Głos Ziemi Urzędowskiej 2008


Z KART HISTORII

 

Marian Surdacki

 

Zgony i pogrzeby w Urzędowiew XVII–XVIII wieku

 

W latach 17971804 w parafii urzędowskiej zmarły 492 osoby, w samym zaś Urzędowie liczba zgonów mogła wynieść około 4431. Przeciętnie rocznie umierało wtedy w parafii 69 osób. Największe żniwo śmierć zbierała w: styczniu, kwietniu, marcu, grudniu i lutym, a więc w okresie zimy i przedwiośnia. Średnio notowano wtedy dokładnie dwa razy więcej przypadków śmierci niż w pozostałych porach roku. Śmierć dziesiątkowała szczególnie mieszkańców Urzędowa w czasie zimowych i wczesnowiosennych epidemii, najprawdopodobniej grypy. Przykładowo w 1799 r. na 66 pochowanych w tym roku osób, aż 29, czyli 45% zmarło w styczniu i lutym. Nieznana endemia, która uśmierciła aż 15 osób, w tym 13 dzieci w wieku do 5 lat, musiała nastąpić w 1798 r. w sierpniu – miesiącu, w którym z reguły umierało najmniej ludzi2.

Analizując roczne liczby pogrzebów, warto zauważyć, że pomimo ogromnej skali śmiertelności noworodków, średnie roczne liczby zgonów w latach 1798–1803 (69), były niższe od analogicznej średniej urodzeń (81), co potwierdza i tłumaczy postępujący od potopu szwedzkiego przyrost demograficzny w Urzędowie3.

Niewyobrażalnie wysoka, patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, była śmiertelność dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych: noworodków i niemowląt. Aż 30,5% ogółu zmarłych w latach 1787–1804 stanowiły dzieci jednoroczne, zaś 60,6% – dzieci, które w momencie śmierci nie ukończyły jeszcze 11 lat. Wśród tych drugich, w 95% były to dzieci poniżej piątego roku życia. Tak więc tylko trochę więcej niż trzecia część (39,4%) zgonów dotyczyła osób ponaddziesięcioletnich, natomiast zaledwie 20,1% ponadpięćdziesięcioletnich. Najstarszą osobą pogrzebaną na cmentarzu parafialnym była Marianna Pruszczyńska, zmarła (1803 r.) w wieku 86 lat4. Masowe umieranie dzieci było zjawiskiem powszechnym, jak i naturalnym w całym ówczesnym świecie. Z tego względu w dziecku nie dostrzegano osoby, zbyt wiele ich bowiem umierało, a możliwość przeżycia dzieciństwa, traktowanego jako okres przejściowy i niezwykle kruchy, nie była zbyt duża5.

Biorąc pod uwagę bezwzględną liczbę zmarłych, przeciętna długość życia parafian urzędowskich na przełomie XVIII i XIX w. była nieprawdopodobnie niska, wynosiła bowiem 20 lat. Gdyby pominąć zmarłe dzieci do jedenastego roku życia, średnia wyniosłaby niespełna 47 lat. Średnia wieku życia kobiet oscylowała około 44 lat, natomiast mężczyzn 51. Bez wątpienia wynikało to z dużej śmiertelności młodych kobiet, bardzo często umierających podczas porodu lub nieco później z powodu powikłań poporodowych. W latach 1797–1804 co trzecia (33 na 99) zmarła kobieta miała od 11 do 30 lat, a więc była w wieku najbardziej sprzyjającym rodzeniu dzieci. W populacji męskiej analogiczny współczynnik zgonów był dokładnie dwukrotnie niższy i wynosił 16,5% (18 na 109)6.

Wśród zmarłych odnotowanych w księdze metrykalnej nie było akatolików. Powstaje więc pytanie o miejsce pochówku nielicznych w Urzędowie Żydów. Nie sposób sobie wyobrazić, aby wyznawców religii Mojżeszowej grzebano na starym przykościelnym cmentarzu katolickim, czy też nawet w pobliżu nowej nekropolii koło św. Otylii. Zapewne byli oni chowani na własnym kirkucie, który w okresie późniejszym zlokalizowany był za miastem w pobliżu lasu kraśnickiego.

Niemal wszyscy dorośli parafianie zmarli w latach 1797–1804 zaopatrzeni byli przed śmiercią w sakramenty święte (spowiedź i komunia święta), o czym przy każdym akcie zgonu informuje odpowiednia adnotacja. Jej brak w bardzo nielicznych przypadkach oznacza, że zmarli nie pojednali się przed śmiercią z Bogiem7. Świadczy o tym przypadek dwudziestotrzyletniego Andrzeja Cieślickiego zmarłego nagle 1797 r. lub niespodziewana śmierć w 1801 r. pięćdziesięcioletniego Michała Bojarskiego i sześćdziesięciodwuletniego Pawła Świderka8. Wszyscy oni nie zdążyli przed śmiercią przyjąć sakramentów świętych. Podobnie rzecz się miała ze zmarłym w 1800 r. na atak paroksyzmu – epilepsję – Antonim Wlaźlackim (lat 23), zmarłą wskutek zamarznięcia w 1801 r. Katarzyną Subartowską (lat 30), utoniętą w 1804 r. z powodu ataku padaczki Agnieszką Sionkową (lat 30), zamordowanym w 1801 r. z wielkim okrucieństwem w swoim domu i następnie spalonym siedemdziesięcioczteroletnim Jakubem Prawickim9. Do sakramentu pojednania i Eucharystii nie przystąpiła też zmarła w 1803 r., wskutek upadku z dachu, Łucja Bojarska (lat 60). Nie zginęła jednak na miejscu, bowiem zanim umarła, udzielono jej jeszcze sakramentu rozgrzeszenia i ostatniego namaszczenia10. Szybkiej śmierci w 1797 r. nie spodziewał się zapewne pięćdziesięcioletni cyrulik Antoni Kułaczkowski, a także zmarły w 1800 r. Melchior Micygalski (lat 63), skoro zdążono do nich jedynie z sakramentem rozgrzeszenia i olejami świętymi11. Sakrament odpuszczenia win otrzymał również przed śmiercią w 1804 r. długoletni wójt Bęczyna Wincenty Bobowski (lat 59)12.

Potępienie i niesława ze strony Kościoła spotykały samobójców, których wykluczano ze wspólnoty wiernych i odmawiano kościelnej ceremonii pogrzebowej oraz pochówku na cmentarzu katolickim. Taki los spotkał trzydziestoczteroletniego Wilchelma Burzalskiego, który za to, że powiesił się w swoim domu w 1803 r., został pogrzebany na peryferiach miasta przy granicy kraśnickiej13. W 1801 r. powiesił się, sprawujący najważniejsze funkcje urzędnicze w mieście, sześćdziesięcioczteroletni poczmistrz Franciszek Wawrzynkiewicz. Nie został on wprawdzie zaopatrzony przed śmiercią w sakramenty święte, jednakże gdzie został pochowany metryki zgonów nie informują14.

Bez odbycia sakramentu spowiedzi i przyjęcia Eucharystii umierały małe dzieci. Na marginesie rodzi się pytanie, w jakim wieku dzieci urzędowskie przystępowały do komunii świętej. Zgodnie z powszechnym zwyczajem powinny to były czynić po ukończeniu siedmiu lat15. I tak zapewne było w pojedynczych przypadkach, o czym świadczy adnotacja, że zmarła w 1797 r. Magdalena Kiebosińska, przyjęła przed śmiercią sakramenty święte16. W praktyce jednak pierwszą komunię dzieci w Urzędowie przyjmowały dopiero w wieku około 10 lat, bowiem wszystkie inne dzieci zmarłe w latach 1797–1804, przed ukończeniem 10. roku życia, nie przyjęły tego sakramentu17. Sporadyczny brak informacji o dopełnieniu sakramentu komunii przed śmiercią przez dzieci dziesięcioletnie lub nawet czternastoletnie pozwala przypuszczać, że wiele z nich po raz pierwszy Eucharystię przyjmowało w jeszcze późniejszym wieku18.

Z wyjątkiem sporadycznie zdarzających się zabójstw, samobójstw, wypadków (utonięć), większość mieszkańców Urzędowa umierała śmiercią naturalną z powodu starości, która w owych czasach następowała o około dwadzieścia lat wcześniej niż obecnie19. Oprócz tego ludność dziesiątkowana była przez epidemie chorób zakaźnych, np. przez nawiedzającą miasto kilka razy w ciągu wieku dżumę, czy ospę (tzw. „krosty” – „papulae”, „varicelle”), która przerzedzała populację dziecięcą20. W latach 1797–1804 na ospę zmarło 45 dzieci, w ogromnej mierze w wieku do trzeciego roku życia. Śmiercionośna wtedy choroba nawiedzała Urzędów wyłącznie w porze późnojesiennej i zimowej. Największa epidemia ospy wybuchła w listopadzie 1798 r., by do końca lutego następnego roku pochłonąć 30 dzieci – 70% ogółu w tym czasie zmarłych parafian. Kolejna, tym razem mniejsza, fala tej choroby wystąpiła na przełomie grudnia i stycznia 1801 i 1802 r.21. Epidemia ospy nawiedzała w tym czasie całą Galicję Zachodnią. W cyrkule józefowskim, do którego należał wtedy Urzędów, ospa pochłonęła w latach 1799–1803 prawie 3000 osób22. Opisane wyżej przypadki nagłej i niespodziewanej śmierci, pozwalają przypuszczać, że chodziło tu o choroby krążenia i serca powodujące śmiertelne zawały czy udary, natomiast zwielokrotniona umieralność w porze zimowej miała swoją przyczynę w typowych dla tego okresu epidemiach grypy.

W rejestrze zmarłych parafii urzędowskiej można spotkać mnóstwo osób obcych. Były to dzieci obcych przybyszów, nierzadko wędrownych żebraków, którzy również czasami kończyli w Urzędowie swój żywot. W 1800 r. zmarły tutaj między innymi: dwie kobiety wagabundy z Józefowa i Rachowa (lat 30 i 40), dwóch przybyłych z nieznanych stron mężczyzn, w tym jeden stary żebrak oraz młodzieniec z Bobów. Z pobliskich Bobów pochodzili też: dwudziestoletnia Agnieszka, która straciła życie wskutek upadku z konia oraz starszy od niej o parę lat Stanisław Wiśniewski. W 1797 r. w Urzędowie kres życia spotkał nieznanego z nazwiska sześćdziesięcioletniego żebraka – pielgrzyma z Krakowa, ubogą mieszkankę z Konopnicy, zaś w 1802 r. żebraczkę z Dzierzkowic (lat 40) oraz kobietę ze Skowierzyna. Ponadto w latach 1797–1802 zmarło w Urzędowie czworo niespełna rocznych niemowląt: żebraczego małżeństwa z Budzynia oraz przybyszów z Kraśnika, Popkowic i Dzierzkowic23. Liczna obecność w Urzędowie obcych żebraków, wędrowców i innych „gości” z sąsiednich i dalszych stron, świadczy o utrzymującej się atrakcyjności i intratności miasta, w którym łatwiej było znaleźć jakieś zajęcie i otrzymać jałmużnę.

Na szczególną uwagę zasługują wcale nie odosobnione przypadki śmierci żołnierzy i ich nowo narodzonych dzieci, co oznacza, że wojsko stacjonujące w Urzędowie przebywało tam przez dłuższy czas i to z żonami i potomstwem, które być może przychodziło na świat w tym mieście. W 1803 r. zakończył tutaj życie czterdziestojednoletni wojskowy oddziału królewsko-cesarskiego Leopold Morni Wilskowski, natomiast rok później młodszy od niego o rok żołnierz Franciszek Van Offer i rówieśnik tego drugiego Tomasz Wójcicki „miles dimissus peregrinas in Czerniejów24. Tajemnicą bez odpowiedzi pozostają przyczyny śmierci wojskowych w tak młodym wieku. Również w 1802 r. umarli w Urzędowie dwuletni synowie dowódców piechoty cesarskiej Marcina Schuera i Grzegorza Mosowskiego, co potwierdza, że przynajmniej wyższej rangi wojakom towarzyszyły ich rodziny. Wymienione nazwiska nie pozostawiają wątpliwości, że część żołnierzy w służbie wojska cesarskiego było niepolskiej, zapewne austriackiej narodowości25.

W 1804 r. pogrzebano jednorocznego podrzutka Wawrzyńca, urodzonego z ojca Tomasza Ambrożkiewicza26. Zastanawia znajomość personaliów ojca dziecka, bowiem, z uwagi na ogólne potępienie osób pozbywających się swego potomstwa, rodzice porzucający starali się zachować dyskrecję i anonimowość, którą, w przeciwieństwie do dużych miast i metropolii, w małych środowiskach i miastach, takich jak Urzędów, trudno było zachować.

Zmarli parafianie, a także ci, których śmierć „zastała” w Urzędowie chowani byli na cmentarzu przy kościele parafialnym, a od samego początku XIX w. na nowym cmentarzu przy trakcie dzierzkowickim. Dotyczyło to wszystkich pochodzących z dalekich stron, których ciał nie można było, z wiadomych względów, w odpowiednim czasie przetransportować do miejsca ich zamieszkania, a także żebraków i ubogich z pobliskich parafii, którymi nie miał się kto zainteresować i przenieść ich do rodzinnych miejscowości. Osoby kończące życie w przytułku chowano na cmentarzu przyszpitalnym, otaczającym kościół św. Ducha i św. Leonarda27. Niewykluczone jednak, że niektóre osoby, które zakończyły życie w szpitalu, na życzenie swoich krewnych czy rodzin, mogły być sporadycznie grzebane na cmentarzu parafialnym. Na cmentarzu szpitalnym chowano niekiedy też ludzi nie mieszkających w przytułku, przeważnie dobroczyńców i benefaktorów prepozytury szpitalnej. W 1768 r. mieszczanin urzędowski Jan Micygalski, legując na mocy testamentu niemalże cały swój majątek na cele religijne, zażyczył sobie, aby po śmierci ciało jego złożono przy kościele św. Ducha, na który uczynił istotną część swojego zapisu28.

Brak odpowiednich źródeł nie pozwala dokładnie odtworzyć przebiegu typowych ceremonii pogrzebowych. Na pewno połączone były one zawsze z mszą świętą w kościele parafialnym, odprawianą, na przełomie XVIII i XIX stulecia, zazwyczaj przez wikarego lub innych kapłanów pracujących w Urzędowie29. W przypadku zmarłych pensjonariuszy szpitalnych celebrę pogrzebową w kościele św. Ducha, łącznie z pochówkiem, prowadził prepozyt szpitalny. Noworodki zmarłe bez chrztu chowano z uproszczoną ceremonią, poprzez tak zwany „pokropek”.

Wystawność i przebieg ceremonii pogrzebowych zależały od zamożności i pozycji społecznej zmarłego. Pochówek w 1627 r. chirurga Jana Gładysza, jednego z najbogatszych mieszczan, kosztował przynajmniej 79 zł, co na owe czasy relatywnie było suma wysoką. Złożyło się na to: 50 zł na uszycie szat dla zmarłego oraz 29 zł pieniędzy „pogrzebnych”30. Podobną sumę (84 zł) wydały w 1790 r. dzieci na pochowanie swego ojca, bardzo zamożnego prezydenta Urzędowa Michała Malinowskiego (jego dom z kawałkiem ziemi wyceniono na 300 zł). Należy jednak pamiętać, że z uwagi na postępującą inflację porównanie wysokości obu sum nie jest w pełni miarodajne31.

Zachowane statuty pozwalają natomiast z wielką szczegółowością opisać przebieg pogrzebów przedstawicieli cechów. Należy wszelako pamiętać, że opisywane niżej ceremonie pogrzebowe nie były typowe dla wszystkich zmarłych mieszczan. Wyrazem związku i solidarności ze zmarłym współbratem cechowym było obowiązkowe uczestnictwo w obrzędach i uroczystościach pogrzebowych, posiadających nadzwyczaj specyficzną, bogatą i wystawną oprawę32. Niezwykle rozbudowane i szczegółowe były przepisy normujące ceremonię pogrzebową w cechu płócienniczo-tkackim. Według statutów tejże konfraterni z 1554 r., gdy umarł jakiś brat, siostra albo inny „domowy tego kunsztu”, współbracia obojga płci winni byli przybyć wpierw do domu jego, po czym odprowadzić ciało zmarłego na wyznaczone miejsce „sepultury”. W wypadku niemożności uczestnictwa w ceremonii pogrzebowej, siostra lub brat cechowy musieli w zastępstwie ordynować na swoje miejsce jakąś inną osobę. Obowiązek kopania dołu grzebalnego i usypywania grobu spoczywał na dwu nowych, najmłodszych stażem braciach, rozpoczynających dopiero karierę mistrzowską, którym pomagać miało następnych dwu najmłodszych pod względem stażu majstrowskiego. Wszyscy czterej mieli nieść zmarłego na marach „bez żadnej exkuzy pod winą funta wosku”. Wcześniej jednak dwaj najmłodsi bracia musieli dostarczyć do domu zmarłego mary, ubrać katafalk oraz sprosić wszystkich innych współbraci na wigilię i mszę żałobno-pogrzebową. W wypadku zaniedbania tego obowiązku groziła im kara darowania pół funta wosku. Wynika z tego, że ciężar organizowania i załatwiania pogrzebu przypadał w udziale młodszym braciom. W kontuberni krawieckiej wydzielony był, zapewne na wypadek śmierci, fundusz pogrzebowy, który tworzyli za swego życia jej członkowie. W statutach krawieckich zapisano bowiem, że braciom, którzy płacili co kwartał do skarbu braterskiego po połowie grosza, po śmierci cech przy ciałach zmarłych palił będzie dwie świece – jedną do północy, drugą od północy do następnego dnia, natomiast braciom płacącym po jednym groszu miano palić w analogiczny sposób po dwie świece33. Jeśli więc ktoś dbał o większą dostojność i wystawność ceremonii pośmiertnych, mógł ją sobie zagwarantować, zasilając skarb braterski hojniejszym groszem za swego życia.

Na równi z opieką doczesną cech troszczył się o zbawienie wieczne swoich nieżyjących członków, w związku z tym zobowiązywał żyjących współbraci do modlitw w ich intencji, zarówno tuż po śmierci, jak i w następnych latach. Pod groźbą oddania jednego grosza do skarbu braterskiego wszyscy należący do kontuberni krawieckiej musieli ofiarować po sto pacierzy i tyleż samo Zdrowaś Maryja za dusze zmarłych kolegów. W przyszłości zaś „na zawdzięczenie i konsolację duszom zmarłych” wszyscy bracia musieli się schodzić co kwartał na wigilię i procesyjną mszę świętą, podczas których każdy miał dać dowolną ofiarę i odmówić piętnaście pacierzy w intencji nieżyjących. Na zaniedbujących te powinności ciążyła sankcja wpłacenia jedenastu groszy do skarbu braterskiego. W sytuacjach uzasadnionej niemożności osobistej partycypacji w wymienionych uroczystościach, nieobecny zobligowany był wysłać swoją żonę, bądź „subordynować” jednego z braci34.

Uczestnictwa w uroczystościach związanych z pochówkiem zmarłych współbraci wymagano także w innych cechach. Przywilej Zygmunta Starego nadany w 1535 r. sukiennikom i tkaczom urzędowskim zobowiązywał ich do towarzyszenia zmarłemu w drodze do kościoła, obecności we mszach odprawianych za jego duszę oraz złożenia ofiary w jego intencji. Sprzeniewierzającym się tym dyspozycjom groziła kara zapłacenia jednego grosza35. Z kolei wśród obowiązków wyznaczonych w 1661 r. tkaczom i płóciennikom widniał wymóg dotyczący uczestnictwa w kondukcie pogrzebowym swoich współtowarzyszy. Gdy któryś magister z własnej winy nie brał udziału w ostatniej drodze do kościoła i na cmentarz jednego z braci, podpadał karze jednego grosza36.

Ceremonie pogrzebowe członków cechów należały do najbardziej rozbudowanych i uroczystych, przybierały charakter ostentacyjnej pośmiertnej manifestacji prestiżu i pozycji społecznej zmarłego. Z podobną celebrą i pompą przebiegały pochówki przedstawicieli elit urzędniczych i majątkowych. Pochodząca z zamożnej rodziny urzędowskiej Joanna Gruchalska w sporządzonym w 1779 r. testamencie zażyczyła sobie, aby jej ciało spoczęło na cmentarzu przy kościele farnym, a w jej pogrzebie uczestniczyło przynajmniej pięciu księży oraz członkowie cechu szewskiego i krawieckiego. Tym ostatnim za udział w pogrzebie zadysponowała w akcie ostatniej woli po 10 zł, po dwa garnce gorzałki oraz po dwa cebry piwa37. W uroczystej oprawie przebiegały również ceremonie pogrzebowe członków bractw religijnych, w których zobowiązani byli uczestniczyć wszyscy współtowarzysze zmarłego konfratra. W tym wypadku uroczystościom funebralnym przewodniczył prebendarz lub promotor bracki. Nie ulega też wątpliwości, że o wiele skromniej wyglądały pogrzeby parafian nie należących do żadnych organizacji i nie wyróżniających się zamożnością majątkową.

Problem śmierci i pogrzebów znajdował wielokrotnie odbicie w testamentach spisywanych szczególnie chętnie i często przez zamożniejsze warstwy społeczeństwa, szlachtę i bogatszych mieszczan. Akty ostatniej woli sporządzano zazwyczaj w obliczu zbliżającej się śmierci z powodu choroby i starości czy w okresach grasujących epidemii. Podczas morowego powietrza, które nawiedziło Urzędów w 1625 r., w „nie bytności” pisarza miejskiego, magistrat wynajął zastępczo innego skrybę do pisania testamentów38.

Biorąc pod uwagę kondycję i niemoc fizyczną testatorów dokumenty rozporządzające doczesnym majątkiem sporządzano z reguły w ich własnych domach czy szpitalach, rzadziej w urzędach sądowych. Zapewne z uwagi na zły stan zdrowia i starość zaprosił w 1657 r. Krzysztof Kołodziej do swego domu urząd radziecki na okoliczność spisania aktu ostatniej woli39. Prawdopodobnie te same względy zdecydowały o tym, że trzech rajców oraz rzecznik sporządzali w 1785 r. testament w prywatnym domu Franciszka Micygalskiego40. Testamenty spisywano też w prywatnych domach urzędników. Taka sytuacja miała miejsce w 1626 r., kiedy to Katarzyna Stypulina swoje testamentowe dyspozycje uczyniła w domostwie burmistrza Daniela Offmana, w obecności pozostałych trzech członków rady miejskiej41.

Zapisy testamentalne dokonywane w prywatnych domostwach były na ogół po pewnym czasie oblatowane i wpisywane w księgi sądowe w obecności ważnych urzędników miejskich, którzy uwiarygodniali powstałe dokumenty i pełnili zarazem funkcję świadków, asystujących również w momencie spisywania aktu ostatniej woli. Testamenty posiadały na ogół powtarzającą się konwencję i formułę zawierającą dyspozycje co do losów duszy zmarłego, miejsca pochówku i urządzenia ceremonii pogrzebowej, a także przeznaczenia pozostawionego majątku. Często wskazywały też nazwisko opiekuna czy gwaranta wykonania i realizacji decyzji testatora. Wspomniana wyżej Joanna Gruchalska jednym z opiekunów testamentu uczyniła w 1779 r. swego pasterza plebana urzędowskiego księdza Wojciecha Strykowskiego42.

Przykładem typowej formuły, rozpoczynającej teksty testamentów, jest akt ostatniej woli sporządzony 6 kwietnia 1785 r. w domu Franciszka Micygalskiego, który uwiecznił na piśmie swoje dyspozycje w następujący sposób: „chociaż na ciele słaby, lecz na umyśle zdrowy, nie wiedząc dnia ani godziny śmierci swojej, najprzód duszę moją Panu Bogu oddaję. Ciało zaś ziemi, aby przy kościele farnym urzędowskim pochowane było, o którego pogrzebie żona moja będzie miała staranie”. Po tym wstępie przystąpił do rozporządzenia swymi dobrami. Podzieliwszy je między dzieci, przykazał na końcu, aby się nie kłóciły i tym co się naznacza kontentowały się43. W podobnym tonie sformułowany został wstęp do testamentu sporządzonego przez Tomasza Chudzickiego 17 listopada 1788 r. Pisał on w nim: „chociaż na ciele słaby, ale na rozumie zdrowy, wiedząc o wyrokach Boskich, każdego czekających człowieka, iż kto się rodzi umierać będzie, a nie wiedząc czasu śmierci swojej, Duszę moją Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, od którego stworzona jest, polecam, Ciało zaś na ziemi, aby było po chrześcijańsku pochowane na dzieci moje obowiązek wkładam”. Następnie zaznaczył, że dobra, które podzielił między sukcesorów i przeznaczał na spłacenie długów, zawdzięcza wyłącznie „Opatrzności Bożej i pracy rąk swoich”44.

Ważnym kanonem większości testamentów była też troska ich autorów o spłacenie doczesnych długów materialnych. Autorzy aktów ostatniej woli, dbając o spokój duszy w życiu wiecznym, wydawali dyspozycje krewnym lub sukcesorom, aby część dziedziczonego na mocy testamentów majątku przeznaczyli na spłatę pozostawionych zadłużeń i to niezależnie od statusu wierzycieli. Sporządzający w 1604 r. testament Albert Dzik nakazał między innymi zwrócić 2 zł długu i 2 korce tatarki służącemu parobkowi Marcinowi45. W niektórych przypadkach regulację długów załatwiano nie poprzez zwrot pieniędzy bądź przedmiotów, lecz świadczoną pracę. Taką wolę zapisała w testamencie z 1787 r. Marianna Wlaźlakowa-Nowacka, która zobowiązała dzieci do odrobienia części długu „przy fabryce kościoła urzędowskiego”46. Sporządzający testamenty, na równi z troską o swoją duszę, dbali o interesy rodzin, krewnych i sukcesorów. Dlatego skrupulatnie wymieniali niespłacone im wcześniej przez wierzycieli pożyczki i zadłużenia. Wspomniana wcześniej Stypulina, poleciwszy duszę Bogu, zażyczyła sobie pochówku na cmentarzu parafialnym, następnie rozdysponowała majątek między syna Wojciecha i siostrzenicę Annę Leszczyńską, a w końcu wyszczególniła wszystkie należne jej długi. Dodatkowo wybrała opiekunów dla syna i siostrzenicy w osobach rajców Daniela Offmana i Aleksandra Gichena47.

Stanąwszy w obliczu śmierci, Szczęsny Gozdalski kazał napisać w sporządzonym w 1781 r. w swoim domu testamencie: „Naprzód, jeżeli mnie Bóg zabierze z tego świata, Duszę moją Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, od którego stworzona jest, oddaję. Ciało zaś ziemi, aby było na cmentarzu farnym przy kościele farnym urzędowskim pochowane, na którego pogrzeb małżonka moja z pracy mojej łożyć będzie fortunką moją, jaką z Opatrzności Bożej mam tak rozporządzam [...]”. Po zapisaniu majątku swojej córce Ewie z pierwszego małżeństwa, testator zobowiązał rodzinę do zwrócenia 30 zł długu zaciągniętego w cechu szewskim na pogrzeb jego zmarłych dzieci z pierwszego małżeństwa. Przy oblatowaniu, w rok później, powyższego testamentu obecni byli: burmistrz Grzegorz Jasiński, rajcy Wojciech Mazicki i Franciszek Wawrzynkiewicz oraz rzecznik Roman Kozak48.

Niekiedy oblaty decyzji testamentowych dokonywano dopiero po upływie wielu lat od momentu ich zapisania, zapewne w sytuacji potrzeby uregulowania spraw majątkowych i dokonywania kolejnych podziałów. Przykładowo testament sporządzony w 1773 r. przez Wojciecha Chudego doczekał się oblaty w 1778 r. Postanawiał on podział majątku między rodzinę, oddanie długów zaciągniętych przez rodziców, donacje na rzecz księdza kanonika oraz wyrażał życzenie, aby dzieci w równej części złożyły się na jego pochówek49. W innym wypadku oblatę testamentu sporządzonego w 1780 r. wpisano w księgi sądowe po dziewięciu latach (1789 r.)50. W tym samym natomiast dniu – 17 listopada 1788 r. – sporządził w swoim domu testament i oblatował go w aktach miejskich Tomasz Chudzicki. Akt ostatniej woli uwiarygodnili swoimi podpisami prezydent Wojciech Mazicki, wiceprezydent Mikołaj Paszkowski oraz dwaj rajcy: Grzegorz Ambrożkiewicz i Kazimierz Rola51.

Bardzo ciekawy w treści jest testament Marcjanny Tomaszowej Surdackiej sporządzony w jej domu 29 czerwca 1777 r. w obecności burmistrzów Jana Roli i Wojciecha Mazickiego oraz prokuratora Sebastiana Kłyszowskiego, a oblatowany w urzędzie miejskim 5 listopada 1778 r. Stosując się do aktu ostatniej woli z 1774 r. nieżyjącego już męża Tomasza, wdowa, czując kres swojego życia i mając na mocy testamentu wszelkie prerogatywy do dysponowania pozostałym po zmarłym majątkiem, wyraziła najpierw życzenie, aby „ciało zaś jako z ziemi jest uformowane, ziemi oddać i aby przy kościele farnym urzędowskim po chrześcijańsku było pochowane”. Zorganizowaniem pogrzebu miał się zająć siostrzeniec śp. męża Bazyli Turkowski, któremu na ten cel przypisała 64 zł. Dostał on także półćwiartek ziemi, natomiast drugi półćwiartek na Pokrzywiu z budynkami, zwierzętami domowymi i sprzętami gospodarczymi otrzymał jej bratanek Wawrzyniec Gołdoś za troskliwą opiekę w starości nad wdową i jej mężem. Obydwaj obdarowani sukcesorzy mieli wydzielić z przypisanego majątku po 12 zł i 15 gr na bractwo św. Anny i bractwo literackie. Ponadto testatorka darowała i uwolniła Poleszka od zaciągniętego u niej długu 20 zł, potwierdziła też legatę 50 zł dla cechu pospolitego uczynioną przez Tomasza Surdackiego, a zapisaną na gruncie kupionym od męża przez Bazylego Turkowskiego, z obowiązkiem płacenia kontuberni corocznie wiecznego wyderkafu. Tego ostatniego zobowiązała, aby jeszcze za jej życia, jak i po śmierci o duszach jej, jak i męża pamiętał. Za opiekunów i gwarantów egzekucji sporządzonego testamentu Marcjanna Surdacka wybrała obecnych przy sporządzaniu dokumentu trzech wymienionych urzędników magistrackich52.

 

Przypisy:

1           Archiwum Parafialne w Urzędowie (APU), ks. 5, Księga metryczna urodzin, małżeństw i śmierci od roku 1797 do roku 1805, s. 25–31. Dokonując szacunku, odjęto od liczby zmarłych parafian 49 zmarłych osób z Łopiennika, gdyż ludność tej wioski stanowiła 10% ogółu wiernych w całej parafii.

2           Tamże, s. 25–31.

3           Tamże, s. 25–31.

4           Tamże, s. 30.

5           Por. F. Ariès, Oblicze dzieciństwa. Dziecko i rodzina w dawnych czasach, Gdańsk 1995, s. 48.

6           Tamże, s. 25–31.

7           Sakramentów świętych nie zdążyły przyjąć (mało prawdopodobne, aby nie chciały) między innymi osoby w wieku 14, 20, 60 lat. APU, ks. 5, s. 27, 28v, 29.

8           Tamże, s. 25v, 29.

9           Tamże, s. 28–31.

10          Tamże, s. 30v.

11          Tamże, s. 25v.

12          Tamże, s. 30v.

13          Tamże, s. 30.

14          Tamże, s. 29.

15          M. Surdacki, Stosunki wyznaniowe w diecezji krakowskiej w połowie XVIII wieku na podstawie wizytacji i tabel biskupa A. S. Załuskiego, „Roczniki Nauk Społecznych”, 11, 1983, z. 2, s. 110 i nast.

16          APU, ks. 5, s. 26.

17          Tamże, s. 26–26v, 28.

18          Tamże, s. 27v, 29v.

19          Zob. rozważania na temat średniej życia.

20          APU, ks. 5, s. 26–27, 28, 29, 30v–31.

21          Tamże, s. 26–26v, 29.

22          T. Mencel, Galicja Zachodnia 1795–1809. Studium z dziejów ziem polskich zaboru austriackiego po III rozbiorze Polski, Lublin 1976, s.72.

23          APU, ks. 5, s. 25–31.

24          Tamże, s. 30, 30v, 31.

25          Tamże, s. 29v, 30.

26          Tamże, s. 31.

27          O istnieniu odrębnego cmentarza, usytuowanego wokół kościoła szpitalnego informuje między innymi wizytacja z 1617 r. Zob. Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie (AKap.MKr.), AV Cap 34, s. 10.

28          Archiwum Państwowe w Lublinie (APL), Księga miasta Urzędowa (KmU), ks. 1a, s. 115v.

29          APU, ks. 5, s. 25–31.

30          APL, KmU, ks. 9, s. 204.

31          APL, KmU, ks. 7, s. 147.

32          Biblioteka Hieronima Łopacińskiego w Lublinie (BHŁ), rkps 1420, Rzemiosła tkackiego cechu złączonego obowiązki 1661, s. 21–21v.

33          BHŁ, rkps 1420, Ustawa cechu krawieckiego w Urzędowie z 1554 r., s. 108.

34          Tamże, s. 107–108.

35          BHŁ rkps 1420, Przywilej sukiennikom i tkaczom w mieście Urzędowie będącym od Najjaśniejszego Zygmunta króla polskiego nadany w 1535 r., s. 114.

36          BHŁ, rkps 1420, Rzemiosła tkackiego cechu złączonego obowiązki 1661, s. 21–21v.

37          APL, KmU, ks. 3, s. 25v–27.

38          APL, KmU, ks. 9, s. 94v.

39          APL, KmU, ks. 1, s. 60v.

40          APL, KmU, ks. 3, s. 118–119.

41          APL, KmU, ks. 9, s. 204v.

42          APL, KmU, ks. 3, s. 26v–27.

43          Tamże, s. 118.

44          Tamże, s. 137v–138.

45          BHŁ, rkps 1420, Testamentum olim Alberti Dzik 1604, s. 88v.

46          Tamże, s. 123v–125v.

47          APL, KmU, ks. 9, s. 204v.

48          APL, KmU, ks. 3, s. 74

49          Tamże, s. 17v–18.

50          Tamże, s. 146–146v.

51          Tamże, s. 137v–137.

52          Tamże, s. 19v–20v.

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |