarza szybko, prawie biegiem. My dzieci biegaliśmy wokół konduktu, strojąc niemądre miny. Za moich młodych lat cmentarz żydowski nie był stary, ale posiadał już około 30 typowych stelli nagrobkowych. Wykonane były z białego piaskowca, półkoliście zakończone u góry. Ozdobione płaskorzeźbami o tematyce biblijnej przedstawianej według swoich kanonów sztuki, malowane jaskrawymi farbami, stanowiły silny akcent kolorystyczny w pustym polnym otoczeniu. Wiele też było mogił bez stelli nagrobnych. Tu byli pogrzebani Żydzi ubodzy.

Gdy w miasteczku nie stało wyznawców religii Mojżeszowej, cmentarz żydowski został zniszczony przez miejscową ludność. Ogrodzenie i drewnianą szopę rozebrano na opał a stelle nagrobne zniszczyli chłopcy pasący krowy na terenie cmentarza.

Podczas okupacji niemieckiej cmentarz żydowski spełniał nadal swoją, jakże tragiczną, rolę. W 1942 roku, gdy Niemcy wypędzili całą ludność żydowską z Urzędowa do kraśnickiego getta, dwoje staruszków żydowskich – małżeństwo – pozostało w swojej chatce. Gdy żandarmi niemieccy dowiedzieli się, że ci Żydzi nie poszli do getta, podjechali furmanką pod ich chatę. Wsadzili ich na tę furmankę. Przy woźnicy usiadł żandarm, a z tyłu wozu stróż-zamiatacz rynku, nazwiskiem Mazur, z łopatą. (Byłem tego naocznym świadkiem). Pojechali na żydowski cmentarz, gdzie żandarmi Żydów zabili, a Mazur ich zakopał. Ta stara Żydówka nazywała się Ćmocha. Podczas okupacji egzekucje takie powtarzały się często. Część młodych Żydów, unikając getta, pochowała się u miejscowych rolników. Potem ci Żydzi byli często chwytani przez Niemców i mordowani na tym cmentarzu.

Byłem też świadkiem, jak z Bęczyna przywlókł się na rynek do posterunku żandarmerii niemieckiej Żyd, mężczyzna w wieku 35 lat, chory, wyniszczony głodem i chorobą podczas wielomiesięcznego ukrywania się – sam zgłosił się do żandarmów, by ci go zabili. Po kilku dniach przechodziłem koło żydowskiego cmentarza i zobaczyłem świeżo rozkopaną trawę i rozbryzgi krwi wokoło. To była mogiła owego Żyda.

W pierwszych latach okupacji Niemcy schwytali ukrywającego się mieszkańca Urzędowa, 20-letniego Mieczysława Dębskiego. Ukrywał się około półtora roku. Były to pierwsze lata okupacji. Partyzantki jeszcze nie było. Niemcy w owym czasie byli bardzo silni. Po schwytaniu go, polscy policjanci na usługach Niemców zatłukli Dębskiego na śmierć kijami. Dla większej ohydy pogrzebali go na żydowskim cmentarzu, w jego południowym skraju. Po wyzwoleniu jego szczątki ekshumowała rodzina i pogrzebała na cmentarzu katolickim.

Dziś [w 1979 roku] teren żydowskiego cmentarza przedstawia jakże smutny widok. Ogrodzenia i budynku gospodarczego nie ma, pięknych barwnych stelli nagrobkowych też. Uważnie szukając w trawie, można znaleźć ich pokruszone szczątki. Dawną Wyżnicką Drogę zlikwidowano. Zaś od północy i wschodu teren cmentarza to wielka dziura w ziemi, w której poniewierają się ludzkie kości. Wydobywa się tu piach dla celów budowlanych Urzędowa. Czyż w najbliższej okolicy brak piachu? Czy koniecznie należy go brać z terenu dawnego żydowskiego cmentarza, profanować ludzkie szczątki? Ojcowie miasta, gdzie u was poszanowanie godności ludzkiej?!

Na łąkach przy szosie łączącej rynek z przedmieściem Mikuszewskim – „na grobli”, jak się potocznie mówi – stoi drewniana, w kształcie domku, kapliczka pw. św. Jana. Wewnątrz znajduje się ludowa rzeźba w drzewie tego świętego. Kapliczka ta stała niegdyś na łąkach w pobliżu grobli, po której biegła droga, na niewielkim widocznym do dziś pagórku. Tradycja głosi, że na tym wzgórku stał niegdyś kościół pw. św. Jana. Wokół kościoła, jak wszędzie, miał być cmentarz grzebalny.

Analiza owego wzgórka wykazuje jednak niemożliwość istnienia tam cmentarza grzebalnego. Wzgórek ma zbyt małą powierzchnię, żeby mógł pomieścić nawet mały kościół. Dalej, teren tego wzgórka jest za niski na tego rodzaju budowlę. Przy wiosennych roztopach jest zalewany przez wodę. A musimy pamiętać, że przed kilku wiekami poziom wód był wyższy, więc i zalewanie było większe. Wzgórek ten jest naniesiony przez wodę podczas wiosennych roztopów. Na nim musiała stać pierwotnie kapliczka pw. św. Jana, o czym świadczy następujący fakt. Teren tego wzgórka jest obecnie posesją p. Bolesława Kusia. Rozmawiałem z nim kiedyś i ten oświadczył mi, że po II wojnie światowej, gdy kupił tę posesję i rozpoczął wykopy pod fundamenty domu, znalazł na głębokości ok. 0,5 m szczątki ludzkiego szkieletu (przypuszczalnie samobójcy pogrzebanego w pobliżu kapliczki), gruz ceglany, dwa częściowo uszkodzone świeczniki ceramiczne (produkt niewątpliwie pochodzący z Bęczyna) oraz dwa srebrne medaliki, na których widniały daty: 1680 i 1722 rok. Wszystko było przykryte naniesionym mułem. Medaliki oddał p. Kuś znanemu kolekcjonerowi i regionaliście p. Aleksandrowi Golińskiemu. Gdzie one teraz się znajdują, nie wiadomo. Wszystkie te znaleziska świadczą, że kapliczka pw. św. Jana egzystowała na tym miejscu od dawna. Na pewno wiele lat wcześniej od daty 1680 roku, widniejącej na starym medaliku.

Następnym miejscem w Urzędowie, gdzie są pogrzebani zmarli, jest mały wzgórek, w okresie międzywojennym o kształcie piramidalnym, z drewnianym krzyżem na szczycie, usytuowany ok. 1 km na wschód od rynku, pod Lubelską Górą. Na krzyżu widniał napis: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie. 1848”. Pagórek ten to prawdopodobnie „cholernik” – miejsce grzebania przed wiekami zmarłych na cholerę, czarną ospę i inne choroby zwane ogólnie „morowym powietrzem”. Obecnie wzgórek ten jest podkopywany ze wszystkich stron przez rolników uprawiających ziemię. Przy obsuwaniu się ziemi ze wzgórka pokazują się ludzkie kości.

Jak podają kroniki, „morowe powietrze” przyszło do Urzędowa pierwszy raz w 1648 roku z najazdem Kozaków Chmielnickiego. Wówczas to miasto zostało obrabowane i zniszczone, a zaraza uśmierciła wielu mieszkańców Urzędowa. Niedługo po tym, w 1657 roku razem z armią szwedzką „morowe powietrze” ponownie przyszło do Urzędowa, ponownie zabierając jego mieszkańców.

W wiekach następnych, na podstawie ksiąg metrykalnych, obserwujemy wielokrotnie poważnie zwiększoną liczbę zgonów – niewątpliwie z wyżej podanych przyczyn. I tak: w 1854 roku –100 zgonów, w 1855 roku – 185 zgonów, gdzie sam miesiąc sierpień wykazał 69 zgonów, natomiast w 1856 roku – 92 zgony.

Nie jest wykluczone, że wzgórek ten kryje również pochówki ludzkie daleko starsze – że jest to kurhan z odległych epok. W latach sześćdziesiątych [XX wieku] zgłosiłem to miejsce do Pogotowia Archeologicznego w Warszawie, by uznano ten wzgórek za zabytek archeologiczny, co spowodowałoby by władze terenowe otoczyły go opieką. Niewiele to dało. Wzgórek ów jest nadal obrywany, podkopywany przy wybieraniu piasku ze wszystkich stron. Ochrona prawna tego miejsca i planowe wykopaliska dałyby odpowiedź, z jakiego okresu dziejowego pochodzi ten wzgórek.

Podczas I wojny światowej, w 1915 roku były tu okopy niemieckie. Swoich poległych Niemcy grzebali również na tym wzgórku i na zachód od niego. W 1977 roku rozmawiałem ze starszą niewiastą z posesji usytuowanej obok tego wzgórka. Ta opowiadała mi, że gdy przed laty wkopywano tu słupki ogrodzenia znajdowano całe szkielety ludzkie ze szczątkami przerdzewiałego uzbrojenia.

Z zachodniej strony Urzędowa, na skraju lasu na przedmieściu Bęczyn, jest również kilka zaniedbanych mogił żołnierzy austriackich poległych podczas walk I wojny światowej. Za czasów mojej młodości były pielęgnowane, w Zaduszki przystrajane kwiatami i płonącymi świecami. Dziś – zarosłe pokrzywami, krzakami, rozgrzebane przez ptactwo z pobliskiej zagrody – uległy zapomnieniu.

Również na przedmieściu Bęczyn, ale koło pieców, na tzw. Podlesiu, widnieje wyniosły drewniany krzyż. Tu też są pogrzebani żołnierze rosyjscy, którzy polegli podczas walk w czasie I wojny światowej w 1915 roku.

Na skraju lasku, koło posesji p. Michalczaka, przy polnej drodze jest samotna mogiła polskiego żołnierza poległego w walce z Niemcami we wrześniu 1939 roku.

Ostatnim cmentarzem w pobliżu Urzędowa jest cmentarz niemiecki z okresu I wojny światowej. Usytuowany jest w lesie, między urzędowskim przedmieściem Bęczyn a wsią Chruślanki, w pobliżu tej wioski – niewielki przestrzennie, uporządkowany w okresie międzywojennym. Ogrodzony był żelaznymi sztachetami. Mogiły oficerów i podoficerów zaznaczone były cementowymi płytami, do których były przytwierdzone żelazne tabliczki z odpowiednimi napisami. Żołnierze szeregowi mieli na mogiłach krzyże z żelaza, wszystkie jednakowych wymiarów. Na krzyżach były przytwierdzone owalne żelazne tabliczki z napisem informującym, kto leży w tej mogile, z jakiej formacji, kiedy zginął – wszystko w języku niemieckim.

Z tyłu cmentarza był rząd mogił żołnierzy rosyjskich poległych w walkach w owym czasie. Na ich mogiłach również żelazne jednakowe krzyże z tym, że dodane były do nich skośne ramiona prawosławne. Na krzyżach widniały takie same owalne tabliczki żelazne z napisem: „Rusische soldat” („rosyjski żołnierz”).

W najbliższej od cmentarza wiosce Chruślanki utarł się zwyczaj, że w przeddzień Zaduszek dzieci i kobiety z tej wioski samorzutnie, bez nakazów porządkowały cmentarz, bieliły ogrodzenie. Tak było w okresie międzywojennym, tak też było podczas okupacji niemieckiej.

Opowiadali mi miejscowi ludzie ze wsi Chruślanki, że podczas okupacji, przed Zaduszkami dzieci i kobiety ze wsi porządkowały, jak zwykle, ten cmentarz. Drogą przejeżdżał oddział niemieckich żołnierzy. Niemcy, widząc Polki porządkujące ich cmentarz, zatrzymali się i bardzo przyjaźnie i serdecznie usiłowali z tymi kobietami i dziećmi rozmawiać. Tak im się to podobało.

Dziś [1979 rok] cmentarz ten jest mocno zniszczony. Ogrodzenia brak, nagrobków prawie nie znać. Sterczą jeszcze nieliczne krzyże na mogiłach żołnierskich, jest jeszcze kilka płyt na grobach oficerów. Cmentarz jest cały zarośnięty przez różne krzaki, jeżyny.

Jako ciekawostkę pragnę tu podać kilka nazwisk żołnierzy „niemieckich” poległych tu za „Vaterland”, za obcą sprawę. Oto ich nazwiska odczytane w lipcu 1978 roku przez K. Cieślickiego (pisownia oryginalna):

Eduard Schikora, zm. 3 VII 1915 r.,

Frederich Witzoreck, zm. 3 VII 1915 r.,

Johan Jankowski, zm. 3 VII 1915 r.,

Ed Drabinsky, zm. 3 VII 1915 r.,

Czesław Wiśniewsky, zm. 5 VII 1915 r.,

Adam Janicki, zm. 5 VII 1915 r.,

Franz Rogotzki, zm. 5 VII 1915 r.,

Franz Stodolski, zm. 5 VII 1915 r.

Przemija czas. Przemijają ludzie, przemijają i cmentarze. Tam, gdzie kiedyś była powaga śmierci – dziś dzieci biegają przed szkołą, śmiejąc się głośno. Takie jest życie. I to dobrze, że tak jest. Albowiem szanujmy przeszłość, z niej uczmy się żyć, ale żyjmy teraźniejszością.

Wiadomości czerpałem z Kraśnik i jego okolice Przegalińskiego, ze Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych ziem słowiańskich, Warszawa 1884–1904 oraz z opowiadań starszych ludzi, które usłyszałem w młodości i z własnych spostrzeżeń.

 

Przypisy:

1 Pierwsze pochówki na tym cmentarzu miały miejsce już w 1801 r. Zob. M. Surdacki, Urzędów w XVII–XVIII wieku. Miasto – Społeczeństwo – Życie codziennie, Lublin 2007, s. 319.

2 Akta Kurii Metropolitalnej w Krakowie [dalej: AKM], ks. 45, wizyt. 1748, s. 89.

3 AKM, ks. wizyt. 1718, s. 59.

4 AKM, ks. 45, wizyt. 1748, s. 89.

5 Archiwum Kurii Biskupiej w Lublinie, ks. 186, wizyt. 1801.

6 Według Norgestein.

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |