Głos Ziemi Urzędowskiej 2008


Anna Wnuk

Sto lat temu… Obserwacje Piotra Żaka

Czasy niewoli narodowej i niebytu państwa polskiego wycisnęły na naszych przodkach piętno biedy i analfabetyzmu, które najdotkliwiej dotykały ludność wiejską. Dostrzegano wprawdzie korzyści płynące z edukacji, ale nie zawsze podejmowano trud zdobycia umiejętności pisania, czytania i liczenia. Najczęściej brakowało wytrwałości i środków na naukę. O zjawisku tym pisał na początku XX wieku korespondent wielu czasopism Piotr Żak.

Dzięki pracowitości i wytrwałości w zdobywaniu wiedzy uzyskał podstawowe wykształcenie i cenne umiejętności. Wielokrotnie to on odczytywał listy, które nadsyłano do rodzin z wojska, więzienia i innych miejsc pobytu. Sporządzał pisma urzędowe dla włościan. Sam prowadził ciekawą korespondencję. Na przykład w 1905 r. otrzymał list od uczestnika wojny rosyjsko-japońskiej Tomasza Paszkowskiego z Urzędowa, który przebywał w Japonii.

Obserwacje problemów swojego środowiska oraz własne doświadczenia zawarł Piotr Żak w poniższej relacji napisanej w 1908 roku:

Spod Urzędowa w Guberni Lubelskiej

Wieś Leszczyna, gminy urzędowskiej, powiatu janowskiego, guberni lubelskiej, miała przed rokiem stałych mieszkańców 520, tylko polskiej narodowości; mężczyzn 107, kobiet 98, młodzieży od 7 do 18 lat 154. Zamożność ogólna mieszkańców – średnia, ziemia żytnia. Gospodarstw 72; największe z nich ma obszaru 34 morgi, najmniejsze 6 morgów. Najwięcej jest takich, co posiadają od 12 do 18 morgów. Zarobków w okolicy nie ma, w czasie żniwa tutejsi gospodarze przywożą z innych okolic robotników. Gdyby zmienili sposób sprzętu, na przykład zamiast sierpa używali kosy lub żniwiarki, z łatwością podołaliby sami zebrać tańszym kosztem i prędzej, lecz dotąd nie można ich przekonać, że to lepiej, robią po staremu.

Miasto najbliższe Kraśnik o 10 wiorst, małe miasteczko Urzędów o 5 wiorst, stacja kolejowa najbliższa Nałęczów o 4 i pół mili. Szkół w gminie 2, oprócz tych 1 w Urzędowie miejska, najbliższa o 4 wiorst w letniej porze, zimą zaś za drogą o 7 wiorst [we wsi Ostrów – dopisek A. W.]. Księgarni bliżej nie ma, jak w Lublinie, odległym z górą 5 mil.

Książki spotykają się najwięcej poza używanymi do nabożeństwa: „Płacz i narzekania Ojców Świętych”, „Echo Piekielne”, „Żywoty Świętych”, kalendarze oraz książki historyczne, których najwięcej lud pożąda. Najczęściej kupują u kramarzy na jarmarkach lub u wędrownych obraźników, lecz jak jedni tak i drudzy wyzyskują ludzi, każąc sobie płacić podwójną cenę. Że ciemnota do dnia dzisiejszego ma przewagę, to nie ulega wątpliwości nie tylko w mojej okolicy, lecz ogólnie. Stan obecny oświaty ludowej godny politowania. Nawet wielu ojców i matek, którzy umieją czytać, swoich dzieci nic nie nauczyli. Wstyd i hańba dla podobnych rodziców niedbaluchów! Zdadzą oni ścisły rachunek przed Bogiem, że mogli, a nie dbali. Prawda, u nas trudno o zdobycie nauki, bo szkół nie ma, lecz dla chcącego nic trudnego. Rodzice sami pod świętym obowiązkiem powinni nauczyć swoje dzieci chociaż tego co sami umieją, a skoro ich dzieci nauczą się początków, wtedy przy dobrej chęci mogą się uczyć sami z czytania i gazet, tak, że w krótkim czasie chętne dzieci przewyższą nauką i wiedzą swoich rodziców lub nauczycieli. Znam takich, co pokończyli klasy, ale świadectwo i książki rzucili gdzieś w kąt i tyle z ich nauki, a przeciwnie z samouków iluż mamy dzielnych, rozwiniętych ludzi! Nie mówię tego, żeby się często coś podobnego trafiało, lecz bywają wyjątki.

Co się tyczy szkółek wiejskich, tych jest w ogóle mało. Przy tym podobne szkółki wiejskie i małomiejskie są ciągle przepełnione, co też nie małą szkodę wywiera na zdrowie młodzieży. Najpożyteczniej byłoby, żeby każda wieś miała swego nauczyciela. Wtenczas każdy ojciec i matka posyłaliby swoje dzieci, nawet ci, co dzisiaj ani o tym myślą, żeby się ich dzieci uczyły. Z powyższej przeważnie przyczyny w naszej okolicy oświata na niskim stoi poziomie; dowodzi tego, że na 500 z górą ludności jest zaledwie parę pism. Wprawdzie są chętni do czytania u nas, lecz najmniejszego wydatku na książkę lub gazetę żałują; na tytoń zaś i na wódkę to im nie żal: choć to im zdrowie szczerbi wydają sporo groszy. Tak samo i z książkami się dzieje. Kup, zanieś takiemu politykowi: owszem, będzie on czytał, lecz albo ci zniszczy książkę albo wcale jej nie odda. Cóż czynić wobec takiego zacofania, niedołęstwa i ciemnoty, kiedy są tacy, co uporczywie obstają przy swym niemądrym zdaniu, że nauka nie da chleba, ani pieniędzy! O ciemnoto umysłowa! Prosty rozsądek dowodzi, co nauka warta. Gdy ci np. ktoś przyśle list z wojska lub skąd od krewnych, musisz z połowę wsi obejść, zanim kto potrafi przeczytać. Pomyśl sobie, gdyby cię przewieźli gdzieś w dalekie kraje, tam ci nie ma kto napisać listu: jak by ci przykro było, że nie możesz dać żadnej wiadomości o sobie! Nie mniej przykrości miałbyś wtedy, gdybyś z domu od swoich najdroższych odebrał wiadomość listowną, a nie mogąc przeczytać, co tam u rodziny słychać, patrzałbyś na ten drogi papier, jak kozieł na gwiazdy. Oj wtenczas niczego z pewnością nie żałowałbyś oddać za umiejętność czytania. Widziałem przed paru laty list od jednego żołnierza z placu wojny; z płaczem skarży się on na rodziców, że mu poskąpili nauki, a mogli byli, gdyby dbali o to. Mówi ów żołnierz: „Ojcze i matko! Za nic mi majątek wasz, kiedy jestem ciemny. Zdrowie i nauka to największe skarby na świecie. Ja nie rozumiałem, młodym będąc, co to znaczy czytanie i pisanie, ale wy, doświadczeni w swym życiu, grzech przed Bogiem macie, że ja obecnie wystawiony jestem na największą nędzę przez was, z braku nauki. Rana, którą otrzymałem mniej mnie boli, niż ten brak światła. List od was musiałem rzucić, gdyż mi go nie miał kto przeczytać. Nie macie pojęcia rodzice, jak ciężko człowiekowi ciemnemu na obczyźnie”.

Weźcie sobie, młodzi ludzie, żywy przykład z owego żołnierza. On naprawdę odczuł potrzebę nauki, lecz za późno. W domu może i on lekceważył sobie nauczenie się, tam dopiero odkryła mu się potrzeba na jaw. A czyż każdego młodego człowieka nie może spotkać coś podobnego? Wtedy płacz i żale nie pomogą, jak w głowie będą pustki niby w wymokniętym orzechu. Gdy ci człowiecze, maleńki proszek wpadnie w oko starasz się czym prędzej go wyjąć, lecz jak na mózgu leży twarda skorupa ciemnoty, ani pomyślisz o tym, aby ją zrzucić. Otóż bracia czytelnicy, starajmy się usilnie oświecać na wzór narodów zagranicznych, podążajmy za nimi, gdyż one nas wyprzedziły o całe długie miary.

Życzliwy wasz brat Piotr Żak

Gospodarz samouk spod Urzędowa,

były poseł do Dumy

„Pobudka” z 9 stycznia 1908 r.

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |