Głos Ziemi Urzędowskiej 2008


Słowo Redaktora

Prezentowany numer „Głosu Ziemi Urzędowskiej” utrzymany został w konwencji wydania z poprzedniego roku. Spowodowane to było troską o zachowanie w miarę stałej struktury wewnętrznej czasopisma, a przede wszystkim rodzajem i treścią nadesłanych materiałów. A były one bogate pod względem ilości, rodzaju, poruszanej problematyki i, z natury rzeczy, także poziomu. Zjawisko to świadczy o utrzymującym się nadal wysokim poziomie świadomości kulturowej, lokalnym patriotyzmie i aktywności intelektualnej rodaków urzędowskich, ale także o szerokim zainteresowaniu ongiś królewskim miastem ludzi nie związanych z nim rodzinnymi korzeniami. Dla tych „obcych” sympatyków czy wręcz admiratorów naszej miejscowości, publikujących w „Głosie” swoje teksty, Urzędów nie jest pojęciem obojętnym, lecz z uwagi na historię, tradycję i specyfikę, mocno zakorzenionym w ich świadomości. Stosunkowo duża liczba przygotowanych materiałów przez autorów bezpośrednio nie zaangażowanych uczuciowo w sprawy naszej miejscowości, pozwala traktować ich opinie i wypowiedzi jako obiektywne i bezstronne. Wielu z nich podkreśla wyjątkowość naszej Małej Ojczyzny, a przez publikacje i udział w różnych lokalnych uroczystościach manifestuje i wyraża fascynację ziemią naszych przodków.

Wiele osób z zewnątrz, między innymi socjologowie: zasłużony dla Urzędowa ks. prof. Leon Dyczewski, czy prof. Mariusz Zemło, zauważyło, ze nasz „Głos” coraz bardziej przyjmuje charakter popularnonaukowy. Przyczyniają się do tego liczne teksty zachowujące ścisłe rygory aparatu i metodologii badawczej, pisane na ogół przez ludzi profesjonalnie zajmujących się badaniami naukowymi, pracujących na wyższych uczelniach. Czasopismo w żaden sposób nie pretenduje jednak do przyjęcia profilu choćby w części naukowego, tym niemniej w wypadku tekstów i materiałów historycznych, zamieszczanych w dziale Z kart historii, zachowanie wymogów metodologiczno-naukowych jest bezwzględnym miernikiem i warunkiem ich wiarygodności.

Dużą popularnością wśród piszących, miejmy nadzieję, że także wśród czytelników, cieszy się rubryka Wspomnienia, tworzona z reguły przez ludzi starszych, rozproszonych po całej Polsce, którzy poprzez słowo pisane starają się powrócić do rodzinnej ziemi, spędzonej w niej młodości. Przybliżają w ten sposób nowym pokoleniom Urzędów sprzed kilkudziesięciu lat, utrwalają swoje życie, bogate w osiągnięcia i ciekawe przygody, tworząc przez to niepowtarzalny dokument, nie mniej ważny niż prawdziwe, klasyczne źródło historyczne. Jako wielki zaszczyt poczytujemy sobie publikację krótkiego szkicu ks. arcybiskupa Stanisława Wielgusa, który bardzo spontanicznie i od razu napisał na moją prośbę wspomnienie o swym kuzynie ks. kanoniku śp. Janie Wielgusie – byłym proboszczu parafii urzędowskiej.

Dział Osoby znane i mniej znane to miejsce dające możliwość zaprezentowania zasłużonych w różnych dziedzinach życia, nieraz wybitnych urzędowian, już nieżyjących, pozostających na zasłużonej emeryturze czy aktualnie będących u szczytu kariery zawodowej. Przypomnienie sylwetki ks. Dominika Maja proboszcza sąsiedniej parafii Boby, broniącego autonomii Kościoła polskiego, czy wielokrotnego mistrza i zdobywcy Pucharu Polski w piłce nożnej Bogusława Oblewskiego, powinno zainteresować czytelników. Nie udało się niestety stworzyć planowanej rubryki Mają urzędowskie rodowody, gdyż jedyny artykuł prezentujący sylwetkę młodego naukowca Artura Kusia okazał się niewystarczający do zrealizowania zamierzenia. Z powodu braku odpowiednich materiałów nie reaktywowano też rubryki Podróże dalekie i bliskie oraz Na starej fotografii. W tej sytuacji koniecznością staje się poszukiwanie nowych autorów, społeczników i pasjonatów historii lokalnej, miłośników ziemi urzędowskiej. Od nich zależą losy naszego czasopisma, to czy zaspokajane będą potrzeby i gusta jego czytelników oraz to, czy sprostamy wyzwaniom, jakie niesie wspaniała tradycja i historia naszego miasta, uwieczniona w dużym stopniu przez piszącego te słowa w nowej książce Urzędów w XVII–XVIII wieku. Miasto – Społeczeństwo – Życie codzienne.

Na koniec pragnę podzielić się osobistą refleksją zamieszczoną w cytowanej książce:

„Styczniowego wieczoru 2001 r. podczas pobytu w Wenecji moja włoska przyjaciółka Mirella Sambo zabrała mnie na wykład archeologa i profesora tamtejszego uniwersytetu (nazwiska nie pamiętam), który mówił o historii Akwilei miasta w północnowschodnich Włoszech, założonego dwa wieki przed Chrystusem. W czasach swojej świetności, w okresie wczesnego cesarstwa, stało się ono metropolią, potężnym ośrodkiem gospodarczo-obronnym, miejscem rezydowania dworu cesarskiego. Zniszczone w V w. najpierw przez Atyllę, w XVII w. przez Longobardów, nigdy już nie odzyskało swojej dawnej świetności. Stopniowo podupadające, marginalizowane przez Wenecję, dzisiaj jest miasteczkiem zapomnianym i nieznanym, liczącym zaledwie ok. 3000 mieszkańców. Na prelekcję poszedłem bez entuzjazmu i początkowo wywodu słuchałem bez przekonania. Z czasem stawał się jednak coraz ciekawszy, a historia Akwilei wydawała mi się jakoś bliższa, aż mnie zafascynowała. Zachowując wszelkie proporcje, zacząłem dostrzegać w losach tego miasta analogie do Urzędowa, również zmarginalizowanego i usuniętego w cień w okresie PRL-u przez nowo powstały Kraśnik Fabryczny. Na współczesny Urzędów zacząłem wtedy patrzeć przez pryzmat Akwilei, o której potędze świadczyły odkryte przez archeologów mozaiki w ruinach monumentalnych świątyń rzymskich. Choć w życiu wysłuchałem setek różnych wykładów, ich treść z czasem zatarła się w mej pamięci. Tego o Akwilei nie zapomniałem. Skojarzenia z losami Urzędowa, jakie nasuwały mi się w czasie jego trwania, nie ulatują. Przytoczona refleksja stanowi dowód na zmienność historii oraz nietrwałość zjawisk. Wszystko ma swój początek i koniec. Nawet najwspanialsze cywilizacje, epoki czy systemy rozkwitają a potem odchodzą w cień. Nic nie zdarza się dwa razy. Być może Akwileja i Urzędów miały już swój czas sławy i prestiżu, ale ich historii i tradycji nic i nikt nie jest w stanie przekreślić czy unicestwić.”

Chciałbym, by wyrażone myśli nie zasiały nuty pesymizmu, lecz ukazały nieprzeciętną rangę dawnego Urzędowa, w moim odczuciu bardzo mało uświadomioną w umysłach przeciętnego mieszkańca urzędowskiej ziemi, a także mobilizowały do podtrzymywania tradycji i aktywnej działalności dla jej dobra w nowej, zmieniającej się rzeczywistości.

Życzę Czytelnikom, aby każdy z Nich znalazł w nowym „Głosie” coś dla siebie, co go zaciekawi i pochłonie. Przyjemnej lektury.

Marian Surdacki

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |