Głos Ziemi Urzędowskiej 2003


Przemówienie Stefana Rolli nad grobem Zmarłego

Żegnam Go w imieniu mieszkańców Urzędowa, którzy tu licznie przybyli z osady w Lubelskiem, odległej o 250 km, podróżując od godziny czwartej rano. Kajetan tam się urodził, tam spędził lata dziecinne do ukończenia siedmioklasowej Szkoły Powszechnej. Matka i ojciec byli bezrolnymi wyrobnikami, żyli z pracy rąk. Staś był bardzo zdolnym chłopcem, ale wykształcenie mógł uzyskać tylko przy pomocy zakonu Kapucynów, do którego wstąpił. Prymicję święcił z o. Andrzejem Gozdalskim w Urzędowie, po wojnie w 1946 r.

Kiedy w 1985 r. powstało Towarzystwo Ziemi Urzędowskiej Kajetan został jego aktywnym członkiem. To On swym artykułem w „Głosie Ziemi Urzędowskiej” z 1997 r. zainicjował budowę na Bęczynie, przedmieściu Urzędowa skąd pochodził, Pomnika Bohaterskich Rodziców, którzy w latach międzywojennych wykształcili swe dzieci. Wiele pomógł w budowie tego pomnika, pozyskując sponsorów. W czerwcu 2001 r. poświęciliśmy ten pomnik, a mszę św. odprawił kapucyn ojciec Tadeusz Goguł z Lublina.

Urzędów uważa o. Kajetana za bohaterskiego swego syna, który godnie przetrwał ponad 5-letnią katorgę więzień i obozów koncentracyjnych. Został symbolem chłopskiego patriotyzmu i wytrwałości. Takim pozostanie na zawsze w pamięci Urzędowa.

Pragnę Go pożegnać w swoim imieniu. W dzieciństwie byliśmy sąsiadami i prawie rówieśnikami, razem chodziliśmy do tej samej szkoły, razem pasali krowy. Kiedy ja byłem w Wojskowej Szkole Inżynierii w Warszawie (1935–1938) i na letnim obozie byłem w Kazuniu, naprzeciw Zakroczymia, często odwiedzałem Go w klasztorze, a i on z o. Jackiem Dąbrowskim – ówczesnym gwardianem klasztoru i z innymi kolegami (m. in. z Fidelisem Chojnackim, obecnie błogosławionym, b. więźniem Dachau) odwiedzali mnie na obozie. Rozgrywaliśmy wtedy mecze siatkówki: klasztor kontra WSI, i nie zawsze my wygrywaliśmy. Z powodu tej zażyłości z kapucynami koledzy podchorążowie przezwali mnie „kapucyn”, co sprawiało mi przyjemność.

W czasie okupacji podciągnąłem się w niemieckim, aby matce Kajetana pisać listy do obozu w Dachau. Listy Kajetana, również po niemiecku, przechowywałem na pamiątkę. Utraciłem je w czasie rewizji UB w moim rodzinnym domu w 1944 r. Bardzo ich żałuję, bo były w nich dwa, które Kajetan wysłał bez cenzury przez polskiego robotnika przymusowego, z którym pracował w 1944 r., kiedy zelżał nieco rygor obozowy.

W marcu 1946 r. to ja pierwszy powitałem Ojca Kajetana w Gdańsku, kiedy przypłynął statkiem z Belgii. Kajetan dał mi adresy innych kapucynów i tak w 1956 r. spotkałem się z o. Michałem w Paryżu, w 1957 witałem się w Nowym Jorku z o. Jackiem Dąbrowskim, a w 1960 o. Benedykt gościł mnie w Rzymie. Od 1952 r. byłem znów w Warszawie, a Ojciec Kajetan znalazł się znów w Zakroczymiu, gdzie byłem często jego gościem.

Jak dobrze mieć Przyjaciela, z którym przeżyło się 85 lat! Będzie mi Go bardzo brakować! 

 

 

|   Strona główna   |    Powrót   |    Do góry   |