|
||
|
||
Anna Wnuk
Niósł pomoc ludziom. W minionym roku minęło 40 lat od śmierci człowieka, którego praca, utrwalona w pamięci ludzkiej, wpisała na karty historii okolic Urzędowa i Kraśnika. Tą postacią jest Andrzej Cagara – lekarz, którego nazwisko do dzisiaj wspominane jest przez wielu ludzi. Urodził się on 21 października 1898 r. w rodzinie rolniczej we wsi Ewunin na terenie parafii Popkowice. Był najmłodszym z pięciu synów Marianny z Kuśnierzów i Walentego Cagary. Po śmierci ojca dziesięcioletnim Andrzejem zajął się najstarszy brat Jan. Doceniając zdolności chłopca, który ukończył szkołę elementarną w Ostrowie z bardzo dobrym wynikiem, wysłał go do powiatowego wów- czas miasta, Janowa Lubelskiego, na dalszą naukę. Później Andrzej kontynuował edukację w Gimnazjum w Lub-linie (późniejsze Gimnazjum im. Stanisława Staszica). Jesienią 1918 roku będąc w klasie przedmaturalnej, tj. siódmej, przerwał naukę, by wraz z kolegami dołączyć do grup młodzieży lwowskiej tzw. „Orląt”, walczących z Ukraińcami o Lwów. Za udział w obronie tego miasta, „Partyzant”, jak mówili o nim bracia, otrzymał okolicznościowy medal. Następnie po przeszkoleniu wojskowym, jako ochotnik, wstąpił do Wojska Polskiego, by już w połowie lutego 1919 r. wziąć udział w walkach z bolszewikami na froncie Litewsko-Białoruskim. Z oddziałami generała Stanisława Szeptyckiego 19 kwietnia 1919 r. Cagara wkroczył do Wilna. Za udział w walkach został odznaczony. Jego najstarsza córka, Jadwiga Wójcicka, wspomina, że ojciec zawsze o fakcie oswobodzenia Wilna mówił z wielkim wzruszeniem. Zapamiętał, że był to akurat dzień Zmartwychwstania Pańskiego, dzień jakby szczególnego potwierdzenia odrodzenia Ojczyz-ny, tu na rubieżach Polski. Zdawano sobie jednak sprawę, że na Ołtarzu Ojczyzny trzeba będzie złożyć jeszcze wiele trudu żołnierskiego i daninę krwi, żeby „zmartwychwstanie” stało się faktem. Po ukończeniu 21 lat, w październiku 1919 r., Andrzej Cagara został jako poborowy wcielony do 5. Pułku Piechoty Wojska Polskiego. Jego bezpośrednim dowódcą został pułkownik Muzyka. Cagara został zatrudniony w pułkowej kancelarii, gdzie pełnił obowiązki kancelisty. W maju 1920 r. wziął udział w zwycięskiej ofensywie na Kijów, gdzie za waleczność i wzięcie do niewoli sowieckiego generała otrzymał Krzyż Walecznych. W trakcie dalszych działań wojennych w czerwcu 1920 r., kiedy polskie wojska ewakuowały się na linię Bugu i Wieprza by stanąć do walki ze zbliżającym się do Warszawy Michaiłem Tuchaczewskim, Cagara pozostał na froncie południowym. Uczestniczył w ciężkich walkach na Wołyniu i pod miejscowością Równe został ranny. Jednak już jesienią, po wyleczeniu zranień, wziął udział w bitwach z wycofującymi się oddziałami bolszewickimi. Następnie walczył z Litwinami podczas zajmowania Wilna przez I Dywizję generała Lucjana Żeligowskiego. Po zakończeniu działań zbrojnych i podpisaniu traktatu pokojowego w Rydze 18 III 1921 r. rozpoczął się proces zagospodarowywania tych odzyskanych ziem wschodnich w ramach osadnictwa wojskowego. Wówczas Andrzejowi Cagarze też zaproponowano nadanie ziemi. Z możliwości tej jednak nie skorzystał, ponieważ pragnął podjąć przerwaną edukację. Po uzupełnieniu programu ostatnich klas szkoły średniej, zdał w 1924 r. maturę i zapisał się na Wydział Lekarski Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Przez pierwsze dwa lata korzystał ze stypendium ufundowanego przez księdza Józefa Bagrowskiego – proboszcza Parafii Świętej Trójcy w Popkowicach. Kapłan ten wyraził w swym testamencie życzenie, aby z utworzonego funduszu wspomóc materialnie trzech młodych parafian, którzy zechcą wykształcić się na księdza, lekarza i nauczyciela. W związku z tym Andrzej Cagara na I i II roku medycyny otrzymywał pomoc finansową przekazywaną przez wykonawców woli zmarłego proboszcza.
Profesorowie i absolwenci Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu im. Stefana
Batorego w Wilnie w 1930 r. W trakcie studiów w 1926 r. Andrzej ożenił się ze Stefanią Połubińską z Ostrowa i razem zamieszkali w Wilnie. Wtedy też przestał korzystać ze stypendium kościelnego, co przyczyniło się do trudności materialnych, jakie przeżywali razem ze swoją młodą żoną, a potem także córeczką Jadzią. Mimo tych przeszkód studia lekarskie ukończył pomyślnie w 1930 r. i otrzymał dyplom Doktora Nauk Medycznych. Niezwłocznie po zdobyciu wykształcenia postarał się o zatrudnienie w Polskich Kolejach Państwowych i podjął praktykę lekarską na stacji w Parafianowie, osadzie kolejowej tuż przy granicy z ZSRR. W grudniu 1933 rodzina lekarza powiększyła się, ponieważ w Wojskowym Szpitalu w Wilnie przyszły na świat dwie córki bliźniaczki Stella i Maria. Pół roku później, latem 1934 r. powiększona rodzina przeniosła się na Podlasie do miasteczka Łosice, gdzie Andrzej Cagara otrzymał zatrudnienie. Był na etacie starostwa siedleckiego, pracując w ośrodku zdrowia i pełniąc jednocześnie obowiązki lekarza Kasy Chorych. Doceniano jego pracę i w związku z tym, za ofiarną posługę lekarską oraz działalność społeczną, otrzymał Krzyż Zasługi II RP. We wrześniu 1939 r. Łosice zostały zajęte przez oddziały Armii Czerwonej, a zaraz potem po ich wycofaniu za Bug przyszli Niemcy. Władze okupacyjne natychmiast wpisały doktora, wraz z innymi znaczniejszymi mieszkańcami miasta i okolic, na listę zakładników z obowiązkiem codziennego meldowania się na posterunku żandarmerii. Już w październiku Cagara nawiązał kontakt i współpracę z organizacją podziemną – Związkiem Walki Zbrojnej (ZWZ). Jednak ze względów bezpieczeństwa, przy końcu 1939 r. został skłoniony przez członków organizacji do przeniesienia się na inny teren. Słuchając tego polecenia obmyślił bezpieczny plan wyjazdu: 30 grudnia 1939 r., wracając z wizyty lekarskiej, zainscenizował przed punktem niemieckiej kontroli na rogatce nieszczęśliwy upadek z sań. Przy asyście żandarmerii został przewieziony do swojego ośrodka zdrowia, dokąd sprowadzono mu niemieckiego lekarza z wojskowego garnizonu. Jak się później okazało był to Austriak, który wykazał wielkie zrozumienie dla polskiego kolegi, gdyż nie podważył diagnozy o wypadnięciu dysku i uszkodzeniu kręgów oraz dał skierowanie do szpitala w Warszawie na ewentualną operację kręgosłupa. Następnego dnia, w mroźny wieczór sylwestrowy 1939 roku, Andrzej Cagara pod opieką 12-letniej córki Jadzi został odwieziony saniami do warszawskiego pociągu. Po przyjeździe do stolicy, zamiast do szpitala przesiadł się na dworcu Warszawa Wschodnia do pociągu jadącego w kierunku Lublina. Pod osłoną nocy sylwestrowej nie natknęli się na kontrolę Niemców i szczęśliwie dotarli do Lublina. Zdziwienie córki było duże, gdy zobaczyła jak chory ojciec dźwigał walizę, przenosząc ją do pociągu jadącego ku celowi ich podróży, tj. do stacji Wilkołaz. Ostatni odcinek drogi pokonali wynajętymi saniami i w połud-nie Nowego Roku 1940 dotarli do domu dziadków Połubińskich w Ostrowie, gdzie przebywały już bliźniaczki. Początkowo doktor Cagara nie ujawniał swego powrotu do rodzinnych stron, czekając na przyjazd żony z aktualnymi wiadomościami na temat konsekwencji jego wyjazdu z Łosic. Małżonka natomiast po zlikwidowaniu mieszkania i częściowym zabezpieczeniu jego wyposażenia powróciła w styczniu do rodziny w Ostrowie. Okazało się, iż w Łosicach krążyły dwie wersje informacji: pierwsza, że doktora zoperowano i wywieziono na rehabilitację do Zakopanego, oraz druga, że zmarł w drodze do szpitala. Tymczasem w domu teściów w Ostrowie, w urządzanym gabinecie, rozpoczął systematyczną praktykę lekarską. Niestety Cagara nie czuł się bezpiecznie, sądząc, że może być przez Niemców poszukiwany. Dlatego w nocy, dla zachowania ostrożności, sypiał w schronie wykopanym na podwórzu, z dobrze zamaskowanym wejściem. Od 1941 został zatrudniony jako lekarz rodziny Piaseckich, właścicieli majątku Popkowice, gdzie leczył również ich fornali, a także sprawował opiekę lekarską nad wysiedleńcami z Poznańskiego. Podczas okupacji przez dwa lata dojeżdżał również do Wilkołaza, gdzie prowadził ośrodek zdrowia. Coraz bardziej też rozszerzał swoją praktykę prywatną, odwiedzając w domach pacjentów nie tylko na terenie gminy Urzędów, ale jeździł nawet do odległych miejscowości tj. Ratoszyn, Bełżyce, Chodel. Rodzina często starała się wspierać go w pracy. Każdy dłuższy pobyt ojca poza domem kwitowano stwierdzeniem, że znów został wezwany „do porodu” i nie wiadomo, kiedy wróci. Był to najczęściej konspiracyjny szyfr. Podczas wojny bowiem lekarz Andrzej Cagara wypełniał swoje zadania podziemne w ramach ZWZ, a następnie Armii Krajowej, prowadząc szkolenia sanitariuszek oraz udzielając pomocy rannym i chorym partyzantom. Zdarzało się, że kilkakrotnie nocą opatrywał rannych żołnierzy AK, nawet w swoim domu. Wspominała o tych wydarzeniach córka Maria Pankowska: „Pewnej nocy dwaj partyzanci przynieśli rannego kolegę. Mama, Stefania Cagara, świecąc lampą naftową asystowała przy usuwaniu kuli z postrzelonej nogi. W pewnym momencie, usłyszeli stukot butów i rozmowy za oknem w języku niemieckim, potem zaraz stukanie do drzwi domu od strony podwórka. Wszyscy w domu jakby zamarli wyczuwając grozę chwili. Towarzysze rannego partyzanta zarepetowali broń i w gotowości bojowej oczekiwali na rozwój sytuacji. W tym czasie mama wyszła do sionki i zapytała, kto się dobija do drzwi i co jest przyczyną tej nocnej wizyty. Łamaną polszczyzną zapytano o lekarza. Gdy otrzymali odpowiedź, że niestety nie ma go w domu, gdyż został wezwany „do porodu”, tłumacz zwrócił uwagę, że przez szpary okiennicy widać światło z gabinetu i trzeba lepiej zaciemnić, bo będzie kara. Mama przeprosiła ich tłumacząc, że właśnie ma chore dzieci, chyba na zakaźną chorobę, i wstała aby zrobić im kompresy. Jeszcze chwilę postali, »poszwargotali« i poszli, prawdopodobnie do browaru w Popkowicach. Opanowanie matki i świadomość, że Niem- cy bardzo bali się chorób zakaźnych, uratowały naszą rodzinę i tych młodych ludzi z lasu od niechybnej śmierci.” Dramatycznych wydarzeń z okresu wojny było dużo. Lekarz Cagara był świadkiem wielu z nich. Znał problemy i tajemnice okolicznej ludności, niosąc pomoc potrzebującym bez względu na światopogląd, wyznanie, narodowość.
Andrzej Cagara w 1939 r. ( z lewej ) i w 1955 r. Córka Maria przytoczyła przykład takiej postawy ojca wobec Żydów: „W mojej pamięci wyryło się zdarzenie, które bardzo przeżyłam. Było to w drugą zimę okupacyjną. Do okna od strony ulicy zapukał mężczyzna, jak się okazało był to ukrywający się Żyd Pinia, syn Mośka Lewina, rabina z Popkowic. Pinię Lewina wszyscy znaliśmy, gdyż przed wojną podczas wakacji dostarczał nam cielęcinę. Pinia Lewin latem 1939 r. ożenił się z Rywką i jesienią, gdy Niemcy zabierali okoliczne rodziny żydowskie, ukrył się wraz z żoną. W ten sposób uniknęli śmierci, ponieważ cały transport na czele z rabinem Mośkiem, 90-letnim starcem, został rozstrzelany przed Kraśnikiem. Jakiś czas po tym fakcie, Pinia przyszedł nocą po pomoc lekarską do lekarza Cagary. Jego żona nie mogła urodzić ich pierwszego dziecka. Ojciec przygotował potrzebne narzędzia położnicze, a matka darła prześcieradła na pieluchy, przygotowywała ręczniki oraz żywność, które zabrał wcześniej wyprawiony do ich kryjówki Pinia. Trochę później wyszedł z domu ojciec, aby poza gospodarskimi stodołami i kościołem dotrzeć do cmentarza grzebalnego w Popkowicach, do grobowca rodziny Piaseckich. W tym grobowcu znajdowała się rodząca kobieta. Ojciec wiedział jak trudnego i niebezpiecznego podjął się zadania. Cmentarz sąsiadował bowiem z browarem. Rodzina też zdawała sobie sprawę z zagrożenia, gdyż ojciec wychodząc prosił mamę o modlitwę i dlatego wszyscy zaczęliśmy się modlić, prosząc Boga o pomyślny powrót taty i szczęśliwe narodzenie dziecka. Błagania rodziny nie były nadaremne, ponieważ rankiem powrócił do domu cały, ale bardzo zmęczony tatuś, który w tych ekstremalnych warunkach szczęśliwie rozwiązał poród, przyjmując na świat dużą i zdrową dziewczynkę. Przez jakiś czas rodzice wystawiali na parapecie, nie domkniętego okna w kuchni mleko i chleb, które systematycznie w nocy zabierał młody ojciec. Potem żydowska rodzina przeniosła się do leśnego bunkra, w okolicach Popkowic Księżych. Jednak pewnego dnia do naszego domu dotarła hiobowa wiadomość, że Niemcy wytropili Żydów, znaleźli ich w lesie i rozstrzelali na terenie browaru. Dom nasz ogarnęła autentyczna żałoba. Dzisiaj wiadomo od córki młynarza Woźniaka, Krystyny, których sąsiadami była rodzina żydowska Lewinów, że Pinia przychodził nocami po żywność dla swojej rodziny również do nich. Stan ten trwał przez trzy miesiące, tj. do odkrycia ich kryjówki przez leśnego pracownika, który wyprowadził z bunkra Rywkę z córką podczas nieobec-ności Pinii i oddał w ręce żandarmerii.” Po zakończeniu okupacji niemieckiej, w czasach komunistycznej eksterminacji patriotów, Cagara dalej z narażeniem życia udzielał pomocy medycznej żołnierzom Armii Krajowej i WiN, aż po rok 1952. Dwóch z nich: Bonifacy Pizoń i Lucjan ps. Ronduda, w relacjach wydrukowanych w IV tomie serii „Zaporczycy – relacje”, potwierdzili trudną kartę z życia Doktora Cagary także w czasach PRL. Jak zwierzył się po latach swojej córce Stelli, lekarce, która towarzyszyła mu w jego ostatnich zmaganiach z własną chorobą, mocno przeżywał fakt zaaresztowania 11 paź- dziernika 1952 r. jednego z ostatnich Zaporczyków, „Rondudy” z Wilkołaza. Schwytany żołnierz został osadzony w katowni UB w Kraśniku, w pobliżu budynku, gdzie mieś-cił się Wydział Zdrowia, dokąd dobiegały głosy czy krzyki katowanych wrogów komunistycznego totalitaryzmu, prawdziwych Polaków. Lekarz Cagara, codziennie przyjeżdżający do pracy autobusem z Ostrowa, musiał codziennie przechodzić koło tej katowni, przeżywając lęk, że któregoś dnia jeden z badanych nie wytrzyma i zacznie ujawniać prawdę również i na jego temat. Żył w ciągłym napięciu, że po niego również mogą przyjść funkcjonariusze ówczesnej władzy. Mogło tak się stać tym bardziej, że nie broniła go legitymacja PZPR-u, bowiem do partii nigdy nie należał. W latach powojennych lekarz Cagara pracował w Kraśniku, pełniąc różne funkcje. Ciężkiej pracy zawsze towarzyszył strach przed aresztowaniem za to, że pomagał wszystkim potrzebującym. Przez 14 lat pełnił obowiązki kierownika Powiatowego Wydziału Zdrowia. Miał wówczas wiele obowiązków. Organizował poradnie specjalistyczne, budował obiekty lecznicze tj. porodówki i szpital w Kraśniku Fabrycznym. Był też członkiem wojskowych komisji poborowych. Prokuratura zlecała mu też często wykonywanie obdukcji i sekcji zwłok. Tryb życia i wiele obowiązków przyczyniły się do rozwoju choroby wrzodowej przewodu pokarmowego u Andrzeja Cagary. Z powodu braku wystarczającej liczby lekarzy specjalistów w okresie powojennym, był zmuszony do podnoszenia kwalifikacji. Brakowało specjalisty do otwartej w Kraśniku poradni skórno-wenerologicznej, dlatego sam został zmuszony do wyjazdów na kursy specjalizacyjne do kliniki dermatologicznej w Lublinie. Podejmowane przez lekarza Cagarę działania wiązały się też z bardzo czasochłonną i uciążliwą sprawozdawczością, pośpiechem, dojazdami do pracy i na kontrole w terenie. Brakowało czasu, by ratować swoje zdrowie. Praca uniemożliwiała przeprowadzenie solidnego leczenia klinicznego. Przedłużające się dolegliwości pozwoliły na rozwój choroby nowotworowej. Stała się ona przyczyną śmierci Andrzeja Cagary w 65 roku życia w dniu 26 grudnia 1963 r. Czasy, w których przyszło żyć temu człowiekowi były bardzo trudne i przyczyniły się z pewnością do skrócenia jego życia. Może, gdyby pracował w innych okolicznościach i realiach politycznych mógłby służyć dłużej gruntowną wiedzą i ogromnym doświadczeniem lekarskim? Ważne jest to, że Andrzej Cagara śmiało spełniał swoje powołanie życiowe, najpierw jako uczeń, potem obrońca Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej, pilny student wydziału lekarskiego, ofiarny lekarz, członek organizacji konspiracyjnej, ojciec rodziny. Służył pomocą lekarską całej okolicy wypełniając życzenie testamentowe proboszcza popkowickiego Józefa Bagrowskiego. Dziś w kościele popkowickim znajduje się pamiątkowy srebrny krzyż ufundowany przed śmiercią przez lekarza Cagarę. Powyższy artykuł mógł powstać dzięki ciekawym relacjom córek lekarza Andrzeja Cagary: p. Marii Pankowskiej, p. Stelli Cagara-Woźniak i Jadwigi Wójcickiej. Składam serdeczne podziękowania za udzieloną pomoc i zgodę na publikację tego wspomnieniowego artykułu. |
||
|
||
|