Głos Ziemi Urzędowskiej 2007


Halina Kuś-Sochacka

10. rocznica śmierci profesora Leszka Kusia

 

13 lutego minęła 10. rocznica śmierci jednego z synów ziemi urzędowskiej, który swoje życie poświęcił służbie drugiemu człowiekowi. Nie przeszła bez echa. W pismach medycznych ukazały się wspomnienia przypominające jego drogę życiową, dokonania i sukcesy. Autorzy podkreślają również to, jakim był człowiekiem, za co cenili go inni i co mu zawdzięczali. Warto jednak również sięgnąć do tych wspomnień, które wiążą się z Urzędowem, z rodzinnym domem i przyjaciółmi. Bo przecież życie każdego człowieka tworzy się z wielu różnych splotów zdarzeń; kariera naukowa, praca zawodowa wiążą się z codziennym życiem, z radościami i problemami.

 

Jan Paweł II na wadowickiej ziemi wypowiedział znamienne słowa: „tutaj wszystko się zaczęło”. Każdy człowiek ma takie miejsce na ziemi, w którym rozpoczyna się spirala jego życia. Dla profesora Leszka Kusia był to właśnie Urzędów.

Urodził się 25 sierpnia 1939 roku w rodzinie Bolesława Kusia i Filomeny z domu Chudzickiej, jako drugie dziecko swoich rodziców. Ojciec był mistrzem stolarskim, cenionym za swą fachowość i wszechstronność, o czym świadczy fakt, że powierzano mu wykonywanie mebli sakralnych. Matka, zajmująca się wychowaniem dzieci i prowadząca gospodarstwo rolne, wprawdzie nie posiadała zbyt dużego wykształcenia, była jednak osobą światłą, otwartą na problemy społeczne i kulturalne, przy tym bardzo religijną. Te cechy rodziców nie mogły pozostać bez wpływu na to, kim pod wpływem ich oddziaływań stawał się syn.

Data urodzenia Leszka też nie była bez znaczenia dla doświadczeń, które miały go ukształtować. Już za kilka dni wybuchła wojna, która zmieniła życie rodziny. Patriotyczny dom musiał teraz sprostać nowym wyzwaniom. Rodzina mieszkająca na przedmieściu Mikuszewskim z inicjatywy siostry matki Sabiny Chudzickiej, przyjęła pod swój dach Komendę II Rejonu AK. Życie w niebezpieczeństwie dla wszystkich mieszkańców domu trwało kilka lat, na szczęście Niemcom nigdy nie udało się zdekonspirować podziemnej działalności. Mały Leszek zapewne nie zdawał sobie jeszcze wówczas sprawy z tego, co działo się wokół niego, jednak z pewnością odczuwał zagrożenie.

Klęska okupanta nie oznaczała dla Urzędowa wolności. W lipcu 1944 roku do miasta wkroczyło wraz z wojskiem radzieckim NKWD. Zaczęły się rewizje i aresztowania, które nie ominęły także rodziny Leszka. Był już na tyle duży, że mógł to przeżywać wraz z innymi, zwłaszcza wówczas, kiedy enkawudziści przychodzili po ojca.

Po wojnie Leszek rozpoczął edukację. Najpierw była szkoła podstawowa w Urzędowie, potem liceum w Kraśniku Fabrycznym i w końcu studia lekarskie w Lublinie. Wybrał zawód, który zawsze chciał wykonywać, adekwatny do jego pasji poznawczej i jednocześnie olbrzymiej wrażliwości.

Po studiach, jako młody lekarz w 1963 roku rozpoczął staż w Kluczborku. W okresie dwóch lat zdobył nowe doświadczenia zawodowe, ale także i sympatię oraz życzliwość środowiska. Stał się lubianym kolegą i cenionym przez chorych lekarzem. Jednak postanowił wrócić w rodzinne strony, na Lubelszczyznę. Tu czekali na niego starzejący się rodzice.

W 1965 roku lekarz medycyny Leszek Kuś rozpoczął pracę w Klinice Ftyzjatrycznej Akademii Medycznej w Lublinie. Uzyskał specjalizację I a potem II stopnia w zakresie chorób płuc. W 1973 roku obronił pionierską dysertację doktorską poświęconą immunologii, a w 1981 roku zdobył stopień doktora habilitowanego. Po zatwierdzeniu habilitacji pracował na stanowisku docenta, a od 1993 roku na stanowisku profesora nadzwyczajnego. Pełnił różne funkcje, między innymi prodziekana Wydziału Pielęgniarskiego, kierownika Katedry Kliniki Chorób Płuc i Gruźlicy. Był autorem wielu cenionych prac naukowych w zakresie immunologii, alergologii i chorób zawodowych rolników, znajdował też czas na działalność społeczną, w tym związaną ze wspomaganiem i promowaniem ziemi urzędowskiej. Ale przede wszystkim był lekarzem. Dla ludzi chorych, cierpiących znajdował zawsze czas na fachową poradę, ale także na uśmiech, dobre słowo. Jego chorzy wspominają go do dziś. Nie brakuje wśród nich również mieszkańców Urzędowa i okolic, którzy zawsze w potrzebie potrafili znaleźć drogę do swojego ziomka.

Każda droga kiedyś się kończy. Profesor Leszek Kuś odszedł przedwcześnie, nie znaczy to jednak, że zrobił zbyt mało. Jego praca żyje w dziełach naukowych, które kontynuują uczniowie, ale przede wszystkim żyje on sam w pamięci tych, którzy go kochali. Wrócił do Urzędowa, spoczął obok rodziców. Na jego grobie przyjaciele i pacjenci kładą wiązanki kwiatów, zapalają znicze. Koledzy z Kliniki rokrocznie zamawiają intencje mszalne, dbają też o to, by żadna ważna rocznica związana z jego życiem nie minęła niepostrzeżenie. Nie ukoi to bólu najbliższych, ale jest ważne dla rodziny.

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |