Głos Ziemi Urzędowskiej 2007


Tadeusz Surdacki

 

Artysta malarz Stanisław Surdacki

 

Stanisław swoim sposobem bycia i skromną posturą nie pasował do żadnego otoczenia, w którym przychodziło mu żyć i pracować. Jego nadzwyczaj wrażliwa natura i wrodzona skromność stawiała go przeważnie w roli obserwatora niż uczestnika zdarzeń. Potrafił brać tylko to, co było istotą zjawiska. Gromadzona w ciągu życia wiedza i doświadczenia stanowiły bazę do wyrażania własnego stosunku do otaczających zjawisk przyrody i ludzi. Potrafił w sposób niezmiernie oszczędny, przy pomocy pędzla, przekazać duży ładunek wrażeń i przeżyć estetycznych.

Proces tworzenia miał miejsce głównie w pracowni – miejsce to należało do szczególnych; prawo goszczenia w jej progach mieli nieliczni. W katalogu do wystawy jego prac w Zamościu w roku 1985 tak pisze były uczeń: „Wizyta w jego pracowni była wyróżnieniem. Nie tym rozumianym pospolicie, w rodzaju pańskiej łaski mistrza w stosunku do ucznia, ale tym najpiękniejszym wyróżnieniem jakie spotyka kogoś obdarowanego szczególnym zaufaniem. Kto tego nie rozumiał – nie pojawił się w tej ubogiej świątyni po raz drugi”. Do grona tych nielicznych wybrańców miał szczęście, nieco później, należeć autor tego tekstu.

Stanisław urodził się w roku 1915 w Bęczynie. Był synem rolnika gospodarującego na 2 hektarach. Do szkoły podstawowej uczęszczał w Bęczynie i w Urzędowie. Osiągał dobre wyniki w nauce. W opublikowanym sprawozdaniu szkolnym za rok 1926 znalazł się w grupie uczniów nagrodzonych za pilność i sprawowanie.

Szczególne uzdolnienia miał do rysunku, zajmowała go historia i literatura. W pozostawionych zapiskach tak wspomina swoją edukację: „Tych kilka lat nauki dały mi możliwość poznania i pokochania wielu dziedzin istniejących w życiu – stałem się wprost fanatycznym wielbicielem literatury, filozofii, historii i biologii. [...] Poprzez bibliotekę szkolną zapoznałem się z istnieniem sztuki, z malarstwem, rzeźbą, architekturą, z historią sztuki. [...] Chociaż w rysunku celowałem i lubiłem rysować, ale nie wiedziałem, że zdolności rysunkowe mogą być podstawą do pracy zawodowej”.

Dalszy etap jego młodzieńczego życia to praca w gospodarstwie ojca, a później prace dorywcze przy budowie wału na Wiśle pod Sandomierzem, na stacji kolejowej w Szastarce, w tartakach i przy wyrębie lasów.

Powołanie do sztuki było jednak bardzo silne i dawało o sobie znać w ciągłym ćwiczeniu rysunku na luźnych kartkach papieru. Portretował sąsiadów, kolegów, szkicował otaczające przedmioty i przyrodę. Wreszcie zdecydował się nawiązać kontakt z malarzami przebywającymi w Kazimierzu. Zabrawszy ze sobą szkice i rysunki, odbył piechotą wyprawę do miasteczka, które do dziś przyciąga wielu artystów. Pracami jego zainteresował się profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i jej rektor – świetny malarz Tadeusz Pruszkowski.

 

Autoportret artysty

 

Stanisław Surdacki przy pracy – artykuł z „Gromady – Rolnika Polskiego”

 

W związku z tym, że młody adept sztuki był w okresie poborowym profesor zapewnił go, że po odbyciu służby wojskowej przyjmie go do Akademii. Niestety, w plany życiowe tamtego pokolenia wkroczyła wojna, niwecząc je całkowicie. Stanisław udział w wojnie zakończył w szeregach armii polskiej pod Lwowem, gdzie w okresie walk lekko ranny dostał się do niewoli niemieckiej.

Podczas transportu zorganizował ucieczkę wraz z kilkoma kolegami. Dotarł do domu. Przez kilka miesięcy leczył kontuzjowaną nogę pod troskliwą opieką rodziny. W okresie okupacji pomagał w gospodarstwie ojcu i jednocześnie brał czynny udział w ruchu oporu, w szeregach BCh.

Z bólem i rozczarowaniem wspominał tragiczne czasy prześladowania przez swoich. Wtedy przyszło mu ratować się ucieczką boso w mroźną noc. Innym razem umknął przed kulami prześladowców ukryty w ogrodzie warzywnym. Ratowała go też skutecznie wykonana przez ojca kryjówka. Pod koniec lat czterdziestych wyruszył do Krakowa, aby tam, w nowych warunkach, podjąć przerwane przez wojnę nadzieje na obcowanie z wielką sztuką. Marzenia jego wreszcie się spełniły – został studentem malarstwa Akademii Sztuk Pięknych.

A oto jak go wspomina kolega z ławy studenckiej Włodzimierz Buczek – prof. Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie: „Pamiętam go jako człowieka oddanego bez końca umiłowanemu zawodowi, jego życie osobiste, trudne i chyba samotnicze, niewolne od wyrzeczeń było całe skłonne ku malarstwu. [...] Niski, krępy, małomówny, o blond przezroczystych włosach, nieśmiały, rozpalał się – gdy była mowa o sztuce. Pracowity, wrażliwy na kolor, szczery i trochę naiwny – cieszył się wielką sympatią kolegów, chyba dlatego też, że tkwiła w nim cicha miłość do ludzi, do natury, do świata obrazów. Takim go pamiętam – postać liryczną, ciepłą, z którym równie dobrze się mówiło, jak milczało”.

W roku 1953 uzyskał dyplom absolwenta Akademii Sztuk Pięknych i skierowanie do pracy w Liceum Sztuk Plastycznych w Zamościu. Prowadził tam zajęcia plastyczne przez okres 14 lat, malując równocześnie sceny rodzajowe, Zamość, martwą naturę i kompozycje figuralne. Jego wychowanek Leszek Liszcz tak go wspomina na łamach „Zielonego Sztandaru”: „Dla uczniowskiej solidarności sięgającej korzeniami biednej wsi Zamojszczyzny i Tomaszowskiego profesor Surdacki był synonimem siły przebicia drzemiącej w chłopskim pragnieniu lepszego istnienia. To on wyzwalał nas od wsiowych kompleksów, od zgrywania się i pokazywania wartości, które ukochaliśmy najbardziej”.

Dalej jego uczeń podkreśla walory pedagogiczne i moralne: „Był blisko uczniów, ale nigdy nikogo za rękę nie prowadził... Podejmował w klasie tematy zasadnicze: prawdy i fałszu, zła i miłości, piękna i ohydy. Prawdy mówił wprost”.

Powołanie malarskie było bardzo silne, zawsze na pierwszym planie stawiał twórczość – to był sens jego życia. Prowadzenie zajęć szkolnych dawało możliwość egzystencji – musiał się z tym godzić, ale do pewnego czasu. W roku 1968 podjął decyzję opuszczenia Zamościa, aby w ojcowskiej izdebce wypełniać swoje powołanie. Z zapałem przystąpił do pracy: powstał szereg kompozycji figuralnych o tematyce wiejskiej, między innymi: zwózka lodu, przedwiośnie, przed młynem, mroźny dzień, kuropatwy, wigilia partyzantów, robienie powróseł, moczenie konopi, kłusownik.

Dalszy jego pobyt w domu rodzinnym stawał się kłopotliwy, a zapasy finansowe niepokojąco topniały. Zniecierpliwiony, zaczął poszukiwać jakiegoś niezbyt absorbującego zajęcia.

Dzięki życzliwości Kierownictwa Powiatowego Domu Kultury w Kraśniku został zatrudniony 1 września 1971 roku jako instruktor ds. plastycznych. Dostrzegając osobowość malarza zgodzono się z tym, że zakres czynności był daleko umowny i nie krępował go w rozwijaniu swojej pasji.

Nowe środowisko, a później skromny kąt na pracownię zaowocowały nową serią obrazów. Jak pisze Stanisław Sprawka: „Zaczyna malować Kraśnik, pejzaż za pejzażem, zyskuje miano »Malarza Kraśnika«”. Równocześnie, pod wpływem organizowanych tu Festiwali Pieśni Partyzanckich i swoich osobistych przeżyć, maluje obrazy o tematyce partyzanckiej.

Ten bardzo intensywny okres twórczości przypadł na ostatni okres jego życia. Nieuleczalna choroba drążąca organizm od dłuższego czasu, weszła w ostatnie stadium. Towarzyszące od dłuższego czasu cierpienia pokonywał w pokorze. Tylko czasem najbliższym napomykał o kłopotach zdrowotnych.

Trzymał w ręku pędzel dokąd było to tylko możliwe, a były to prawie ostatnie dni jego życia. Zmarł w domu rodzinnym 15 lipca1973 roku w wieku 58 lat.

Całe swoje niezbyt długie życie wypełnił i podporządkował malarstwu. W tej dyscyplinie znalazł dla siebie miejsce. Nie poddał się w pierwszym okresie swoich twórczych poszukiwań obowiązującemu odgórnie socrealizmowi ani przyjmowanym powszechnie, po roku 1956, różnym rodzajom abstrakcjonizmu.

Swoją drogę rozwoju nazwał „współczesnym realizmem”. Oparta była na bardzo daleko posuniętej syntezie nakazującej chwytanie tylko istoty, samego sedna. Treści podporządkowywał kompozycję i formę dzieła oraz technikę pracy. Wyrażał to barwnymi plamami precyzyjnie ułożonymi na całej płaszczyźnie obrazu. Każdy kierunek pociągnięcia pędzlem, walor plamy były wyważone i głęboko przemyślane. W jego zapiskach czytamy: „Dobra organizacja kompozycji polega na tym, że cokolwiek się usunie, momentalnie czuje się jakąś pustkę (czegoś brak) i odwrotnie, cokolwiek by dodać czuje się zbyteczność i niepotrzebność”.

Jego obrazy zawierają duży ładunek emocjonalny dzięki ograniczeniu anegdoty. Na przykład nastrój wieczoru wigilijnego wyraził fragmentem strzechy chałupy urzędowskiej, spod której promieniuje ciepło i uroczysty nastrój tego wieczoru, płynący przez małe oświetlone okienko z majaczącą choinką. Artysta dyskretnie podsuwa więc widzowi szeroki wachlarz wrażeń, jaki każdy nosi w sobie i łączy z tym wieczorem.

Jeden z wychowanków pisał: „Jego obrazy powstawały wolno, malował długo, z namysłem. Często odwracał do ściany, by powrócić do nich po tygodniach przerwy. Wiele też niszczył. Do tych, które podpisywał, przywiązywał się bardzo. Dlatego tak trudno było kupić coś od niego, czy namówić go na wystawę”.

Należy tu odnotować, że pierwszą i za życia jedyną wystawę swoich prac, liczącą 24 płótna i kilka rysunków, zdecydował się zaprezentować w Kraśniku w 1971 roku. Wcześniej pokazywał po 1–2 prace podczas wystaw zbiorowych organizowanych przez Biuro Wystaw Artystycznych w Lublinie.

Dopiero grono przyjaciół i współpracowników w trzecią rocznicę śmierci zorganizowało większą wystawę prac, liczącą około 50 obrazów olejnych, w salach Muzeum Regionalnego w Kraśniku.

 

 

Wystawa ta opatrzona katalogiem została przeniesiona do Biura Wystaw Artystycznych w Lublinie. W roku 1985 Galeria Sztuki Współczesnej w Zamościu zorganizowała dotychczas największą wystawę – 65 obrazów olejnych, 10 akwarel, 83 rysunki.

Dorobek życia artysty stanowi około 200 obrazów olejnych i akwarel oraz tyleż samo rysunków. Kilka zostało zakupionych przez Muzeum Okręgowe w Lublinie, Muzeum w Zamościu, Szkołę Podstawową w Urzędowie, jeden znalazł miejsce w kościele parafialnym, pozostałe trafiły do kolekcji prywatnych w Lublinie, Zamościu, Kraśniku i Urzędowie.

Warto zaznaczyć, że staraniem grona przyjaciół i miłośników jego talentu z Kraśnika upamiętniono tego malarza tablicą pamiątkową na domu kultury, a otaczający skwer nazwano jego imieniem. W tym samym czasie, tzn. w 20. rocznicę jego śmierci (1993 r.) odsłonięto także pamiątkową tablicę poświęconą jego pamięci w Domu Kultury w Urzędowie. Warto zaznaczyć, że ta tablica dała początek miejscu, gdzie umieszczone zostały na tablicach dalsze zasłużone dla Urzędowa osoby.

Kończąc kreślenie biografii Stanisława Surdackiego można stwierdzić, że całe jego niezbyt długie życie znaczone trudami lat dziecinnych, cierpieniem i tułaczką okresu młodości oraz pracą dydaktyczną i zawodową, podporządkowane było malarstwu. Sztuka wypełniła jego życie. Kiedyś tak do mnie powiedział: „Gdyby ktoś bardzo zamożny zaproponował mi opływające w dostatki życie, ale postawił warunek, że odbierze mi pędzle – nigdy bym na taką zamianę nie przystał.”

Tak cenić sztukę i tak wyrazić się o swoim powołaniu mógł tylko prawdziwy artysta.

 

Literatura:

XXXV lat Związku Polskich Artystów Plastyków w Lublinie, Lublin 1971, s. 315.

„Biuletyn WDK w Lublinie” 1973, nr 10, XI–XII.

„Gromada – Rolnik Polski” z 4 IV 1973, nr 41, s. 4.

„Kamena” z 3 IV 1977, nr 7, s. 9.

„Sztandar Ludu” z 25 VII 1973, nr 175.

„Sztandar Ludu” z 20 X 1976, s. 6.

„Sztandar Ludu” z 16 II 1977.

„Sztandar Ludu” z 7–8 IV 1984.

„Zielony Sztandar” z 3 IX 1978.

„Żołnierz Polski” z 18 III 1973, nr 12, s. 12.

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |